» Fragmenty książek » Kandydatka: fragment 2

Kandydatka: fragment 2


wersja do druku

Kandydatka: fragment 2

Niepokój wypełniał każdą moją chwilę po przebudzeniu się w trakcie czternastu długich dni,

gdy jechaliśmy do północno-zachodniej twierdzy Ferren’s Keep. Większość podróży byłam pogrążona

w rozmyślaniach, patrzyłam na mijane pola i koryta rzek. W obliczu nasilających się ataków rebeliantów, nadchodzącej wojny z Caltothem i mojej nowej pozycji tuż przy granicy doradcy Korony postanowili, że z przyszłą księżniczką cały czas będzie przebywać jeden z rycerzy z Królewskiego Pułku. I tak jak Darren kilka lat wcześniej, gdy drogę do akademii spędził w towarzystwie strażników, miałam ze sobą Paige, młodą, starszą ode mnie cztery lata rycerkę. Nie była zbyt rozmowna, odzywała się tylko wtedy, gdy było to niezbędne. Gdy próbowałam rozwinąć dialog, marszczyła jedynie czoło. Wyczuwałam, że wcale nie była nieśmiała, ale raczej nie darzyła mnie zbytnią sympatią. Kiedy już wypowiadała jakąś opinię, była bardzo ostra, a ja wtedy żałowałam, że w ogóle zachęcałam ją do rozmowy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Paige była wysoka, dobrze umięśniona i miała prawie taką rangę, jak mój młodszy brat Derrick. Ubierała się tylko w kolczugę i męskie ubrania. Przepiękne brązowe włosy ukrywała, zaplatając je w warkocz. Gdy na kogoś patrzyła, mrużyła oczy i mogło się wydawać, że natychmiast wyrabiała sobie o nim opinię. Była plebejuszką, ale jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak ona. Gardziła pogaduszkami, drwiła ze wszystkich moich sugestii i przypatrywała się każdemu podróżnemu – nawet tym wysoko urodzonym – z taką samą podejrzliwością.

Kiedy za trzecim razem próbowałam wciągnąć ją w rozmowę, warknęła na mnie, żebym patrzyła na drogę, a potem dodała obojętnie:

– Moja pani.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nie wiedziałam, co robić. Myślałam, że skoro mamy takie samo pochodzenie, będziemy mogły się zaprzyjaźnić. Obie byłyśmy kobietami, które podniosły swój status społeczny dzięki ciężkiej pracy, poza tym byłyśmy na siebie skazane do momentu, aż król zmieni decyzję. Zaprzyjaźnienie się ze sobą było więc logiczne – miałyśmy spędzić razem mnóstwo czasu – widziałam jednak, że moja towarzyszka miała inne plany. Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy, pomijając dwa konflikty w kwestii tego, w którą stronę jechać.

Większość podróży spędzałam na podziwianiu widoków, co było łatwe, bo jechałyśmy coraz dalej na zachód.

Równiny ustąpiły miejsca sosnom i kępom gęstej, słodko pachnącej trawy, a cienkie strumyki połączyły się i stały rzeką. Jej brzegi porastały drzewa. Moimi ulubionymi były te o gęstych gałęziach, wielkich, lśniących liściach i malutkich czerwonych kwiatach. Goździkowce.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zanim się zorientowałam, dojechałyśmy do małej wsi.

Demsh’aa. Dom.

Miałyśmy spędzić tutaj tylko jedną noc, ale ku rozgoryczeniu mojej towarzyszki uparłam się na cały dodatkowy dzień, by odwiedzić rodziców. Nie widziałam ich od czasu egzaminu na pierwszym roku, czyli od czterech lat. Paige zostawiła mnie samą i poszła na targ, by uzupełnić zapasy, a ja zaczęłam oglądać zmiany, jakie zaszły tutaj pod nieobecność moją i braci. Cieszyłam się, że rodzinie zaczęło się o wiele lepiej wieść. Wcześniej apteka zajmowała pokój w domu rodziców, ale ponieważ Alex i ja przysyłaliśmy pieniądze – gaża Derricka była o wiele niższa niż wynagrodzenie maga – nasi rodzice mogli pozwolić sobie na kupno domu blisko centrum miasteczka i wzięli na praktyki dwie młode dziewczyny, które wolały zająć się lokalnym handlem, zamiast uczęszczać do którejś z trzech wojennych szkół.

Rodzice przepraszali za to, że nie mogli być na odznaczeniu moim i Alexa, a ja rozumiałam, że nie chcieli zostawić sklepu w samym środku szkolenia praktykantek. Poza tym ceremonia odznaczenia magów nie była przeznaczona dla szerszej publiczności. Z pewnością nie mogliby wziąć udziału w uczcie, musieliby za to odbyć długą podróż. Bardzo się cieszyłam, że rodzice wspierali moją naukę.

Oczywiście przywiozłam wielkie wieści…

Ale tydzień wcześniej przybył wysłannik Alexa – chociaż to wcale nie ułatwiło rodzicom zrozumienia całej sytuacji.

Mój ojciec cały czas był w szoku. Gdy podczas praktyk pisałam listy do domu, nie wspominałam o Darrenie – głównie dlatego, że nie wiedziałam, co napisać – tak więc ojciec zupełnie nie spodziewał się tego, że ja i książę się w sobie zakochamy.

Moja matka była bardziej wyrozumiała i powiedziała, że w trakcie naszych egzaminów na pierwszym roku zauważyła, że coś się dzieje.

– Cały czas się na ciebie gapił. Czułam, że kryje się za tym coś więcej… Ale czegoś takiego bym się nie spodziewała! Trudno było to zaakceptować. Książę wybrał ich nisko urodzoną córkę nie na kurtyzanę, a na żonę.

Moi rodzice byli szczęśliwi, ale zdezorientowani, a ja nie miałam dostatecznie dużo czasu, żeby wyjaśnić im, jak to się stało. Szczerze mówiąc, też jeszcze nie do końca do siebie doszłam. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzają. Nie mnie.

Porozmawialiśmy o nadchodzących naborach kandydatów. Rodzice obiecali, że przyjadą, by popatrzeć na mnie i Alexa.

– Do tej pory dziewczyny będą umiały już poprowadzić sklep – zapewniali.

Rozmawialiśmy też o ślubie. Ojciec jako pierwszy spytał o brak ustalonej daty. Gdy próbowałam wszystko wyjaśnić, mama zamilkła. Odezwała się dopiero, gdy następnego ranka siodłałam konia.

– Ryiah, uważaj na siebie. Król z pewnością nie jest zadowolony z faktu, że jego syn wybrał ciebie, byś zasiadała z nimi przy stole.

Kiwnęłam głową w milczeniu. Już wcześniej się nad tym zastanawiałam. Miałam zamiar trzymać się od króla i jego następcy tak daleko, jak to tylko możliwe – był to kolejny powód przyjęcia przeze mnie propozycji dowódczyni Nyx. Szybko pożegnałam się z rodzicami i razem z Paige wróciłyśmy na piaszczystą drogę, prowadzącą stromo pod górę do wielkiego lasu na północy. Królewski Szlak omijał podstawę Żelaznych Gór. Reszta naszej podróży przebiegła bez zakłóceń. Paige i ja spędziłyśmy kolejne noce w przydrożnych gospodach i dobrze się bawiłyśmy.

Gdy wreszcie dostrzegłyśmy kamienną fortecę wbudowaną w jedną z gór, westchnęłam z ulgą. Moja towarzyszka uczyniła to samo.

To był wspaniały obraz. Godzinę wcześniej zaszło słońce. Olbrzymią fortecę ożywiały setki migoczących żółtych plam. Na wszystkich ścianach płonęły pochodnie, znajdowały się również przy każdej czatowni, aż wreszcie światło znikało w samej górze.

Z miejsca, w którym stałyśmy, zobaczyłam blask metalu wokół najniżej położonych wartowni. Metal ciągnął się od najniższego punktu fortecy aż do podnóża góry.

Ściągnęłam lejce i kopnęłam klacz, by ruszyła przed siebie.

Ferren’s Keep.

***

– Proszę podać nazwiska i cel.

Zgłosiłyśmy się do strażnika stojącego na skraju wieży.

Zatrzymałyśmy konie i pokazałyśmy oficjalne dokumenty – zgodę na moją służbę w Ferren’s Keep od dowódczyni Nyx i rozkazy Paige od Korony. Żołnierz i dwóch jego towarzyszy dokładnie przeczytali wszystkie dokumenty i sprawdzili pieczęcie, żeby upewnić się, że papiery nie zostały sfałszowane. Gdy zaczęli machać rękami, żebyśmy jechały dalej, rozległ się szczęk kolczug.

Ruszyłyśmy drogą w górę, końskie kopyta stukały o skalne podłoże, aż wreszcie dotarłyśmy do podstawy fortecy: wystającego barbakanu strzeżonego przez żołnierzy.

Ponownie pokazałyśmy nasze dokumenty i brama została otwarta. Wewnątrz twierdzy proces powtórzył się raz jeszcze, przy następnej bramie sprawdzili nas kolejni strażnicy, a potem oddałyśmy konie czekającemu już stajennemu.

Weszłyśmy po stromych schodach i wkroczyłyśmy w długi tunel prowadzący do samej wieży.

Mijałyśmy piętro po piętrze, komnatę po komnacie, gdzie nie zajrzałyśmy, tam zmagazynowane zapasy. Były tam olbrzymia studnia, beczki z ziarnem, stosy drewna na opał, broń i drabiny na siano. Zauważyłam mnóstwo mieczy, sztyletów, oszczepów i wszelkie możliwe zbroje: zbroje płytowe, kolczugi, karwasze i tuniki. Twierdza gromadziła zapasy, by przetrwać oblężenie.

Ja widziałam to wszystko podczas ostatniego roku praktyk, ale Paige była pod wrażeniem. Od jakiegoś czasu już nie marszczyła brwi. Przyglądała się wszystkiemu szeroko otwartymi oczami i bez zażenowania zaglądała do mijanych pomieszczeń.

Przeszłyśmy obok zamkniętych wzmocnionych drzwi – prywatnych sal konferencyjnych dowódczyni i jej osobistych komnat. Dalej znajdowała się o wiele większa przestrzeń, przeznaczona na spotkania całego pułku. Za kilka minut miałyśmy dojść do męskich koszarów – bardzo długiego rzędu pryczy pod ścianą. Wiedziałam, że za nimi mieściły się koszary dla kobiet, a odrobinę dalej tunel się kończył. Z drugiej strony również stali strażnicy.

Wyjście prowadziło do miasteczka Ferren, nazwanego od twierdzy, bo dotarcie do niego było możliwe jedynie przez tunel.

Ferren leżało w niewielkiej dolinie. Wokół niego wznosiły się strome ściany skał. Ze względu na wielkość i lokalizację stało się domem najlepszych kowali w królestwie, słynnych kobiet i mężczyzn, którzy zaopatrywali armię Korony w najlepszą stal. Pod pewnymi względami masowa produkcja broni w Jerarze stanowiła najcenniejsze źródło Korony. Miasteczko było zarezerwowane tylko dla miejscowego pułku i kowali oraz dla niewielkiej, ale gościnnej społeczności, która musiała istnieć w każdym

mieście, by mogło ono przetrwać.

Zaprowadziłam Paige do części przeznaczonej dla kobiet i zaczęłyśmy się rozpakowywać. Zostawiłyśmy otwarte drzwi. Oba baraki były puste, co oznaczało, że pułk jadł kolację w jadalni na drugim piętrze.

– Ryiah? To ty?

Odwróciłam się i zobaczyłam chudego chłopaka o bursztynowych oczach i czarnych kręconych włosach. W jednej ręce trzymał szmatę i gapił się na mnie z otwartymi ustami. Był moim kolegą z praktyk, widzieliśmy się zaledwie trzy tygodnie wcześniej, podczas ceremonii odznaczenia.

– Ray!

– Wiedziałem, że przyjmiesz ofertę dowódczyni Nyx. – Wyszczerzył zęby. – A kogo ze sobą przywiozłaś?

Paige spojrzała na niego chłodno.

– Strażniczkę. Która nie bierze udziału w niepoważnych rozmowach.

Zamarł.

– Ja też się cieszę, że cię poznałem.

Moja rycerka od razu go zignorowała, zajęła się składaniem koszul i przenoszeniem ich do skrzyni, stojącej przy jej pryczy. Zirytowała mnie. Z całą pewnością będę musiała później sobie z nią porozmawiać.

– Przepraszam za nią. – Uśmiechnęłam się kretyńsko. – Paige i ja mamy za sobą długą podróż. I moja towarzyszka jest bardziej podenerwowana niż zwykle. – Tak naprawdę sądziłam, że taka się już urodziła, ale nie miałam ochoty tego wyjaśniać. – Chciałam się najpierw rozpakować, a dopiero potem spotkać z dowódczynią.

– Nadal je kolację razem z resztą… Jeśli chcesz, to cię tam zaprowadzę.

Zawahałam się. Wolałam wcześniej się umyć – brałam gorącą kąpiel w każdym zajeździe, w którym się zatrzymywałyśmy, ale i tak miałam brudne włosy i ubranie. Pamiętałam jednak, że na kąpiel w jednej z dwóch małych łaźni w Ferren czekało się co najmniej godzinę. A z drugiej strony… Dlaczego nie? Reszta pułku skończyła właśnie wielogodzinne ćwiczenia, wszyscy pocili się w zbrojach, więc będę do nich idealnie pasować.

– Prowadź!

***

Gdy weszliśmy do jadalni, ujrzałam mnóstw twarzy. Twierdza Ferren’s Keep miała największy pułk na północ od Devon. Gdy wszyscy byli na miejscu, przebywało tutaj około dwóch tysięcy osób, ale rzadko się to zdarzało, ponieważ piętnaście z dwudziestu stuosobowych jednostek zawsze było na patrolu. Tak czy siak pułk miał jedną piątą wielkości Armii Korony, ale i tak był cztery razy większy niż pozostałe pułki. Oddziały w większości miast liczyły około pięciuset żołnierzy.

Ferren’s Keep idealnie nadawało się do umieszczenia dużego pułku na wypadek, gdyby Armia Korony miała wysłać na północ dodatkową pomoc.

Jednakże w twierdzy żyło się skromnie. Wszystko tutaj było podniszczone, jedzenie tłuste i przegotowane, suszone mięso i stary chleb – tak jadało się w mieście, które nie miało wsparcia miejscowych rolników. Zobaczyłam pięćset spoconych twarzy, walczących o resztki jedzenia i pochylających się nad kuflami z piwem.

– Zachowują się jak stado wygłodniałych psów – mruknęła Paige.

Otworzyłam już usta, żeby odpowiedzieć, że my wyglądamy nie lepiej, ale zamarłam. Chociaż tłum był bardzo gęsty, moją uwagę niemal natychmiast przykuł jeden człowiek. Nie dało się przegapić jego szerokich ramion i zaraźliwego śmiechu.

Ian. Ian tu był. Ray zobaczył, gdzie patrzę, i pokiwał głową.

– Przyjechał dwa dni temu, tuż po mnie. Chyba nie spodobało mu się w Porcie Langli. Jayson też tutaj jest. Odkąd go odznaczono, dostał już dwa awanse. A jeśli dobrze się przyjrzysz, zauważysz również Ruth z Alchemii. Ferren’s Keep to popularne miejsce.

– Co za niespodzianka...

Odwróciłam się i znalazłam twarzą w twarz z dowódczynią Ferren’s Keep, imponującą, choć nieco niską kobietą po czterdziestce, z blond włosami przyciętymi przy uszach i stalowoszarymi oczami, które

dostrzegały wszystko. Zajmowała jedno z najbardziej pożądanych stanowisk w całym królestwie.

Nyx bacznie mi się przyjrzała, a potem skrzyżowała ręce na piersi.

– Cieszę się, że przyjęłaś moją ofertę, magini Ryiah.

Nie wiedziałam, czy po ostatnich wydarzeniach będziesz skłonna to uczynić. Niektórym tytuł może uderzyć do głowy.

Oblałam się rumieńcem.

– Jeszcze nie mam żadnego tytułu.

Uniosła brew.

– A co na to Korona?

– Król zgodził się, żebym służyła w pułku pani dowódczyni do ślubu księcia Blayne’a… Ale zawsze pozostanę maginią bojową Jeraru. Żaden tytuł tego nie zmieni.

– I nie oczekujesz żadnych specjalnych przywilejów? Prywatnej komnaty? A może wyższej pozycji w moim pułku? Bo ja awansuję ludzi tylko na podstawie ich osiągnięć.

Nie dałam się podpuścić.

– Chciałabym być traktowana tak samo, jak każdy inny mag, który wchodzi do tej twierdzy.

Paige wydała z siebie nieartykułowany dźwięk.

– Na pewno nie!

– Twierdza jest w porządku. – Spojrzałam groźnie na moją strażniczkę. – Będę otoczona setkami dzielnych kobiet i mężczyzn, którzy walczą za nasz kraj. Gdzie będę lepiej chroniona?

– Przy mnie! Najlepsza będę ja, rycerka wyznaczona przez samego króla!

– To twoja praca właśnie stała się o wiele prostsza.

Paige się skrzywiła, ale nie odpowiedziała.

Dowódczyni Nyx uśmiechnęła się z rozbawieniem, błysnęła białymi zębami. Natychmiast mnie to uderzyło – byłam zszokowana niczym po nagłym zanurzeniu w wiadrze wody. Przecież królewska strażnika potrafiła tylko marszczyć czoło.

– Zapewniam cię… Możesz mi jeszcze raz przypomnieć swoje imię?

– Paige – odparła krótko rycerka.

– Paige, moi ludzie są tak samo dobrzy, jak twój pułk w stolicy. Ryiah znajduje się w dobrych rękach. – Nagle Nyx zobaczyła kogoś za naszymi plecami i skinęła na niego. – A teraz musicie mi wybaczyć, idę na spotkanie.

Ray, Ryiah będzie służyć w twoim oddziale razem z resztą nowo przybyłych. Z samego rana masz przedstawić ją sir Gavinowi. Paige, póki tu jesteś, możesz służyć obok swej podopiecznej, o ile będziesz wykonywać rozkazy dowódcy jej oddziału. Sądzę jednak, że otrzymałaś jedynie rozkazy bezpiecznego przywiezienia i wywiezienia Ryiah z mojej wieży, prawda?

Paige spojrzała na nią ze złością, podczas gdy ja podziękowałam dowódczyni za tę chwilę rozmowy. Nyx przeszła przez zatłoczoną salę, a stojąca obok mnie Paige pociągnęła nosem.

– Nie podoba mi się ta dowódczyni.

Stłumiłam śmiech.

– Tobie nikt się nie podoba. Nawet ja.

– Ale jej naprawdę nie lubię.

Ray i ja wymieniliśmy zmęczone spojrzenia, a Rycerka zabrała komuś z talerza na wpół zjedzoną kromkę chleba i bez skrępowania zaczęła ją zjadać.

– N o co? – spytała ostro. – Dopóki jesteś otoczona przez „kompetentnych” rycerzy, jestem bezużyteczna. Czyli mogę sobie coś zjeść. A może z tym też powinnam ustąpić?

Ray poklepał mnie współczująco po ramieniu.

– Idę się umyć, zanim reszta mężczyzn pójdzie do łaźni. – Kiwnął brodą w stronę Paige. – Powodzenia ze… wszystkim.

Gdy tylko odszedł, odwróciłam się do mojej rycerki i westchnęłam.

– Spędzimy razem dużo czasu. Odrobina radości z pewnością nie sprawi, że nie wypełnisz swoich obowiązków.

– Radość jest dla głupców z leniwymi umysłami. A ja nie jestem ani głupia, ani leniwa.

I to był koniec rozmowy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kandydatka
Cykl: Czarny Mag
Tom: 3
Autor: Rachel E. Carter
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 18 września 2019
Liczba stron: 432
ISBN-13: 9788328061415
Cena: 41,99 zł



Czytaj również

Kandydatka
Miłość i polityka
- recenzja
Kandydatka
- fragment
Ostatnia walka
Jerar w ogniu
- recenzja
Ostatnia walka
- fragment
Adeptka
Duma i uprzedzenie i magia
- recenzja
Pierwszy rok
Młodzieżowe fantasy o szkole magii
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.