Kochanka Szamoty, kochanek Kalergis

Autor: Staszek Krawczyk, Jakub Nowak, Marcin Waincetel

Kochanka Szamoty, kochanek Kalergis
Recenzje powieści lub antologii to często teksty syntetyczne, których podstawowym walorem powinna być zwięzłość. Tutaj idziemy w inną stronę, proponując Wam dłuższą dyskusję na temat jednego krótkiego utworu – swobodniejszą, ale też dokładniejszą, przetykaną przykładami i cytatami. Rzecz dotyczy noweli Stefana Grabińskiego Kochanka Szamoty, a rozmawiają: Jakub Nowak, Marcin Waincetel i Staszek Krawczyk.

______________


Czym jest ten świat?


Marcin: Ciekawe jest dla mnie to, w jaki sposób Grabiński ukazuje nam pewne detale dotyczące świata przedstawionego w noweli. Czytając o nich po raz któryś z kolei, możemy zwrócić uwagę na takie szczegóły jak opis budynku, w którym mieszkała Jadwiga: "Zastanowił brak życia. Pałac wyglądał jak wymarły…". Zauważmy, że w wewnętrznym głosie Szamoty da się usłyszeć nutkę racjonalności. Bohater wyczuwa, że coś jest nie tak. Na przekór zdrowemu rozsądkowi stara się jednak brnąć do przodu. Dzięki wyobraźni – dzięki niej, bo niby przez co innego? – ożywia on zapomniane i opuszczone miejsce. Pałac staje się jakby grą, w której złudzenie zaczyna przybierać bardzo wiarygodną postać…

Czy przekonuje was to, w jaki sposób Grabiński buduje swój świat – mieszając realność z nierealnością? Zwróćmy uwagę, że ową granicę pomiędzy dwoma porządkami bardzo często ustanawia główny bohater nowel. Linia tworzy się i przebiega w umyśle i duszy romantyka. Czyż nie?

Jakub: Angielskie powiedzenie mówi "beauty is in the eye of the beholder", a u Grabińskiego w oku patrzącego tkwi nie tylko piękno, ale też rzeczywistość. Bohater rzeczywiście zachowuje pewne pozory zdrowego rozsądku, lecz pozostają one tylko na marginesie. Stanowią swoisty przypis do tego, co naprawdę Szamotę napędza. Przypisy te są jednak ważne dla czytelnika, który może dzięki nim zachować pewną ostrożność względem pozostałych obserwacji autora. Przy drugim czytaniu fragmenty ukazujące opętanie bohatera wręcz rzucają się w oczy.

Staszek: To chyba dobry moment, aby nawiązać do podtytułu: "Kartki ze znalezionego pamiętnika". Takie sformułowanie podkreśla autentyczność ukazanych zdarzeń, wzmacnia złudzenie prawdopodobieństwa. Jednocześnie świadomy czytelnik może w tym dostrzec literacką grę: niby-pamiętnikarstwo to znana artystyczna konwencja. Pytanie o status świata przedstawionego zostaje zatem postawione, zanim jeszcze zacznie się zasadniczy tekst noweli.

Czy to jest miłość?


Staszek: Nowela rozpoczyna się jak rasowa opowieść o miłości. Mamy słowo "kochanka" w tytule, jest też biblijny cytat o jedności małżonków. Wymowę tego ostatniego podkreśla Wujkowy przekład, zachowujący pierwotną etymologię: "mąż – mężyna", tak samo jak w hebrajskim isz – iszsza (podobnie było też u świętego Hieronima: vir – virago). A potem jeszcze ta seria zdań o szczęsnym upojeniu, wypowiedzianych z właściwą modernistom subtelnością. Zastanawia mnie też nazwisko głównego bohatera: jak sprawdziłem, szamot to materiał otrzymywany z gliny, a z niej powstał również starotestamentowy Adam.

Marcin: Odwołując się do Biblii: czyż Kalergis nie jest figurą podobną do Ewy, pierwszej kobiety stworzonej z żebra Adama? W tym porównaniu trzeba jednak być ostrożnym. Wszakże Jadwiga Kalergis to nie kobieta z krwi i kości…

Staszek: Myślę, że to podobieństwo jest nieprzypadkowe. Do Biblii zresztą nawiąże Grabiński także później, słowami "O jakżeś piękna, przyjaciółko moja", wyjętymi prosto z czwartego rozdziału Pieśni nad Pieśniami. Jadwiga Kalergis jako bohaterka quasi-biblijna – to zabieg całkiem śmiały. Pisarz nie będzie również szczędził erotyki, która w 1922 roku musiała brzmieć mocniej niż dziś ("Ruchem szybkim, nieuchwytnym odpięła z ramienia bursztynową fibulę, odsłaniając przede mną bezcenną pychę swego ciała. I tak posiadłem ją w bólu i tęsknocie bez miary"). Czytamy zatem tekst świadomie naruszający pewne normy – rzecz częsta i może nawet zasadnicza w literaturze grozy. Inna sprawa, że nie nazwałbym tej noweli skandalizującą, Młodopolacy nie takie rzeczy robili.

Tak czy inaczej, skoro bohaterka noweli pojawia się i w motcie, i w tytule, następujące pytanie wydaje się kluczowe. Kim – albo czym – jest Jadwiga Kalergis?

Marcin: Staszku, jest to pytanie trafne i zasadnicze, chociaż wydaje mi się, że wymaga ono drobnego uzupełnienia. Może powinno brzmieć raczej: "Kim – bądź czym – dla Jerzego Szamoty jest Jadwiga Kalergis?". To ważne przede wszystkim dlatego, że to główny bohater opowieści, Szamota, który jest jednocześnie jej narratorem, niejako ożywia swoją kochankę. Bez niego byłaby ona tylko owym "kadłubem kobiecym – kadłubem bez piersi, bez ramion, bez głowy…". Natomiast z nim, czy też dzięki niemu, cielesna forma zyskuje uzupełnienie. Pytanie tylko: jak je nazwać?

Kalergis jawi się nam jako niespełniona miłość. Obiekt pożądania i fascynacji. Fantazji, o której marzyła i wciąż marzy postać stworzona przez Grabińskiego. To chyba najoczywistszy trop. Chociaż czy jedyny i czy słuszny?

Kochanka Szamoty


Staszek: Warto może przytoczyć nieco informacji o nazwisku "Kalergis". Jak pisze Jerzy Jankowski w książce Nieromantyczni romantycy: "Maria Kalergis należała do romantycznych widm kobiecych, które krążyły po całej Europie, od Paryża do Petersburga i od Londynu do Rzymu, zatrzymując się na dłużej w modnych kurortach. Towarzyszył im zwykle orszak wielbicieli". Co prawda słowo "widma" w tym cytacie zostało użyte w sensie przenośnym, ale piękno kobiety oraz jej tajemniczy życiorys – jedni uważali ją za westalkę, inni za rozpustnicę – przybliżają Marię Kalergis do bohaterki naszej noweli. Wygląda na to, że Grabiński nieprzypadkowo dobierał nazwiska: najpierw Szamota, a teraz jego kochanka. Słusznie podkreślaliście znaczenie szczegółów, które ujawniają się czasem przy drugiej lub trzeciej lekturze – na pierwszy rzut oka tekst jest dość prosty, ale sporo się w nim kryje.

Jakub: Interpretacji i zagadek mamy tu multum. Tropem oczywistym wydaje się obłęd głównego bohatera. Niczym w nowelach Poego mamy tu bowiem do czynienia z tzw. narratorem niewiarygodnym. Jadwiga może być albo ofiarą, albo wytworem stanu psychicznego Szamoty. Ta pierwsza hipoteza wiąże się z obecnością zwłok w tajemniczym domu oraz z informacją o śmierci Jadwigi w Alpach. Nie da się jednak ukryć, że jest to opcja mało prawdopodobna i posiadająca słabe oparcie w tekście. W noweli można znaleźć również fragmenty wskazujące na to, że bohater-narrator upaja się dziwnymi specyfikami. Tajemnicze wywary powodują z czasem skutki ("Czuję zawrót w głowie, żar w żyłach. Muszę mieć gorączkę, bo wargi mam spękane i dziwną gorycz w ustach"), które farmaceuta lub inny spec zapewne mógłby skojarzyć z konkretną substancją. Jeśli jednak rzeczony kadłub jest prawdziwy, to otwarte pozostaje pytanie: skąd się wziął? Przecież nie przywędrował z Alp.

Idąc tym tropem – niezwykle intrygujący wydał mi się fragment dotyczący fizycznego podobieństwa kochanki do samego Szamoty ("Przypadkowe podobieństwo tych szczegółów fizycznych zastanawia tym bardziej, że kształty znaków nie mają wcale cech typowych i często spotykanych – przeciwnie, posiadają charakter wyjątkowy i silnie zindywidualizowany"). Czyżby bohater projektował samego siebie? Czy kochanka stanowi jego odbicie?

Staszek: Mnie takie odczytanie przekonuje. Przypomnijmy sobie, że motto z Księgi Rodzaju kończy się słowami "y będą dwoye w yednem ciele". Zbieżność znamion to kolejne świadectwo na rzecz tego, iż warto myśleć o bohaterach jako symbolicznych potomkach Adama i Ewy. Tyle że tutaj jedność ciała (kiedy narrator kłuje kochankę igłą, sam zaczyna broczyć krwią) została przerobiona w coś potwornego. To jest naprawdę niepokojący obraz relacji między męskością a kobiecością: albo mężczyzna tak bardzo potrzebuje dopełnienia, że goni za nim aż do szaleństwa, albo kobieta ma w sobie demoniczną siłę, która mężczyznę niszczy. A może jedno i drugie naraz. Pewnie następnym krokiem mogłoby być powiązanie tego wszystkiego z klimatem epoki: głośną książką Ottona Weiningera Płeć i charakter, Freudowskim obrazem kobiet jako istot z osłabionym superego, popularnością motywu femme fatale w młodopolskiej prozie (przykładem z dziedziny fantastyki może być Aza ze Starej Ziemi Jerzego Żuławskiego).

Na koniec drobna uwaga dotycząca "dziwnych specyfików". Wydaje mi się, że przytoczony przez Ciebie stan bohatera można częściowo wytłumaczyć zakochaniem, a częściowo – złowrogim wpływem Jadwigi Kalergis. Substancje narkotyczne wyciąłbym brzytwą Ockhama. Być może jednak nie dostrzegam ważnych detali?

Jakub: Zacznę od końca – rozstrzygnięcie względem stanu bohatera zależy od tego, czy Jadwiga była rzeczywista, czy też nie. A jeśli była, to czym? Nawet jeśli odrzucić substancje narkotyczne, to pozostaje zwichrowanie psychiczne narratora. Może być więc nawet i tak, że jedność Szamoty i Jadwigi nie jest jedynie jednością mentalną, a i fizyczną. Rozwiązanie zdroworozsądkowe (a takie często stają się finałem podobnych opowieści) kazałoby sugerować, że Szamota rzeczywiście kłuł siebie, a majaki kazały mu sądzić, że było inaczej.

Pomimo tego, że skłaniam się właśnie ku tej wersji, warto się zastanowić nad tym, co niesie ze sobą ta pierwsza. Jeśli rzeczywiście Szamota spotykał się nie tylko ze swoimi urojeniami, to kim była Jadwiga? Nie mamy powodów, żeby podawać w wątpliwość informacje o jej śmierci w Alpach. Jedyną alternatywą byłoby sfingowanie śmierci przez Kalergis, ale to z kolei rodzi pytanie: po co? Jedynie po to, żeby zbałamucić biednego Szamotę? Nie miałoby to większego sensu. Czyżby więc ktoś się podszywał pod Jadwigę? Może to upiór jakiś tajemniczy lub inny doppelganger? Ta ostatnia opcja w połączeniu ze wspomnianymi powiązaniami rodzi myśl, że może to jakieś mroczne odwrócenie samego Szamoty.

Operacja wykonana przywołaną już brzytwą Ockhama kazałaby jednak wyrugać takie interpretacje, gdyż zdają się oddalać za bardzo od materii literackiej. Nieco szkoda, że Szamota jest bohaterem "znikąd", a wszystko, co o nim wiemy, wiemy od niego samego.

Marcin: To prawda, że informacje dotyczące protagonisty są bardzo oszczędne i prezentowane jedynie przez osobę narratora, a więc samego Szamotę. Możemy się jednak domyślać, że jest on specyficzną, nieco tajemniczą osobą, której relacje z otoczeniem są, a przynajmniej mogą być, skomplikowane. Zwróćmy uwagę chociażby na to, jak za pomocą sentencji Horacego scharakteryzował ludzi, którzy mogliby zobaczyć jego kochankę: Odi profanum vulgus, co znaczy mniej więcej "gardzę tłumem, unikam go". W odpowiedzi od przedstawicieli owego tłumu usłyszymy za to: "Istny wariat z tego Szamoty – wyraził się półgłosem referent teatralny – od jakiegoś czasu sfiksował do reszty. Gadać z nim nie można".

Ograniczona perspektywa, z której poznajemy głównego bohatera, nie pozwala nam udzielić jasnych odpowiedzi. Uważam jednak, że ma to swoje pozytywne strony. Wszak to, co niedopowiedziane, skłania nas do interpretacji, stawiania pytań prowokujących dyskusje takie jak ta.

Kochanek Kalergis


Marcin: Mówimy o szaleństwie, które bezustannie towarzyszy osobie narratora. Jakub wysuwa hipotezę związaną z potencjalnymi środkami odurzającymi, mogącymi dodatkowo nasilać ten niecodzienny stan duszy naszego bohatera. Staszek natomiast skłaniałby się ku szaleństwu, którego przyczyną jest obsesyjna miłość, namiętność i pożądanie wobec Jadwigi Kalergis. Wydaje mi się, że druga opcja wydaje się pewniejsza, ale… Co gdybyśmy połączyli te dwa stanowiska?

Co jeśli… Szamota był podtruwany? Może ktoś nieprzychylny jego osobie postanowił uczynić z niego ofiarę perfidnego żartu? Pytanie tylko: kto i po co? Zapytacie zapewne, skąd taka hipoteza. Postanowiłem przyjrzeć się noweli pod kątem używek, które stosował Szamota. Co zatem mamy? Już na początku, w momencie gdy nasz nieszczęśnik otrzymuje list od swej przyszłej kochanki, dowiadujemy się następującej rzeczy: "Biorę do ręki jej list, tę bezcenną koloru lila ćwiartkę papieru, z której ulatnia się subtelna woń heliotropu, i odczytuję po raz nie wiem który…". Biorąc pod uwagę, że niektóre rodzaje rośliny heliotropu zawierają w sobie substancje toksyczne, w połączeniu z absyntem spożywanym w posiadłości Kalergis nietrudno o omamy i wizje. Jak słusznie zauważył jednak Jakub, takie dywagacje odbiegają chyba zbytnio od literackiego materiału.

Staszek: Nawet jeżeli miejscami oddalamy się od tekstu, to dzięki temu powstają intrygujące pomysły. Na przykład to, co napisał Jakub o doppelgangerze, powiodło mnie do takiego pytania: może Szamota wcale nie kocha Jadwigi, lecz samego siebie? Ściślej: własne wyobrażenia?

Marcin: A może chcąc odszukać jakiejś odpowiedzi dotyczącej postawy i charakteru Szamoty, powinniśmy zastanowić się, czy w tekście nie znajdziemy jakichś autobiograficznych tropów pozostawionych mniej lub bardziej świadomie przez Grabińskiego? Wszakże ów demoniczny wizerunek kobiety mógł wywodzić się z realnych, niekoniecznie udanych doświadczeń pisarza z przedstawicielkami płci przeciwnej. Jego relacje z kobietami określane były jako trudne, nierzadko nieszczęśliwe. Wspominał o tym na tegorocznym Polconie Paweł Mateja w zajmującej prelekcji poświęconej życiu i twórczości Grabińskiego. Kto wie czy nieudane związki nie działały stymulująco na rozwój literackich pomysłów autora?

Poza tym warto zwrócić uwagę na stosunek Szamoty do kochanki. Jest prawie jej wyznawcą, a określenia przyrównujące ją do mitycznej Junony, opiekunki kobiet, tylko podkreślają ten boski charakter. Co więcej, taka postawa mężczyzn wobec kobiet pojawia się także w innych nowelach Grabińskiego. Na przykład w tekście W domu Sary możemy odczytać, że główny bohater również pozostawał w strefie wpływów swojej kochanki: "Zrazu nie unikałem towarzystwa ludzi, z czasem zacząłem się ograniczać do sfery wyłącznego obcowania z nią". Czyżbyśmy mieli do czynienia z przejawem jakiejś formy wampiryzmu?

Staszek: Tak! Bo czy to przypadek, że Jadwiga przez pół roku spotyka się z bohaterem wyłącznie wieczorami, a w ciągu dnia nie da się jej nigdzie zastać ("Chociaż ściemniło się już zupełnie, w oknach nie ujrzałem świateł – dom głuchy był i ślepy, jakby w nim nikt nie mieszkał. Widocznie spędzała wieczory w jednym z pokoi wychodzących na północ")? Jest wampirem metaforycznym, ma też cechy wampira – by tak rzec – realnego. Podkreślić też można motywy Meduzy i Gorgony, które wzmacniają symbolikę potworności.

Czym może być ten świat?


Staszek: Jedna myśl na koniec. Sporo czasu przeznaczyliśmy na rozmowę o tym, które z wyjaśnień są trafne, a które mylne. Tymczasem wynikiem naszej dyskusji nie powinno chyba być dojście do jednej prawdy o tym, co wydarzyło się w świecie przedstawionym. Niewykluczone, że literackie poznanie nie powinno polegać na odejmowaniu, lecz na dodawaniu. Nie na odkrawaniu nieistotnych szczegółów od twardego rdzenia, ale na gromadzeniu wszelkich odczytań, które jedynie razem mogą oddać sprawiedliwość dziełu. (Przenośnię zaczerpnąłem od Andrzeja Nowaka, poznańskiego socjologa. Co prawda użył jej w odniesieniu do nauki, ale tutaj także zdaje się dobrze działać).

Jakub: Nie wypada mi się nie zgodzić, gdyż sam przepadam za dziełami, które Umberto Eco określa jako otwarte. Pełne niedopowiedzeń dzieło Grabińskiego tym lepiej nadaje się do wspomnianego "dodawania". Niejednoznaczne zakończenie, duża liczba szczegółów, które mogą mieć wartość interpretacyjną, a nawet i pojedyncze frazy – wszystko to może być źródłem dodatnim. Możemy się spierać, możemy przerzucać argumentami, ale i tak każdy sam decyduje o tym, która wersja jest jego. Co więcej – każde czytanie może przynieść zmianę tego wyboru.

Marcin: Właśnie tak. Każdy z nas wskazał na interesujące aspekty noweli Grabińskiego. Czy będziemy tu mówić o opętaniu, motywach wampirycznych, relacji pomiędzy męskością a żeńskością, odwołaniach do Biblii, czy stanie psychicznym głównego bohatera, możemy dać się ponieść wielu odczytaniom prowokującym raczej do zadawania pytań niż do udzielania jednoznacznych odpowiedzi. Sugestywna i refleksyjna twórczość naszego mistrza horroru może zatem być ciągle odkrywana na nowo. Niech tak zostanie.