» Recenzje » Inne pieśni - Jacek Dukaj

Inne pieśni - Jacek Dukaj


wersja do druku

Kompozytor Dukaj w najwyższej Formie

Redakcja: Olga 'Kitiara' Rostkowska

Inne pieśni - Jacek Dukaj
New weird jest gatunkiem literackim, do którego kwalifikuje się teksty znacznie wybiegające poza schematy gatunku, w którym są pisane. Do niedawna wydawało mi się, że pierwszy raz miałem do czynienia z new weird przy Wiekach światła Iana MacLeoda. Z tego powodu ten gatunek, wtedy jeszcze nieeksponowany w czeluściach Internetu tak bardzo jak teraz, kojarzył mi się ze steampunkiem (w jakiej to konwencji rozgrywają się Wieki światła). Potem przyszły Welin i Atrament Duncana, które uświadomiły mi, że new weird wcale nie jest równoznaczne z fantastyką osadzoną w wieku pary. A teraz coraz częściej spotkać można twierdzenia, iż człowiek nazywany dotąd najlepszym polskim pisarzem science-fiction, czyli Jacek Dukaj, obraca się tak naprawdę w innych klimatach.

Hieronim Berbelek jest handlowcem w średnim wieku, współwłaścicielem kompanii Njute, Ikita et Berbelek. Jeszcze niedawno był postrachem Europy, sławnym strategosem, przed którym drżeli władcy tego świata. W końcu jednak doszło do jego klęski – stanął twarzą w twarz z kratistosem Maksymem Rogiem, człowiekiem, którego aura wyraźnie odbija się w otaczającym świecie. I choć nasz bohater splunął Czarnoksiężnikowi w twarz, jego Forma okazała się zbyt słaba – stał się zaledwie cieniem samego siebie, schudł i skarlał, jego myśli nie krążą już wokół wielkich zwycięstw. Berbeleka poznajemy, kiedy powoli podnosi się z dawnych klęsk, choć nie w głowie mu już potyczki z kimkolwiek. Okaże się jednak, że to nie jego plany są najważniejsze – w życie Hieronima szybko wmieszają się jego dzieci, których właściwie nie zna, a także tajemnicza Szulima Amitace i Illea Okrutna, kratistos wygnany z Ziemi setki lat temu.

Fabuła i jej główna oś, jak to zwykle bywa u Dukaja, są tak niesamowicie rozbudowane i unikatowe, że niemożliwością byłoby porównać je z jakimkolwiek innym tekstem. Mamy tutaj kilkadziesiąt (nie przesadzam!) non stop przeplatających się wątków, które co i rusz zamieniają się priorytetami, dając uczucie niezwykłego dynamizmu oraz sprawiając, że książka świetnie nadaje się nawet na dłuższe posiedzenia. Tasują się tutaj dziesiątki postaci, wątków, miejsc, przez co książka wymaga nieustannego skupienia. Pozwoliło to Dukajowi na stworzenie różnorodności, którą porównać można chyba tylko do monumentalizmu Lodu, książki jakby nie patrzeć dwa razy obszerniejszej. Na początku fabuła rozwija się dosyć powoli, potem jednak, kiedy zaczynamy przyzwyczajać się do tempa typowego dla powieści obyczajowej, pojawia się prawdziwy przełom. I to przełom absolutny – wraz ze zmianą w charakterze Hieronima, zmienia się także świat i cała konwencja. Wszystko przyspiesza, dostaje przysłowiowego "kopa". Interesująca jest też sprawa zamknięcia utworu, które zdaje się być tak naprawdę podzielone na kilka części. Jeśli narysować by wykres napięcia końcówki Innych pieśni, trzeba by błyskawicznie rysować krzywą w górę i w dół. Z recenzenckiego obowiązku dodam, że zakończenie książki jest jednym z najbardziej niejednoznacznych, z jakimi przyszło mi się spotkać – zresztą fani Dukaja pytają go o to od dawna. Pisarz stwierdził, iż jego zamysłem było pozostawienie czytelnikowi prawa do dowolnej interpretacji zamknięcia.

Najbardziej niezwykłą cechą i zarazem największą zaletą Innych pieśni jest uniwersum, w jakim toczą się wydarzenia. Jest to świat całkowicie podporządkowany zasadom myślenia arystotelesowskiego (głównie filozoficznej teorii o dwoistości świata). Wszystkie ciała fizyczne są wyraźnie podzielone na Formę i Materię. Pierwsza jest aktualnym stanem drugiej, definiując ją w chwili dokonywania obserwacji. Jest to tłumaczenie niezwykle proste, ale chyba najlepiej oddaje istotę zachowań i relacji międzyludzkich w tym niezwykłym świecie. Zresztą nie tylko Arystoteles miał wpływ na to niezwykłe uniwersum – ideałem zachowań jest kalokagatia wywodząca się ze starożytnej Grecji, a granice imperium Aleksandra Macedońskiego do dziś mają wpływ na sytuację geopolityczną. W tak ukształtowanym świecie największe znaczenie mają kratistosi, będący więcej niż królami, jednak mniej niż bogami. Zostawiają oni swój potężny odcisk w kerosie, nazwanym w książce również woskiem, czyli obecnym obrazem świata. Mają oni tak potężny wpływ na otaczającą ich rzeczywistość, że ludzie automatycznie upodobniają się do nich fizycznie, kiedy przebywają pod ich anthosem (zasięgiem oddziaływania, swoistą aurą), często zmieniając również swój charakter. Obok tych niezwykłych potęg pojawiają się także teknitesi, potrafiący zmieniać keros permanentnie i demiurgosi, rzemieślnicy, którzy modyfikują Formę, pomagając sobie w pracy. Wydawać by się mogło, że jest to zdecydowanie świat bardziej fantasy niż science-fiction – nic bardziej mylnego! W książce ujrzymy niejedną podróż w kosmos i bombardowanie z orbity, a nawet bitwę poza atmosferą.

Na okładce możemy przeczytać, że Inne pieśni można interpretować różnie, między innymi jako powieść przygodową czy traktat filozoficzny. Brakuje mi tam jeszcze wspomnienia o licznych wątkach socjologicznych i psychologicznych, których mamy tutaj zatrzęsienie. Sama definicja Formy stwarza liczne okazje do rozmyślań nad kontaktami międzyludzkimi i pozwala obserwować niezwykłe zmiany społeczeństwa pod wpływem zmiany anthosu. Dukaj umie wykorzystywać takie okazje – znaczący procent objętości książki to długie monologi postaci i rozważania narratora, które prawie zawsze zahaczają o filozofię. Pojawiają się tematy, które można śledzić w prozie tego pisarza od lat – motywy potęgi i rozmyślania nad tym, czy człowiek może dorównać bogom. Widać tutaj odbicie starszych opowiadań pisarza: Ruchu Generała, IACTE czy Irrehaare. Późniejszą próbę przedstawienia tych problemów widzimy także w Perfekcyjnej niedoskonałości i Lodzie. Po raz pierwszy w prozie Dukaja zauważyć można też szczególne wyeksponowanie nowego wątku – wstydu. Podsumowując, mamy tutaj to, do czego prozaik już nas przyzwyczaił – trochę polityki, trochę socjologii, dużo teologii i filozofii (tym razem ze wskazaniem na teleologię).

Kolejnym interesującym elementem tej świetnie dopasowanej mozaiki są bohaterowie. Charakterystyki dynamiczne pociągają mnie już od czasu Potopu, a biografia Berbeleka jest tak urozmaicona, że głowa pęka. Hieronim, wraz ze zmianami w kerosie, zmienia siebie samego – począwszy od wyglądu, przez psychologię, skończywszy na moralności. To interesujący przykład tego, jak historia może stać się bohaterem, a bohater historią – tutaj nie jest to pusty slogan, da się to naprawdę odczuć. Zresztą jest to kolejny element bezpośrednio „zazębiający” się z odgórną koncepcją świata, wyraźnym podziałem na Formę oraz Materię i zmiennością tej pierwszej.

Z bohaterami drugoplanowymi jest niemal tak samo dobrze. Poczynając od tajemniczej Szulimy Amitace, którą czytelnik raz kocha, raz nienawidzi, wraz z bohaterem, przez Aliteę, córkę Berbeleka, która ma własne plany i sukcesywnie je wypełnia, aż do Aurelii, która waha się w wielu wyborach – wszystko to zaskakująca mieszanka, w której jednak łatwo odróżnić składniki. Gorzej sprawa wygląda z bohaterami epizodycznymi – tutaj też pojawiają się postaci interesujące, ale mamy takie ich zatrzęsienie, że czytelnik czasami musi naprawdę się wysilać, żeby ich rozróżnić. Nie pomaga też to, że duża liczba imion ważniejszych postaci zaczyna się na literę „A”. Jeśli jednak czytelnik gotowy jest do prawdziwego starcia z książką, a nie szybkiego przekartkowania, to nie będzie dla niego problemem cofnięcie się o kilka stron, żeby przypomnieć sobie imię danego bohatera. Większy kłopot znajdą tutaj zwolennicy systemu, według którego w książce każdy szczegół z poprzedniego rozdziału musi być wykorzystany w następnych. Pomijając fakt, że przy takiej mnogości wątków nie byłoby to możliwe - znikają tutaj znaczne ilości postaci, które poznajemy tylko dla przyjemności obcowania z nowym charakterem. Czytając Dukaja trzeba się albo do tego przyzwyczaić, albo pominąć to milczeniem. Jeśli jesteś miłośnikiem „strzelby na półce w rozdziale trzecim, strzelającej w siódmym”, Inne pieśni mogą cię po prostu zirytować.

Język Innych pieśni jest chyba najlepiej, być może poza Lodem, dostosowany do historii spośród wszystkich tekstów Dukaja. Dziesiątki neologizmów, zarówno leksykalnych, frazeologicznych, jak i znaczeniowych, pozwalają zagłębić się w tajemniczym świecie po szyję. Pojawi się także neologizm fleksyjny, który będzie wspaniałym „oczkiem” do każdego, kto przeczytał Perfekcyjną niedoskonałość. Obrazu dopełnia fonetyczno-ortograficzne podporządkowanie wyrazów wymowie i pisowni greckiej (to jest: polskiej translacji tejże). Na pochwałę zasługuje niezwykłe zróżnicowanie tempa akcji: czasami pojawiają się zdania składające się z samych czasowników, kiedy akcji pędzi na łeb na szyję; kiedy indziej zaś wielokrotnie złożone łamańce z licznymi wtrąceniami. W tą drugą manierę pisarz popada najczęściej podczas monologów narratora, które mogą okazać się znaczącą przeszkodą dla czytelnika zaczynającego swą przygodę z Dukajem – może się on łatwo zrazić. Właściwie to można te zdania-potwory tylko przelecieć wzrokiem, ale z pewnością nie to jest najlepszym sposób na pełen odbiór utworu. Dla kogoś, kto szuka dobrej powieści przygodowej, zmieniającej się niekiedy w powieść obyczajową, tak ciężki styl będzie znaczącą przeszkodą, ale zrekompensują mu to niespodziewane przyspieszenia. Przyjdzie mi powtórzyć to jeszcze raz: Inne pieśni wymagają skupienia, ale przyjemność obcowania z lekturą tak dobrą w każdym aspekcie wynagradza je z nawiązką.

Wydanie to kolejna mocna strona Innych pieśni. Twarda oprawa, wykonana naprawdę solidnie, zapewni książce długą żywotność. Dobry układ stron, odpowiednio dobrany rozmiar czcionki i przyjemny w dotyku papier (dosyć odporny na zabrudzenia) ułatwią czytanie i nie będą wyrywały czytelnika z odpowiedniego nastroju. I to, o czym zwykle nie piszę – strona graficzna. Tym razem muszę o tym wspomnieć, gdyż jest ona wykonana fenomenalnie. Okładka autorstwa Bagińskiego od razu przykuwa wzrok, cały projekt idealnie komponuje się z dużym nazwiskiem pisarza u góry (którego umieszczenie, notabene, kojarzy mi się ze starymi wydaniami Stanisława Lema – widać, polscy spece od science-fiction mają w tym względzie farta). Niesamowicie zaintrygowały mnie wklejki – ilustrator perfekcyjnie oddał klimat książki, umieszczając tam m. in. mapę świata w odwzorowaniu Eratostenesa i wizerunek latarni morskiej w Faros. Wszystko to sprawia, że kiedyś, kiedy będę spoglądał na moją biblioteczkę, na pewno zatrzymam się na dłużej przy książkach Dukaja – cała seria prezentuje się tak elegancko i szykownie, że będzie stanowiła prawdziwą ozdobę.

Czy Inne pieśni to new weird? Tak i nie. Raczej nie znajdziemy tutaj epigonizmów, wszystko jest zadziwiająco unikatowe i typowe tylko dla naszego mistrza science-fiction. Pojawiają się wspomniane już przygody pozaziemskie, które mogłyby klasyfikować lekturę jako fantastykę naukową. Podchodząc od całkiem innej strony, mamy tutaj także pierwiastki historii alternatywnej – w końcu to nasza Europa, nasz świat, w którym wszystko potoczyło się inaczej z powodu niezwykłych sił. Traktat filozoficzny? Też – cały czas obracamy się w końcu w filozofii Arystotelesa i skutkach wcielenia jego twierdzeń w życie. Każdy, kto przeczyta tę książkę chyba zgodzi się ze mną, że naprawdę trudno jednoznacznie zakwalifikować ją gatunkowo. Najlepiej uznać, że każdy znajdzie coś dla siebie – wszystko zależy od interpretacji. Komu więc ją polecić? Na pewno zadeklarowanym fanom Dukaja. Oni zapewne i tak sięgnęli po tę lekturę, aby upewnić się, że mistrz wciąż zajmuje pierwsze miejsce na podium polskiej science-fiction. Coś dla siebie znajdą także fani new weird – oni będą usatysfakcjonowani ciekawym podejściem do tematu i liczbą unikatowych elementów pojawiających się w powieści. Pod żadnym pozorem jednak nie należy dawać książki tym, którzy Dukaja chcą dopiero poznać – może ich ona łatwo zniechęcić, a ten pisarz wydawał już lektury dużo przystępniejsze. W końcu można podarować ją jakiemuś czytelnikowi, który lubi książki wydane na najwyższym poziomie – wydawnictwo nie jest co prawda tanie, ale "uszlachetni" każdą domową biblioteczkę, pokazując, że fantasta nominowany do Nike wcale nie jest nam obcy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Inne pieśni
Autor: Jacek Dukaj
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 15 maja 2008
Liczba stron: 528
Oprawa: twarda
Format: 150 × 210 mm
ISBN-13: 978-83-08-04226-7
Cena: 49,90 zł



Czytaj również

Rozmowy o Wyobraźni #1 - Inne Pieśni
Filozof, gawędziarz, poeta?
Kierunek: Noc
Nadzieja w ciemności
- recenzja
Inne światy
Dukaj, Małecki, Orbitowski i reszta
- recenzja
Ojciec
...czyli męskie relacje
- recenzja
Starość aksolotla
Człowiek 2.0
- recenzja
Perfekcyjna niedoskonałość
Transhumanistyczna powieść przygodowa
- recenzja

Komentarze


~Malkav

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Cena 49,90 mm ?:>
29-06-2008 22:58
Avarest^
    :P
Ocena:
0
mikro monety :)
29-06-2008 23:23
SolFar
   
Ocena:
0
miedzianych monet :)
30-06-2008 00:11
memnos
   
Ocena:
0
M&m'sów.
30-06-2008 00:30
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
49 naboi kalibru 90 mm
30-06-2008 00:34
assarhadon
   
Ocena:
0
Okładka - Tomasz Bagiński?
Dłuuuuga ta recenzja. Chyba niepotrzebne rozważania, co do gatunku powieści - new weird.
Ale poza tym naprawdę dobrze.
30-06-2008 07:41
Wiedźma
   
Ocena:
0
A ja nie zgadzam się z tą tezą, co do zaczynania przygody z Dukajem od "Innych Pieśni". Dla mnie była to pierwsza, nie licząc opowiadań, powieść tego autora, którą przeczytałam (tzn. mówię o pierwszy wydaniu, nie tym nowym ;)) i od samego początku mnie zachwyciła. Ta wielość wątków, specyfka świata - istne cudo. Już ani "Perfekcyjna niedoskonałość" ani nawet "Lód"nie miały dla mnie takiego uroku :).

Pozdrawiam!
30-06-2008 15:37
Miroe
   
Ocena:
0
Popieram przedmówczynię. Dopiero po przeczytaniu "Innych Pieśni" sięgnąłem po wcześniejsze utwory Dukaja, w tym "W kraju niewiernych", "Xavrasa..." etc. I wydaje mi się, że właśnie historia Berbeleka jest najprzystępniejszym utworem tego autora (może poza "Ruchem Generała"). Ba, przeczytałem ją szybciej niż "IACTE".

>Już ani "Perfekcyjna niedoskonałość" ani nawet "Lód"nie miały dla mnie takiego uroku :).

"Perfekcyjna..." rzeczywiście nieco odstaje, ale raczej tylko na poziomie stylu. Natomiast "Lód" był niczym balsam na moje zimnazowe serce.
30-06-2008 22:42
Zicocu
   
Ocena:
+1
Ja, jak to zresztą napisałem w recenzji, jestem zgoła innego zdania - uważam, że ogólnie powieści Dukaja lepiej czytać po opowiadaniach. Inne pieśni stawiam na równi z Lodem i Perfekcyjną - to według mnie trio fenomenalnych powieści, które powinien znać każdy szanujący się fan fantastyki. Co do przystępności - do operacji językowych Dukaja (neologizmów zarówno leksykalnych jak i znaczeniowych, słynnych zdań kilkakrotnie złożonych) łatwiej wtłoczyć się przez krótkie teksty. IMO oczywiście :P
01-07-2008 10:43
Siman
   
Ocena:
0
Osobiście jestem zdania, że książki Dukaja najlepiej czytać od pierwszej strony (przynajmniej ja tak robiłem). Czytanie od środka albo od końca może zrazić czytelnika ze względu na statystycznie większe zagęszczenie neologizmów, archaizmów i aforyzmów w środku tekstu.
01-07-2008 15:23
~musk

Użytkownik niezarejestrowany
    niepodobalomisie
Ocena:
0
Przeczytalem i sie zawiodlem. POczatek - bardzo intrygujacy, ale pozniej, gdy czytelnik chwyci juz idee swiata, powiesc, z intrygujacej paraleli naszego swiata i intrydze osnutej wokol tajemniczych sil, zamienia sie w totalna przygodowke. Ten zwrot nastepuje gdzies mniej wiecej w momencie, gdy narrator odchodzi od Berbeleka i zaczyna obserowac swiat oczami Aurelii. POtem jest juz tylko meczaca akcja, poprzetykana kilkoma na sile powciskanymi woltami politycznymi.
Co do jezyka: bardzo meczylo mnie te silenia sie na zmiane dynamiki akcji za pomoca zabiegow stylistycznych w stylu przeskokow z czasu przeszlego na terazniejszy. Manieryzmy z nieuzasadnionym uzyciem czasu zaprzeszlego. Postaci mnie nie przekonaly. Ciekawie zapowiadal sie Berbelek, po tylko, by zmienic go w przewidywalnego, topornego i dosc bezbarwnego kriatistobojce. Czytalo sie to niezbyt dobrze. Opisy... blabla... Przyznaje, ze za Dukaja siegnalem tuz po Tolstoju. To cos jak wycieczka z Paryza do Timisoary. Moze jestem zbyt krytyczny.
21-11-2008 15:05
L4D Raven
   
Ocena:
0
B. dobra książka. Świetne opowiadania !
27-06-2011 09:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.