Kiedy zawodzi grawitacja - George Alec Effinger

Żegnaj cyberlaleczko

Autor: Marcin 'Seji' Segit

Kiedy zawodzi grawitacja - George Alec Effinger
Typowa wizja dark future, serwowana przez cyberpunkowych autorów, zakłada zazwyczaj prymat japońskiej technologii idący w parze z kulturowymi wpływami Nipponu. Japonia jest wszędzie: od (neo)jenów poczynając, poprzez przynależne gatunkowi gadżety i dekoracje, a na wszechobecnej yakuzie kończąc. George Alec Effinger w swojej wizji przyszłości również spojrzał na Wschód, zatrzymał się jednak na wysokości Mekki, wskazując na islam jako główną siłę świata przyszłości. Rzecz jak najbardziej na czasie, prawda? Co ciekawsze, powieść Kiedy zawodzi grawitacja napisana została w 1987 roku – czyni to wizję w niej zawartą tym bardziej ciekawą, bo wydającą się dzisiaj bardziej realistyczną, niż w momencie powstania dwadzieścia lat temu.

Budajin, dzielnica miasta położonego gdzieś na Bliskim Wschodzie. Dzielnica, do której lepiej się nie zapuszczać, odgrodzona z trzech stron murem i stanowiąca "naturalny habitat" dla wszelkiego rodzaju podejrzanych knajp i jeszcze bardziej podejrzanych interesów. Budajin to religijne, muzułmańskie getto, w którym wszyscy (mniej lub bardziej) prawowierni wyznawcy nauk Proroka są braćmi – póki nie zajdzie potrzeba przypomnienia komuś jego etnicznych korzeni (zwłaszcza europejskich lub pochodzenia z krajów Maghrebu). Wtedy zaś muzułmański egalitaryzm okazuje się odrobinę podszyty rasizmem.

Marîd Audran jest detektywem w Budajin. Muzułmanin z niego kiepski, algiersko-francuskie pochodzenie też niezbyt ułatwia mu pracę, ale dzięki temu Audran z wprawa porusza się na granicy getta i Zachodu, który czasem wkracza miedzy mury dzielnicy. Mimo tych oczywistych wad, dla władających Budajin arabskich szefów półświatka (trzymających się tak tradycji arabskiej, jak i sur Koranu) Marîd bywa często jedyną osoba władną rozwiązać jakiś problem w sposób subtelny i dyskretny.

A ludziom posiadającym władzę się nie odmawia – byłoby to po pierwsze głupie, a po drugie odmowa dla brata muzułmanina byłaby obrazą. Dlatego też Audran trafia w sam środek sprawy morderstw dokonanych na ludziach związanych z Friedlanderem Bejem, "opiekunem i patronem" całego Budajin. Dotychczas niezależny, detektyw znajduje się pod presją – z jednej strony nie chce być uznany za kogoś pracującego dla Beja, z drugiej zmuszony jest dla dobra śledztwa poddać swe ciało modyfikacjom finansowanym przez zlecającego je patrona. Marîd do tej pory unikał wszelkiego rodzaju technologicznych usprawnień, tak samo jak i noszenia broni, zadowalając się pochłanianiem olbrzymich ilości narkotyków i swoją reputacją na ulicy, gwarantująca mu bezpieczeństwo. Teraz jednak nie ma wyboru.

Jak widać, realia odgrywają w powieści dość istotną rolę. Nie jest to zwykły cyberpunk, w którym pojawiają się wszechwładne korporacje, odrutowane uliczne zbiry i zmyślni hackerzy. Effinger umieścił akcję bezpośrednio na ulicy, choć - ku mojemu rozczarowaniu – nie zrezygnował z sięgnięcia po wielką politykę (co ujawnia się pod koniec powieści i zbyt silnie kontrastuje z resztą fabuły). Kiedy zawodzi grawitacja oferuje czytelnikowi świat brudny, pełen cieni i niejednoznacznych postaci, ale pozostawia pewien niedosyt pod względem przedstawienia funkcjonującej w nim technologii.

Effingerowi udało się uniknąć gadżeciarsta, zarazem jego wizja świata osadzona w okolicach roku 2200 nie oferuje zbyt wiele nowości. Podstawową bronią są pistolety igłowe, choć pojawiają się wzmianki o laserach. O sieci nie wspomina nikt. Na ulicy główna rolę odgrywają chirurgiczne modyfikacje ciała i umysłu. Te pierwsze pozwalają z kobiety zrobić mężczyznę – i odwrotnie – lecz w stopniu o wiele bardziej zaawansowanym niż dzisiaj. Transformacja jest niemal perfekcyjna. W barach jako prostytutki i tancerki pracują "przeróby", ludzie po całkowitej zmianie płci (wliczając w to zmiany w kośćcu), prawdziwe dziewczyny są w Budajin takim samym kuriozum, jak uczciwy, pełen zapału policjant.

Grzebanie w głowie to z w zasadzie jedyny u Effingerowi przejaw cybertechnologii (poza łączonym z ciałem metalem występuje też nieco biotechnologii). Autor konkretnie opisuje tylko dwa rodzaje wszczepów. Pierwszy pozwala czytać dady – moduły oferujące wiedzę na dowolny temat, od architektury po znajomość języków obcych. Drugi zaś obejmuje mody – pełne przekształcenia osobowości. Zależnie od preferencji stać się można każdym, od fikcyjnego Jamesa Bonda aż po prawdziwą Janis Joplin, wraz z ich charakterystycznymi nawykami, wiedzą i umiejętnościami (tak, to jest przyszłość przemysłu porno – każdy może stać się w sypialni Jenną Jameson). Jedne i drugie wszczepy potrafią namieszać w mózgu, zwłaszcza przy korzystaniu z pirackiego oprogramowania.

O tym, co istnieje poza Budajin, dowiadujemy się niewiele. Pojawiają się takie smaczki jak Ludowa Republika Lotaryngii, Czwarta Rzesza czy też rozpad USA i Związku Radzieckiego na niewielkie, niezależne kraje, ale czytelnik nie otrzymuje większej ilości informacji, poza kilkukrotnym stwierdzeniem prymatu muzułmańskiego w Europie.

Świat wykreowany w Kiedy zawodzi grawitacja ma jedną wadę: autor korzysta z niego wtedy, kiedy mu to pasuje, na zasadzie przywoływanych w odpowiednim momencie dekoracji. Tyczy się to głównie islamu – przyznaję, spodziewałem się rozważań nad przyszłością tej religii, a dostałem zestaw ozdób, który, choć rozbudowany, pozostawia pewien niedosyt. Być może zabrakło tu kontrastu z nieopisanym w powieści chrześcijaństwem przyszłości. W każdym razie do stworzenia egzotycznej powieści detektywistycznej ornamentów wystarczyło. Przydałby się jednak głębszy wgląd w stosunek islamu choćby wobec "przerób" i zmian dokonywanych poprzez mody i dady w ludzkim umyśle (stworzonym wszakże przez Allacha).

Właśnie, powieść detektywistyczna w egzotycznej scenerii – od samego początku widać, że Effinger nawiązuje do nurtu noir. Mamy tu odwołania i do twórczości Raymonda Chandlera, i do powieści Rexa Stouta. Pojawiają się także inne postacie oraz motywy zaczerpnięte z XX-wiecznej popkultury, takie jak chociażby powiązany z morderstwami mod Jamesa Bonda. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, a Marîd Audran raz za razem cynicznie komentuje wydarzenia. Co prawda nie pije whisky, ale, jak już wspomniałem, faszeruje się różnego rodzaju chemią (na kaca, na uspokojenie, na obudzenie, na lepszy humor). Doskonale odnalazłby się on w latach trzydziestych ubiegłego stulecia.

Redaktorowi Kiedy zawodzi grawitacja można zarzucić jedynie drobne uchybienia, takie jak raz czy dwa zaburzony szyk zdania ("zakładanie torby na ramię z pieniędzmi"). W okładkowym blurbie pozostawiono anglojęzyczne "Khan", podczas gdy w treści książki występuje już polskie "Chan". Można też mieć pewne wątpliwości co do zamiany w niektórych miejscach angielskiej transkrypcji arabskich nazw na polską – oryginalne Budayeen zmieniono na Budajin. Owszem, pozornie czyta się to tak samo, ale osoby jako-tako zaznajomione z łacińskim zapisem arabskich słów "j" przeczytają poprawnie jako "dż". Są to jednak usterki mogące razić jedynie purystów.

Z kolei takie, a nie inne przełożenie tytułu, dodaje – być może niezamierzenie – pewnego smaczku całości. "When gravity fails" to wers z Just Like Tom Thumb's Blues, piosenki Boba Dylana, cytowanej zresztą na łamach powieści. Tyle, że w cytacie "gravity" przełożono na "powagę" (cóż, przetłumaczono także nazwę alei Rue Morgue...), a w tytule stanęło na "grawitacji". Na szczęście można to potraktować jako grę słów – świat Marîda w pewnym momencie staje na głowie, a zażywane narkotyki do ziemi nie zbliżają, wręcz przeciwnie. Przydałoby się jednak nieco więcej konsekwencji.

Kiedy zawodzi grawitacja to dobra powieść. To porządny, czarny kryminał w muzułmańsko-cyberpunkowej otoczce. Zawiodą się na nim jedynie miłośnicy gadżetów, powinien natomiast ucieszyć wszystkich miłośników Philipa Marlowe’a, Sama Spade’a i Nero Wolfe’a. Interesujące będzie również poszukiwanie nawiązań do współczesnych produkcji powstałych po 1987 roku – pierwszy nasuwa się film Dziwne dni. Żal trochę zmarnowanego potencjału związanego z islamem, ale jako że jest to pierwszy tom trylogii, pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych częściach będzie lepiej.

Jako ciekawostkę można dodać, że świat trylogii zaadoptowany został na potrzeby gry fabularnej Cyberpunk 2020. R. Talsorian Games wydało dodatek When Gravity Fails, napisany we współpracy z autorem powieści.