Koniec maskarady

Czarna Ćma w Paryżu

Autor: Szymon 'Kaworu92' Brycki

Koniec maskarady
Koniec maskarady to najnowsza, czwarta już część bestsellerowego cyklu Samanthy Shannon, Czasu Żniw. Opowiada on o świecie niedalekiej przyszłości, w którym Sajon, totalitarny zbiór krajów europejskich, prześladuje, torturuje i zabija jasnowidzów, ludzi, którzy mogą wejść w kontakt z Zaświatami, wróżyć i widzieć duchy.

Kiedy kończyliśmy Pieśń Jutra, poprzednią część tej historii, Paige Mahoney, głównej bohaterce, udało się uciec od tortur i pewnej śmierci w Westminster Archonie i ruszyć na pokładzie statku w stronę Paryża. Miała tam wraz z tajemniczym programem Domino pracować nad przeszkadzaniem Sajonowi i przez to, ochronić wolny świat. Wraz z nią w podróż udał się Arcturus Mesarthim, który z ramienia Ramarantów miał z nią współpracować i pomagać jej wrócić do zdrowia po przebytej traumie. Do Francji udał się także Jaxon, a wkrótce okazuje się, że szary rynek, któremu kres położono pod koniec Zakonu Mimów, przeniósł swe działania do tego państwa.

W Końcu maskarady przed Paige stoi wiele wyzwań. Musi udowodnić swoją przydatność dla programu Domino, jeśli ten ma z nią współpracować, a Sajon, choć publicznie ogłosił śmierć dziewczyny, szuka jej z zaciekłością. Poza obłaskawieniem wspomnianej siatki szpiegowskiej, protagonistka musi także zdobyć kontakty i wpływy w światku paryskich jasnowidzów, gdyż marzy o sojuszu nadnaturalnego Londynu i Paryża. Dodatkowo musi odzyskać zdrowie i kondycję – po ponad 20 dniach w zimnej i ciemnej piwnicy, gdzie ją narkotyzowano, bito i podtapiano, stan fizyczny i psychiczny Paige pozostawiają wiele do życzenia. Jednocześnie w tle trwa najazd reżimu na Portugalię i Hiszpanię, co w połączeniu z wyjazdem Bladej Śniącej sprawia, że miałem cichą nadzieję na prawdziwy międzynarodowy rozmach. Byłem w błędzie: działanie Sajonu względem państw Półwyspu Iberyjskiego wpływa na akcję w minimalny sposób. Choć było to rozwiązanie sprzeczne z moimi oczekiwaniami, to ostatecznie jest na tyle wysokiej jakości i tak wiele się dzieje w świecie przedstawionym, iż nie czuję potrzeby rozszerzonej relacji z działań wojennych.

Samantha Shannon niewątpliwie wie, jak napisać niezłą powieść. Otrzymujemy tutaj naprzemiennie powolne sceny, pozwalające nam się delektować pięknem Paryża i poznawać dogłębnie postaci i ich wzajemne relacje, to znów wiry akcji, od której przebiegu zależy wiele. Los naszych bohaterów jest tak niepewny, że siedziałem na granicy krzesła w napięciu, bojąc się przewrócić następną stronę. Niespodziewane objawienia pasują do już ustalonych faktów (które, zdawałoby się nam, znaliśmy od podszewki) nieustannie zaskakując i pokazując, z jak zgrabnie zaplanowaną historią mamy do czynienia.

Jeśli mogę mieć uwagi, to jest parę kwestii, które nie mają jednak większego wpływu na finalną ocenę książki i pozostają na marginesie. Po pierwsze, niemożliwie irytująca scena z Jaxonem. Paige spotkała się z nim w pewnym z góry określonym celu, zważywszy na jej doświadczenia i historię powinna go wypełnić, a tymczasem działania bohaterki okazały się nielogiczne. Jest ewenementem w twórczości Shannon, by jakaś scena mnie zdenerwowała. Po drugie, pewne problemy wynikają z jakości przekładu Końca maskarady. Zmienił się tłumacz odpowiedzialny za serię i niestety to widać. Zdrada ciała, która była bardzo ważnym elementem poprzednich części, teraz nagle nazwana została "ciałoszustwem”. Pomijając fakt, że zakłóca to spójny odbiór serii, jest to także neologizm i po prostu źle się czyta. Uważam też za nieco dziwne, że gdy mamy do czynienia z wieloma dialogami w języku francuskim, polski czytelnik – czyli osoba, która zazwyczaj nie zna francuskiego, choćby ze względu na geopolitykę – nie dostaje tłumaczenia/przypisów, jak w tomach wcześniejszych. Owszem, Shannon nie tłumaczyła owych kwestii, ale język francuski jest najpopularniejszym językiem obcym w Wielkiej Brytanii, czego nie można powiedzieć o państwie nad Wisłą. Troszkę to nieprzemyślane.

Czas żniw to jeden z moich ulubionych cykli, ale mam wrażenie, że w tym tomie Shannon poszybowała z "bardzo dobrego” do "doskonałego”. Myślałem, że po trzech książkach w świecie Sajonu nic mnie już nie zaskoczy, natomiast nagromadzenie intryg, sekretów, tajemnic i zwrotów akcji w Końcu maskarady było wyjątkowe – w tym dobrym sensie. W połączeniu z przepięknym językiem, dobrze napisanymi dialogami i akcją trzymającą w napięciu uzyskaliśmy książkę, którą muszę wręcz określić jako perfekcyjną. Ze wszystkich tomów cyklu ten podoba mi się najbardziej i osobiście uważam, że nazwisko Samanthy Shannon powinno się wymieniać na jednym oddechu z takimi sławami jak Brandon Sanderson. Jeśli trzy ostatnie części Czasu żniw będą tak udane, dobrze przemyślane i świetnie napisane jak ta, to właśnie znalazłem swoje czytelnicze El Dorado.