Golem i dżin. Część 1

Magiczne istoty w Nowym Jorku

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Golem i dżin. Część 1
O ile jestem w stanie zrozumieć w pewnym stopniu, że wydawnictwom bardziej opłaca się rozbijać niektóre książki na dwa tomy, to jest to zabieg, którego szczerze nie cierpię. Jest to tym bardziej bolesne, jeżeli miejsce podziału następuje w momencie, w którym tak naprawdę nie można ocenić danej pozycji.

To ostatnie jest przypadłością Golema i dżina Heleny Wecker. Te ponad trzysta stron, wydane jako Część 1, to tak naprawdę bardzo rozwinięty wstęp do historii, w którym czytelnik poznaje tytułowych bohaterów, dowiaduje się o ich pochodzeniu, lękach, pragnieniach, o tym jak znaleźli się w USA, obserwuje ich asymilację w Nowym Jorku na progu XX wieku. Istnieje ledwo zarysowana główna nić fabularna, pojawiają się także wątki poboczne, ale z powodu podziału powieści trudno cokolwiek więcej o nich powiedzieć – nic nie jest w tej części domknięte i zakończone.

Nie przeszkadza to jednak cieszyć się ze snutej opowieści. Wecker do wątku głównego wplata wspomnienia z życia pustynnego dżina oraz te należące chociażby do starego rabina czy kabalisty, twórcy golema. Narracja prowadzona jest niespiesznie, nie należy spodziewać się dużej ilości akcji i wydarzeń zapierających dech w piersiach – znacznie więcej tutaj dokładnych opisów, tak otoczenia, jak i odczuć poszczególnych bohaterów. Część z nich jest bardzo intymna, spersonalizowana, przez co immersja w dany stan czy sytuację postaci przychodzi dość łatwo. Jednocześnie Wecker udaje się świetnie oddać wyobcowanie tytułowych istot oraz to, jak wyraźnie różnią się od zwyczajnych ludzi i z jakim trudem przychodzi im zrozumienie naszego świata (na przykład w rozmowach dżina na temat chodzenia na przyjęcia czy wiary). W sposobie prowadzenia narracji i w łatwości, z jaką zmienia perspektywę opowiadanej historii, ta autorka przypomina C.S. Friedman.

Wecker dość szczegółowo odmalowuje również Nowy Jork początków XX wieku – wskazuje na to, jak wspaniałym to miasto musiało wydawać się ówczesnym ludziom, szczególnie przybyszom zza oceanu. Co ważne, nie pomija kwestii trudnych i problematycznych – jak sytuacja kobiet czy powszechny antysemityzm. Dużo miejsca poświęcono także imigrantom i przeszkodom, jakie napotykali na swojej drodze, od nieuczciwości przypadkowo poznanych ludzi, przez nieznajomość języka, która zamykała przybyszów w małych gettach i jeszcze bardziej podkreślała ich obcość w USA.

Jednak mimo to nie jestem w stanie ocenić tej książki. Fabryka Słów oddała czytelnikowi do rąk zaledwie połowę powieści, która, chociaż zapowiada się bardzo dobrze i pod kilkoma względami wypada nieprzeciętnie, jest urwana i nie kończy żadnych wątków. Zachęcam do lektury Części 1, bo to kawałek dobrej literatury, ale z dalszymi sądami wstrzymam się do momentu przeczytania Części 2.