Komórka

Autor: Dawid 'Fenris' Wiktorski

Komórka
Stara życiowa mądrość głosi, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Nie da się ukryć, że to one, a nie chęć niesienia światu pomocy, są główną motywacją koncernów farmaceutycznych, a ofiary to tylko nieuchronny skutek uboczny kolejnych projektów. Właśnie to zagadnienie porusza najnowszy thriller medyczny Robina Cooka – rzekome vademecum na bolączki systemu opieki zdrowotnej okazuje się śmiertelną pułapką dla części chorych.

Wspomnianym remedium ma być iDoc – nowatorska aplikacja, której niewiele brakuje do podręcznej jednostki sztucznej inteligencji, gotowej do zainstalowania na każdym smartfonie. Jakie zadanie ma ten program? Monitorowanie stanu zdrowia użytkownika, co pozwoli uniknąć zarówno jemu, jak i budżetowi, niepotrzebnych obciążeń w postaci wizyt u specjalistów i badań. Brzmi jak najskrytsze fantazje polityków zarządzających budżetem. Twórcy projektu ukrywają jednak przed mediami fakt, że kilku betatesterów aplikacji zmarło na skutek nadmiernego jej zawierzenia. Co odkrywa narzeczony jednej z ofiar iDoca.

Trudno patrzeć z nadzieją na Komórkę przez pryzmat wcześniejszych dokonań Cooka – owszem, zdarzały mu się powieści udane, ale znaczna ich część plasowała się grubo poniżej przeciętnej. Na szczęście kiepskie pomysły i raczej słabe pióro autor najwyraźniej zostawił za sobą, co Komórce wyszło tylko na dobre – w końcu mamy do czynienia z porządnie napisanym thrillerem medycznym. Może i intryga tym razem rozbija się o pieniądze, a tematyka czysto medyczna poruszana jest mimochodem, niemniej trzeba przyznać, że Cook wyszedł ze starcia z oczekiwaniami czytelników obronną ręką.

Amerykańskiego autora na pewno pochwalić należy za przejrzystość fabuły – poszczególne wątki bardzo naturalnie splatają się w jedną całość  nie przywodząc przy tym na myśl afery szytej grubymi nićmi (co było widoczne choćby w Mutancie). Owszem, można mieć kilka zastrzeżeń co do samej genezy korporacyjnego spisku i kilku aspektów działania tegoż, ale na szczęście nie są to problemy na tyle poważne (Cook na przykład bardzo mocno przecenia możliwości dzisiejszych smartfonów, z których robi miniaturowe laboratoria polowe), by nie machnąć na nie ręką i rozkoszować się przyjemnością płynącą z lektury. Nie da się ukryć, że faktów ewidentnie naciąganych na potrzeby fabuły można wymienić znacznie więcej, ale… po co? Jest to tym bardziej bezcelowe, że całokształt Komórki jest zaskakująco strawny i przyjemny w odbiorze, bo i sam Cook przestał silić się na niepotrzebny patos i naukowe dywagacje.

Dotychczasowe dokonania Cooka na polu thrillerów medycznych bywały (rzadziej) lepsze i (częściej) gorsze, co mogło skutecznie zniechęcić część czytelników do sięgania po jego kolejne teksty. Komórka może nie dorównuje jego sztandarowej Comie, niemniej trzeba przyznać, że jest to zaskakująco dobrze napisana powieść, w której medycyna pojawia się nie tyle jako nauka, lecz raczej sposób na zarobienie ogromnych pieniędzy. Owszem, nie ma co się łudzić, że recenzowany tytuł dorównuje mistrzom gatunku, niemniej jest to książka na tyle dopracowana, że pozwoli spędzić z nią kilka całkiem przyjemnych godzin.