Genoboty

Wojna bez upiększania

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Genoboty
Są książki, których lektura pozostawia czytelnika w stanie oszołomienia i emocjonalnego wyczerpania. Pamięć o nich pozostaje na długo, wpływając na postrzeganie spraw, którym wcześniej nie poświęcaliśmy żadnej uwagi. Powieścią tego typu są Genoboty T. C. McCarthy’ego, pierwszy tom cyklu Podziemna wojna opowiadającego o militarnym konflikcie między Ameryką a Rosją.

Oscar Wendell, cywilny reporter marzący o Nagrodzie Pulitzera, na własne życzenie udaje się do Kazachstanu, aby przygotować materiał o podziemnych walkach amerykańskich i rosyjskich wojsk toczących się o złoża metali rzadkich. Porządny reportaż jest jego ostatnią szansą, aby udowodnić wszystkim (i sobie samemu), że narkotyki nie pozbawiły go dziennikarskiego talentu. Od momentu przybycia na front towarzyszy żołnierzom w ich codziennych zmaganiach, święci z nimi triumfy i smakuje porażki. Jednak wojna nie oszczędza cywilów. Oscar bardzo szybko zmienia się z obserwatora w aktywnego uczestnika wydarzeń, z bronią w ręku walczącego o przetrwanie w krwawej wojnie, gdzie każdy kolejny dzień jest walką nie tylko z Rosjanami, ale także z własną słabością, lękiem i poczuciem beznadziei.

Główny bohater, Oscar, jest pożałowania godną kreaturą, skłóconym z rodziną narkomanem stojącym na skraju zawodowej kompromitacji. Do Kazachstanu jedzie w poszukiwaniu sławy, ale także szukając swoistej rehabilitacji –- chce stać się lepszym człowiekiem i nauczyć się czegoś o życiu. Jak łatwo przewidzieć, wojenna rzeczywistość okazuje się zupełnie inna niż sobie wyobrażał. To krwawe, bezpardonowe walki, w trakcie których towarzysze broni giną w mgnieniu oka spaleni, rozstrzelani lub rozerwani na kawałki oraz długotrwałe okresy czekania, gdy najlepszym towarzyszem żołnierza wydaje się butelka wódki alko działka narkotyku zwanego cykiem, oferująca chwile wytchnienia i zapomnienia. Wojna pełna jest brudu, smrodu, śmierci i rozkładu i właśnie tego wszystkiego doświadcza protagonista, a wraz z nim czytelnik. Droga Oscara wiedzie przez pola śmierci, najgłębsze upodlenie, otchłanie beznadziei i wszechogarniającego, paraliżującego strachu przed śmiercią, czyniąc z niego pokrytego bliznami wiarusa nie będącego w stanie rozpoznać w lustrze własnej twarzy.

Oscar Wendell nie jest jedynym protagonistą Genobotów. Kolejnym głównym bohaterem jest sama wojna, ukazana przez McCarthy’ego bez chwały i patosu. Jej uczestnicy nie są superludźmi, tylko znerwicowanymi, skrajnie wyczerpanymi i przedwcześnie postarzałymi ludzkimi wrakami, z jednej strony marzącymi o pokoju,  z drugiej zaś lękającymi się końca wojny. Wojna zmienia ludzi. Zapuszcza w duszy korzenie, psuje ją i zatruwa, czyniąc z  żołnierzy puste, wypalone w środku skorupy. Dla wielu z nich wojna nigdy się nie skończy – jedni będą ją przeżywali wciąż od nowa we własnych wspomnieniach, inni z wyboru zaangażują się w kolejny zbrojny konflikt, gdyż walka jest dla nich czymś normalnym i mniej przerażającym niż powrót do cywilizacji i normalnego życia.

Niestety, żadna wojna nie obejdzie się bez ofiar. W Genobotach są nimi żołnierze ginący tysiącami, tak iż w końcu ich szeregi zasilają już tylko nastolatki i starcy. McCarthy pokazał ich wielu, jednak tylko kilku z nich wyróżnia się i na dłużej zapada w pamięć. Jednym z nich jest Wół, pierwszy opiekun i przewodnik Oscara po wojennych realiach. Kolejnym jest generał Urqhart, genialny strateg i dowódca, który mimo krytycznej sytuacji odmówił salwowania się ucieczką i postanowił walczyć ze swoimi ludźmi bez względu na końcowy rezultat. Są również dwaj towarzysze Wendella, wraz z którymi przebrnął on przez najgorszą wojenną zawieruchę – walczący w Legii Cudzoziemskiej Brytol oraz nastoletni ochotnik o ksywce Młody, początkowo pełen ideałów i chęci sprawdzenia swej wartości.

Na uwagę zasługują również tytułowe genoboty, przeżywające swój własny, nie mniej istotny od Wendellowego, dramat. Te z wyglądu identyczne, wyhodowane w laboratoriach i perfekcyjnie wyszkolone oddziały nastoletnich zabójczyń powszechnie uważane są  za nieznające lęku maszyny do zabijania. Odmawia im się prawa do indywidualności, uczuć, a po okresie dwuletniej służby – prawa do życia. Wpojono im przekonanie, iż ich przeznaczeniem jest walka i śmierć, w której leży chwała oraz droga do Zbawienia. Dopiero za sprawą dwóch gentów, Brigitte i Sophie, okazuje się, iż genoboty pragną czegoś więcej, że tak jak zwykli ludzie są ciekawe świata i życia, mają swoje marzenia i pragnienia. Wyraźnie zauważalne rysy indywidualności obu kobiet oraz ich wzruszająca niewinność czynią historię genobotów przejmującą i budzą wątpliwości, kto w tej krwawej wojnie ma w sobie więcej człowieczeństwa – pochodzące z laboratorium oddziały gentów czy jakże często wykazujący się bezprzykładnym bestialstwem ludzie.

T. C. McCarthy wie o czym pisze i widać to już na pierwszy rzut oka. Autor pracował dla CIA, gdzie poznał technologie militarne oraz nowoczesną broń, analizował również działania wojenne w czasie natarcia Amerykanów na Afganistan i Irak. Dzięki swej wiedzy i doświadczeniu jego powieść chwilami bardziej przypomina dokument niż science fiction, rysując przed oczami czytelnika niezwykle realistyczne (wręcz naturalistyczne) i plastyczne obrazy. Mimo nowoczesnego ekwipunku (jak np. wspomagane pancerze wyposażone w opcję kamuflażu termicznego i środowiskowego, w których żołnierze spędzają na froncie nawet całe miesiące) i broni (działka plazmowe, drony), zarówno przyczyny konfliktu, jak i sposoby prowadzenia walki wydają się wyjątkowo realne i boleśnie prawdopodobne. Autor niczym najlepszy korespondent wojenny opowiada swą historię bez ogródek, w sposób brutalny i pozbawiony upiększeń, poruszając czytelnika do głębi.

Genoboty czyta się lekko i ciężko zarazem. Z jednej strony powieść napisana jest prostym, przystępnym i zrozumiałym dla każdego językiem. Narracja jest wyjątkowo dynamiczna, a wydarzenia następują po sobie w zawrotnym tempie nie dając czytelnikowi ani chwili wytchnienia, dzięki czemu kolejne strony pochłania się naprawdę szybko. Jednak ta ciągła gonitwa i natłok dramatyzmu, wciąż naćpany, niezbyt sympatyczny (aczkolwiek wręcz kuloodporny) protagonista, który z każdej masakry wychodzi ledwie z drobnymi obrażeniami, jak również wyjątkowo brutalne i krwawe opisy powodują, że czytelnik bardzo szybko może poczuć się zmęczony i zapragnąć chwili przerwy od lektury.

Książka McCarthy'ego to naprawdę bardzo dobra powieść i świetny reprezentant militarnego sf. Ma kilka wad, lecz każdy miłośnik mocnych wrażeń, a także wyrazistych, przedstawionych z dużą dozą realizmu i zapadających w pamięć historii, powinien być usatysfakcjonowany.