Gen atlantydzki
Spiskowa teoria (pra)dziajów
Doktor Kate Warner jest błyskotliwą, piękną i skrzywdzoną kobietą, prowadzącą przełomowe badania nad terapią genetyczną zaburzeń ze spektrum autyzmu. Kiedy jest już bliska przełomu, uzbrojeni ludzie porywają dwoje jej pacjentów. W tym samym czasie David Vale, przystojny, twardy i zaprawiony w bojach agent operacyjny, odkrywa spisek, mający na celu zniszczenie zatrudniającej go tajnej organizacji antyterrorystycznej o nazwie Clocktower. Intryga ta okazuje się fragmentem większej operacji o kryptonimie "Protokół Toba". Losy tej dwójki splatają się, gdy okazuje się, że za wszystkim stoi pewna ogólnoświatowa organizacja. Zaś kluczem do zagadki wydaje się być katastrofa z czasów, gdy ludzkość dzieliła jeszcze świat z innymi hominidami.
Gen atlantydzki to istny koncentrat thrillera – wydarzenia ściśnięto tu jedno przy drugim, trudno wprost nadążyć za kolejnymi cliffhangerami i zwrotami akcji, a kolejne króciutkie rozdziały czyta się w mgnieniu oka. Początkowo tak ostre tempo jest nieco dezorientujące i przytłaczające, co budzi irytację, jednak z czasem można się do niego przyzwyczaić – szczególnie kiedy już damy się porwać nurtowi fabuły. Dzięki błyskawicznie pędzącej akcji łatwiej jest też nie zwracać uwagi na absurdalność opowieści. Autor w widoczny sposób postawił sobie bowiem za wzór książki Dana Browna, postanowił jednak przebić je pod każdym możliwym względem – szybsza akcja, więcej dramatu, bardziej złowrodzy przeciwnicy. I szerzej zakrojony spisek. Czegóż tu nie ma! Naziści i ich tajemnicza Wunderwaffe, Atlantyda, kosmici, dzieci z autyzmem, tajemnicza geneza ludzkości, równie tajemnicze "coś" w lodach Antarktydy i mnisi po schizmie, strzegący zapomnianych sekretów. Dla każdego coś miłego, a wszystko splata się w jedną, zawiłą, acz względnie spójną intrygę, sięgającą od prehistorii po czasy współczesne. Ku mojemu zaskoczeniu opowieść ta, choć momentami naprawdę ciężkostrawna, potrafi jednak wciągnąć – o ile tylko nie próbuje się jej przesadnie analizować.
Obrazu dopełniają bohaterowie. On to typowy twardziel o złotym sercu, łączący troskliwość i opiekuńczość ze zdolnością do błyskawicznego i bezwzględnego zamordowania każdego, kto stanie mu na drodze. Ona obdarzona jest wielką wrażliwością, a przy tym żywym intelektem, który pozwala jej rozgryzać co bardziej zawiłe elementy intrygi, a przy tym wpadać od czasu do czasu w sidła czarnych charakterów. Łączy ich oczywiście z wolna rodzące się uczucie, a z innymi postaciami – sieć skomplikowanych relacji godna telenoweli; im dalej w treść, tym częściej ktoś okazuje się czyimś zaginionym ojcem, starym, zapomnianym wrogiem lub dawnym kochankiem, zapewne po to, by dokończyć dzieła i ostatecznie zetrzeć z kart powieści ostatnie ślady realizmu. Ogólna złożoność osobowości plasuje Kate i Davida gdzieś na poziomie Kulfona i Moniki, choć od czasu do czasu błysną jakimś niezbyt odkrywczym dylematem lub drobnym konfliktem lojalności.
Całość okraszona została niezbyt charakterystycznym stylem pisarskim. Trzeba jednak przyznać, że wychodzi to powieści na plus, gdyż dynamiczna narracja i niezbyt rozbudowane opisy nie dają wiele czasu na zastanowienie. Muszę się przyczepić jedynie do dziennika, którego fragmenty stanowią spory kawałek powieści, został bowiem napisany tak, jakby pisarz nie miał pojęcia o koncepcji pamiętnika. Przykładowo mało kto zamieszcza na jego kartach pełen stenogram z prowadzonych przez siebie rozmów.
Gen atlantydzki to dynamiczny i wciągający, a przy tym niezwykle absurdalny i przeciętnie napisany thriller. Niezbyt wymagający fan gatunku spędzi przy tej pozycji kilka miłych godzin i będzie niecierpliwie wyglądał kolejnej części. Osoby przedkładające logiczną fabułę nad dynamiczną akcję powinny sobie darować.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Cykl: Zagadka pochodzenia
Tom: 1
Autor: A.G. Riddle
Tłumaczenie: Zuzanna Byczek
Wydawca: Jaguar
Data wydania: kwiecień 2016
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7686-323-8
Cena: 39,90