Kate Daniels #10. Magia triumfuje

Nie do końca pożegnanie

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Kate Daniels #10. Magia triumfuje
Finałowa część cyklu o Kate Daniels w końcu trafiła na nasze półki. Ilona Andrews nie zawodzi – powieść jest dobra. Tylko serce boli, że musimy się pożegnać z tą bohaterką i jej światem.

Jeszcze w dziewiątym tomie, zatytułowanym Magia łączy, wydawało się, że Kate została postawiona w sytuacji bez wyjścia. W Magia triumfuje autorzy już na samym początku pokazują nam, że w sumie to może być gorzej: rodzi się syn Kate i Currana, którego Roland usiłuje zabić tuż po jego narodzinach, a w granicach Atlanty pojawiają się starzy wrogowie, Gromada prawdopodobnie spiskuje przeciwko naszej bohaterce, przyjaciele się od niej odwracają, a na przedmieściach tajemniczy nieprzyjaciel pozostawia po sobie masowe groby pełne wygotowanych ludzkich szczątków. Co teraz?

Ten tom jest – jak widać po opisie wyżej – bardzo intensywny. Mimo to tempo akcji nie przytłacza, autorzy zgrabnie i sprawnie zaprojektowali tę opowieść, aby nie męczyła ani odbiorcy, ani postaci. Kładą przy tym spory nacisk na kwestie związane z emocjami bohaterki: osamotnienie, strach o rodzinę, rozdarcie w obliczu niełatwych decyzji. A że wiemy doskonale, jak uparta jest Kate (także gdy chodzi o jej własne bezpieczeństwo) oraz to, jak duet Andrews lubi pomaltretować czytelnika, do samego końca nie wiemy, czy bohaterka i jej bliscy przeżyją. Napięcie jest ogromne, a książkę czyta się jednym tchem – generalnie fani znający dorobek autorów dokładnie tego mogli spodziewać się po Magii triumfuje.

Ostatecznie dostajemy naprawdę niezłe, satysfakcjonujące zakończenie serii. Wiele wątków jest podomykanych, i chociaż czytelnicze serce może boleć, że to koniec przygód z nieustępliwą najemniczką, to dobrze móc spokojnie pożegnać cykl. Warto dodać, że pomimo iż czytamy ostatni tom o Kate Daniels, pojawia się tu kilka niespodzianek dotyczących niektórych ze znanych nam już bohaterów; wszystko to niejako doprowadziło Ilonę i Gordona Andrews do napisania kolejnych książek osadzonych w świecie Kate (niewydane u nas Iron and Magic i Blood Heir). Czytający po angielsku mogą więc kontynuować tę podróż, a także sięgnąć po spin-offy: powieść dotyczącą Andrei, zanim została Betą Klanu Hien, Gunmetal Magic, i mikropowieści skupione na Dali i Jimie. 

Jako całość cykl o Kate Daniels zasługuje na naprawdę dobrą ocenę. Spajająca tomy intryga jest ciekawa, nawet jeśli miejscami naczelny protagonista jest przesadnie potężny. Autorzy zadbali o wiarygodny, wyraźny rozwój bohaterów, gdzie kolejne wydarzenia i upływ czasu wpływają na postaci, ich uczucia oraz działania – Kate i Curran pokazują to najwyraźniej, ale reszta menażerii też nie jest traktowana po macoszemu. Zgrabnie napisane sceny akcji, brak nacisku na jeden konkretny wątek (np. romantyczny czy rodzinny), a przede wszystkim konstrukcja tytułowej protagonistki – odbiegająca od stereotypowej “bad girl” z wielu urban fantasy – owocują dobrą lekturą i niezłą rozrywką. No i nie bez znaczenia jest warsztat Ilony i Gordona Andrews, którzy mają dryg do pisania ciekawych postaci i przyjemnych dialogów, a przy tym pogrywania ze stereotypami i popularnymi tropami.

Należy także wspomnieć, że tym razem za tłumaczenie odpowiadała Kaja Makowska (podobnie jak w przypadku 9. tomu). Trzeba jej oddać, że wyszło jej to całkiem porządnie – momentami bohaterowie może wypowiadają się w nieco nietypowym (by nie rzec – dziwnym) stylu, ale poza tym uniknęła koszmarków znanych z przekładów poprzednich części. 

Ogółem zarówno Magia triumfuje, jak i cała seria o Kate Daniels stanowią przykład urban fantasy godnego polecenia. Historie napędzane przez sprawczych bohaterów i bohaterki, z interesującym pomysłem na świat, z autorami, którzy bez problemu sterują emocjami czytelników – czego chcieć więcej?