Gwiazdozbiór Psa - Peter Heller
Postapokaliptyczna literatura została wzbogacona o kolejną pozycję, w dodatku osobliwą. Gwiazdozbiór psa Petera Hellera próbuje łączyć "postapo" z ekologią oraz prozą poetycką. Czym zaowocowała taka mieszanka?
Grypa wybiła 99% ludzkości. Hig i Bangley, którzy jako jedni z nielicznych zdołali przeżyć śmiertelną epidemię, łączą teraz siły, by wspólnie bronić się przed zagrożeniami. Mimo współpracy, nie ma między nimi przyjaźni, przez co Hig czuje się samotny. Jako jedyny prawdziwy kumpel musi wystarczyć mu stary pies Jasper, pozostały jeszcze z czasów sprzed apokalipsy. Zwierzak jest jednak coraz słabszy i zachodzi obawa, że niebawem przestanie dotrzymywać panu towarzystwa. Co wtedy zrobi Hig?
Zanim zrobi cokolwiek, upłynie wiele słów. Nie liczcie na lekką lekturę - narracja w Gwiazdozbiorze wzorowana jest na słynnej technice strumienia świadomości. Cała powieść to długi wewnętrzny monolog Higa, sklecony z nieuporządkowanych myśli, pisany bez przywiązania do zasad gramatyki i interpunkcji oraz bez wyodrębnionych z tekstu dialogów, z urywanymi w połowie zdaniami. Poza powyższymi eksperymentami formalnymi istotną rolę pełni przyroda, której poświęcono wiele wierszowanych opisów, próbujących oddać uczucia, jakie wzbudził w Higu dźwięk szemrzących liści lub widok jeleniej padliny. Czy tak postmodernistyczną postapokalipsą warto zawracać sobie głowę? Spieszę z podpowiedzią - poniżej wszystkie „za” i „przeciw”.
Dlaczego powinno się przeczytać powieść Hellera? Po pierwsze dlatego, że autor zdobył za nią wiele nagród i wyróżnień, których lista zajęłaby połowę recenzji. Po drugie, można samemu przekonać się, czy książka słusznie osiągnęła status bestsellera na Amazonie. Po trzecie dlatego, że fragmentami przewijają się w niej warte uwagi spostrzeżenia o życiu i samotności. Po czwarte - gdzieniegdzie błyska odrobina literackiego czaru.
Dlaczego nie powinno się czytać powieści Hellera? Ponieważ historia, której wystarczyłoby na niewielkie opowiadanie, została rozciągnięta na blisko czterysta stron. Poza tym, poetyzujące zadęcie autora często przerasta jego talent i wygląda, jakby tekst wyszedł spod magicznego Pióra Ambitnego Stylisty +10 do egzaltacji stylu, -5 do klarowności. Ale przede wszystkim dlatego, że strumieniowe przeskoki świadomości Higa są nieporadne, a w połączeniu z lichym piórem wywołują czasem komiczne wrażenie: ("Idziemy między topolami które pogłębiają ciemność. Zatrzymuję się, wypuszczam uzdę sań i obejmuję duże drzewo we fryzie słodkiej szałwii która również jest bledsza niż noc, kępy między drzewami, pachnące przy tym i cierpkie. Przytulam szorstką korę, z nosem w żywicznej szczelinie, wdycham wanilię intensywną jak w brązowej buteleczce, drzewo gryzące i słodkie jak karmel. Czas kiedy wchodziliśmy do sklepów które tak pachniały. Zatrudniających licealistów w fartuchach którzy usiłowali nałożyć twarde lody. Wtedy wydawały się okrutnie twarde. Po co trzymać je tak zamrożone? Chude dziewczyny które odrzucały włosy w tył i traktowały każdy rożek jak odwiecznego wroga. Moje ulubione rumowo-rodzynkowe"). Czytanie tej powieści momentami boli. Zresztą, narrator sam siebie podsumowuje: "Ostro pojechałem, co? Napierdalam poezją aż miło".
Mnie nie było miło. Przy okazji polskiej premiery Gwiazdozbioru autor osobiście pofatygował się do naszego kraju, udzielił kilku wywiadów i ogólnie zrobił dobre wrażenie. Niestety, powieść napisał rozczarowującą. W temacie apokalipsy pozostanę raczej przy klasykach: McCarthym i Mathesonie.
___________________
Grypa wybiła 99% ludzkości. Hig i Bangley, którzy jako jedni z nielicznych zdołali przeżyć śmiertelną epidemię, łączą teraz siły, by wspólnie bronić się przed zagrożeniami. Mimo współpracy, nie ma między nimi przyjaźni, przez co Hig czuje się samotny. Jako jedyny prawdziwy kumpel musi wystarczyć mu stary pies Jasper, pozostały jeszcze z czasów sprzed apokalipsy. Zwierzak jest jednak coraz słabszy i zachodzi obawa, że niebawem przestanie dotrzymywać panu towarzystwa. Co wtedy zrobi Hig?
Zanim zrobi cokolwiek, upłynie wiele słów. Nie liczcie na lekką lekturę - narracja w Gwiazdozbiorze wzorowana jest na słynnej technice strumienia świadomości. Cała powieść to długi wewnętrzny monolog Higa, sklecony z nieuporządkowanych myśli, pisany bez przywiązania do zasad gramatyki i interpunkcji oraz bez wyodrębnionych z tekstu dialogów, z urywanymi w połowie zdaniami. Poza powyższymi eksperymentami formalnymi istotną rolę pełni przyroda, której poświęcono wiele wierszowanych opisów, próbujących oddać uczucia, jakie wzbudził w Higu dźwięk szemrzących liści lub widok jeleniej padliny. Czy tak postmodernistyczną postapokalipsą warto zawracać sobie głowę? Spieszę z podpowiedzią - poniżej wszystkie „za” i „przeciw”.
Dlaczego powinno się przeczytać powieść Hellera? Po pierwsze dlatego, że autor zdobył za nią wiele nagród i wyróżnień, których lista zajęłaby połowę recenzji. Po drugie, można samemu przekonać się, czy książka słusznie osiągnęła status bestsellera na Amazonie. Po trzecie dlatego, że fragmentami przewijają się w niej warte uwagi spostrzeżenia o życiu i samotności. Po czwarte - gdzieniegdzie błyska odrobina literackiego czaru.
Dlaczego nie powinno się czytać powieści Hellera? Ponieważ historia, której wystarczyłoby na niewielkie opowiadanie, została rozciągnięta na blisko czterysta stron. Poza tym, poetyzujące zadęcie autora często przerasta jego talent i wygląda, jakby tekst wyszedł spod magicznego Pióra Ambitnego Stylisty +10 do egzaltacji stylu, -5 do klarowności. Ale przede wszystkim dlatego, że strumieniowe przeskoki świadomości Higa są nieporadne, a w połączeniu z lichym piórem wywołują czasem komiczne wrażenie: ("Idziemy między topolami które pogłębiają ciemność. Zatrzymuję się, wypuszczam uzdę sań i obejmuję duże drzewo we fryzie słodkiej szałwii która również jest bledsza niż noc, kępy między drzewami, pachnące przy tym i cierpkie. Przytulam szorstką korę, z nosem w żywicznej szczelinie, wdycham wanilię intensywną jak w brązowej buteleczce, drzewo gryzące i słodkie jak karmel. Czas kiedy wchodziliśmy do sklepów które tak pachniały. Zatrudniających licealistów w fartuchach którzy usiłowali nałożyć twarde lody. Wtedy wydawały się okrutnie twarde. Po co trzymać je tak zamrożone? Chude dziewczyny które odrzucały włosy w tył i traktowały każdy rożek jak odwiecznego wroga. Moje ulubione rumowo-rodzynkowe"). Czytanie tej powieści momentami boli. Zresztą, narrator sam siebie podsumowuje: "Ostro pojechałem, co? Napierdalam poezją aż miło".
Mnie nie było miło. Przy okazji polskiej premiery Gwiazdozbioru autor osobiście pofatygował się do naszego kraju, udzielił kilku wywiadów i ogólnie zrobił dobre wrażenie. Niestety, powieść napisał rozczarowującą. W temacie apokalipsy pozostanę raczej przy klasykach: McCarthym i Mathesonie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Tytuł: Gwiazdozbiór Psa (The Dog Stars)
Autor: Peter Heller
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawca: Insignis
Data wydania: 17 kwietnia 2013
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Format: 140x207 mm
ISBN-13: 978-83-63944-10-0
Cena: 39 zł
Autor: Peter Heller
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawca: Insignis
Data wydania: 17 kwietnia 2013
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Format: 140x207 mm
ISBN-13: 978-83-63944-10-0
Cena: 39 zł
Tagi:
Peter Heller | Gwiazdozbiór Psa