Jak poślubić wampira milionera - Kerrelyn Sparks

Autor: Artur 'Vermin' Tojza

Jak poślubić wampira milionera - Kerrelyn Sparks
Jako mężczyzna raczej nieczęsto sięgam po komedie romantyczne. Jeszcze rzadziej zdarza mi się czytać tak zwane paranormalne romanse. Tak się jednak złożyło, że wpadła mi w ręce książka niejakiej Kerrelyn Sparks, Jak poślubić wampira milionera. Sam tytuł wydał mi się nieco śmieszny i nawiązujący do tanich czytadeł spod znaku Harlequina, jednakże na szczęście ta powieść w niczym ich nie przypomina.

Fabuła rozgrywa się w czasach współczesnych, gdzie obok niczego nieświadomych ludzi, w ukryciu żyją wampiry i inne dzieci nocy. Społeczeństwo krwiopijców jest jednak podzielone na dwie frakcje: jedni z nich popierają sprawę ochrony ludzi, aby móc spokojnie egzystować i nie narażać niepotrzebnie swej powoli wymierającej rasy na straty; drudzy wolą otwarte polowania na ludzką krew, bo to zapewnia im siłę i wolę życia. Na czele zwolenników pokojowej koegzystencji stoi niejaki Roman Draganesti – multimiliarder, który dorobił się fortuny na syntetycznej krwi. Pewnego razu przytrafia mu się niemiła przygoda − w bardzo głupi i wręcz absurdalnie śmieszny sposób wyłamuje sobie kieł. Co gorsza, ma niedługo wygłosić przemówienie na ważnym zlocie głów wampirzych rodzin, a brak tak charakterystycznego narządu dla jego rasy z pewnością wzbudziłby śmiech. Czas gra na jego niekorzyść, bo musi uporać się z problemem przed świtem, inaczej rana się zasklepi, pozostawiając malowniczy wyłom w uzębieniu.

Pech jednak nie ma zamiaru opuścić ani na chwilę naszego wampirzego bohatera. Gdy po wielu trudach udaje mu się w końcu znaleźć czynny całą dobę gabinet dentystyczny, jak na złość okazuje się, że piękna pani doktor jest ścigana przez rosyjską mafię. Gorzej – Rosjanie wysłali za nią płatnego mordercę, który w istocie jest wampirem i odwiecznym wrogiem Romana. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy dziewczyna okazuje się kompletnie niepodatna na hipnozę. Draganesti chcąc nie chcąc musi stanąć w jej obronie, co skutkuje lawiną zarówno dramatycznych, jak i absurdalnie śmiesznych wydarzeń.

Tak można by w skrócie zaprezentować początek przygód tajemniczego multimilionera i pięknej pani doktor, Shanny. Fabuła jest w sumie dość przewidywalna, co zresztą chyba nie powinno zbytnio dziwić. Jednak nie jest to jakiś znaczący minus, zwłaszcza że w książce znajdziemy zarówno dobre dialogi jak i plastyczne opisy. Na szczęście nie natrafimy tu na koszmarne, przyprawiające wręcz o torsje przemyślenia miłosne, jakimi uraczyć może czytelnika saga Zmierzch. Same wampiry są rasowymi krwiopijcami, unikającymi promieni słońca i czosnku; nikt tu nie świeci, nie płacze do poduszki za niespełnioną miłością i nie śmierdzi zmokłym psem. Zamiast tego mamy kilka ostrych pojedynków na szpony, głupie wpadki przyprawiające czytelnika o niepohamowane ataki śmiechu i całkiem zgrabnie skleconą fabułę.

Pisarka płynnie potrafi lawirować pomiędzy kolejnymi wątkami, a styl powieści jest lekki i przyjemny, dzięki czemu szybko się ją czyta. Nie ma tu ani przydługich wywodów filozoficznych, ani podwórkowej łaciny. Choć to ostatnie sporadycznie potrafi się znaleźć w dialogach, jednak w wersji bardzo słabej.

Muszę przyznać, że pani Kerrelyn Sparks mile mnie zaskoczyła. Byłem wręcz pewien, że przyjdzie mi przeczytać nudną, pełną łzawych wyznań i sztampową opowieść, a tymczasem dostałem całkiem porządną lekturę, taką w sam raz na podróż pociągiem czy autobusem.