» Recenzje » Fulgrim – Graham McNeill

Fulgrim – Graham McNeill


wersja do druku

Na imię mi Legion, bo nas jest wielu

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska, Piotr 'Clod' Hęćka, Tomasz 'earl' Koziełło

Fulgrim – Graham McNeill
Feniks jest aniołem, którego skrzydła miotają gromy
Huk gromu poprzedza ostateczny kataklizm
I wielką falę, która zniszczy i zaleje raj.

Cykl Herezja Horusa, osadzony sto wieków przed oficjalną linią fabularną Warhammera 40.000, pozwala czytelnikom ujrzeć Imperium takim, jakim było ono u szczytu swej potęgi, gdy floty Wielkiej Krucjaty przywracały na łono ludzkości światy skolonizowane tysiące lat wcześniej, światy, które utraciły kontakt ze swą kolebką, nierzadko staczając się przez niezliczone pokolenia w otchłanie barbarzyństwa i herezji. Legiony Adeptus Astartes i potężne flotylle gwiezdnych okrętów niosły światłość Imperatora w najdalsze zakątki galaktyki, ofiarując nadzieję i nowy ład wszystkim potomkom rodzaju ludzkiego, którzy przyjęli nowego władcę ludzkości, i bezlitosną śmierć tym, którzy odtrącili jego ojcowską miłość lub sprzymierzyli się z plugawymi xenosami.

Pierwsze cztery tomy cyklu odmalowały przed czytelnikami wydarzenia, które stały się bezpośrednią przyczyną podziału wśród najdoskonalszych wojowników ludzkości, pchnęły Horusa Wspaniałego, Mistrza Wojny, na ścieżkę zdrady i sprawiły, że zwrócił się on przeciw swemu umiłowanemu władcy i ojcu.

Powieści osadzone w realiach gier fabularnych czy komputerowych (lub, jak w tym przypadku – bitewnych) z reguły prezentują poziom co najwyżej przeciętny. Jednak na tle podobnych pozycji cykl wydawniczy, opublikowany w naszym kraju nakładem Fabryki Słów i opatrzony logo Black Library przedstawiał się jak dotąd wręcz zaskakująco dobrze, przynosząc ciekawe, wiarygodne, trójwymiarowe postacie oraz interesującą fabułę, splatającą w jeden różnobarwny kobierzec liczne wątki, z niewymuszonymi zwrotami akcji i wciągającą intrygą, nawet pomimo faktu, iż znający realia uniwersum Warhammera 40.000, czytelnik wiele jej elementów mógł przewidzieć ze sporym wyprzedzeniem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jedynie czwarty tom serii, napisana przez Jamesa Swallowa Ucieczka Eisensteina, przynosiła pewien zauważalny spadek poziomu, dając odbiorcom powtórkę fabuły wcześniejszych części i podobne (lub wręcz identyczne) motywy. Nie ukrywam więc, iż mając w pamięci jego lekturę, także po kolejną odsłonę cyklu sięgałem bez entuzjazmu, który towarzyszył częściom otwierającym linię wydawniczą, za to niewolny od obaw. Tym bardziej, że autor Fulgrima, Graham McNeill, odpowiadał także za fabułę Fałszywych Bogów, w których bohaterowie, świetnie zarysowani na kartach Czasu Horusa, zostali poważnie spłyceni lub wręcz zredukowani do roli statystów.

Na szczęście podobnego niebezpieczeństwa nie musimy obawiać się w tej części – jak bowiem dowiadujemy się z otwierającej powieść sekcji Dramatis Personae, mimo że występujący w niej bohaterowie pojawiali się już na kartach Czasu Horusa i Fałszywych Bogów, to odgrywali tam jedynie drugoplanowe role – tu zaś mają najważniejsze miejsca w obsadzie.

Członkowie Legionu, znanego jako Dzieci Imperatora z pewnością uznaliby to za zgodne z naturalnym porządkiem rzeczy potwierdzenie ich wyższości nad pozostałymi zakonami Adeptus Astartes, nie mówiąc już o zwykłych ludziach. Role inne niż główne stanowić musiały dla nich afront, plamę na honorze domagającą się natychmiastowego zmazania. Podczas gdy innych z Kosmicznych Marines do zdrady mogły skierować szlachetne pobudki czy źle pojmowana lojalność, Fulgrima i jego podkomendnych pchnęły do niej dążenie do doskonałości i chorobliwa wręcz ambicja. Choć więc w kilku miejscach wspomniane są wydarzenia i postacie znane z wcześniejszych części cyklu, to nie odgrywają one roli nawet marginalnej, zaznaczając jedynie spójność i ciągłość fabularną z wcześniejszymi odsłonami serii.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Tym bardziej więc zaskakiwać musi fakt, że znów mamy do czynienia z potworną wręcz powtarzalnością wykorzystanych już wcześniej elementów i motywów. Przeklęty miecz, opętanie, walka ze zwierzokształtnymi obcymi, a następnie spotkanie z przedstawicielami potencjalnie przyjaznej rasy xenosów – zdawałoby się, że w uniwersum tak szerokim i barwnym jak Warhammer 40.000 autorzy będą mogli sięgnąć po znacznie bogatszą paletę wątków i zdołają uniknąć czerpania z tak ograniczonej puli. Negatywnie muszę ocenić także ponowne zmarginalizowanie wątku upamiętniaczy, mających uwieczniać dla przyszłych pokoleń dokonania Wielkiej Krucjaty. W Czasie Horusa byli oni niemal równorzędnymi partnerami dla Adeptus Astartes, jeśli chodzi o wagę dla fabuły, tymczasem z tomu na tom ich znaczenie sukcesywnie maleje i tu stanowią jedynie tło dla grających pierwsze skrzypce Kosmicznych Marines.

Za bardzo dobry pomysł uważam natomiast ukazanie zachodzących wydarzeń przede wszystkim z perspektywy tytułowego bohatera – Fulgrima, będącego Prymarchą Dzieci Imperatora. Podobnie jak Horus, okazuje się on postacią tragiczną, nie pragnącą czynić zła, a jednak tak dalece zaślepioną ambicją i dążeniem do doskonałości, że zdającą się nie dostrzegać konsekwencji swych czynów aż do chwili, gdy za późno jest już na odkupienie. Dobrym zabiegiem jest również skoncentrowanie się na jednej z Mrocznych Potęg, której wyznawcami stają się ostatecznie członkowie legionu. Osoby znające gry bitewne osadzone w uniwersum Warhammera 40.000 z pewnością rozpoznają wśród Adeptus Astartes, którzy ulegli jej wpływowi, jedne z bardziej charakterystycznych oddziałów Kosmicznych Marines Chaosu – inni czytelnicy nawet bez odniesień do gier z logo Games Workshop powinni docenić barwne opisy zmagań zdradzieckich Legionów ze swymi braćmi lojalnymi wobec Imperatora.

Chociaż wypada docenić batalistyczne sceny, a i kilka wspomnianych wyżej elementów Fulgrima zasługuje na uwagę, to ogólnie piąty tom Herezji Horusa prezentuje się zauważalnie słabiej od wcześniejszych części cyklu. Jako że opisane w nim wydarzenia zaledwie w niewielkim stopniu posuwają do przodu fabułę serii jako całości, aż strach pomyśleć, ile tomów będzie jeszcze potrzeba, by wreszcie doprowadzić do finału, który uczynił z Imperatora truchło zawieszone między życiem a śmiercią, czczone przez niezliczone miliardy ludzi w czterdziestym pierwszym milenium.

Fulgrim okiem erpegowca

Patrząc na piąty tom Herezji Horusa jako na potencjalny materiał do wykorzystania przez Mistrzów Gry prowadzących systemy opatrzone logo Warhammera 40.000, nie sposób nie przywołać drugiej części cyklu, czyli Fałszywych Bogów. Bowiem także tu powraca zepchnięcie na margines postaci upamiętniaczy, co skutecznie utrudnia (lub wręcz uniemożliwia) przeniesienie fabuły powieści na sesje rozgrywane z wykorzystaniem Dark Heresy.

Równocześnie znacznie łatwiejsze będzie wykorzystanie tej książki jako kanwy kampanii do Deathwatch. Zależnie od tego, czy postacie graczy zdecydowałyby się zachować wierność Imperatorowi, czy przejść na stronę renegatów, mogłaby ona stanowić preludium do sesji rozgrywanych w oparciu o Black Crusade.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.88
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Fulgrim
Cykl: Herezja Horusa
Tom: 5
Autor: Graham McNeill
Tłumaczenie: Michał Kubiak
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 6 maja 2013
Liczba stron: 496
Oprawa: zintegrowana
Format: 125 x 205mm
Seria wydawnicza: warhammer
ISBN-13: 978-83-7574-635-8
Cena: 44,90 zł



Czytaj również

Zstąpienie aniołów
Tysiąc tysięcy służyło mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed nim...
- recenzja
Fałszywi Bogowie - Graham McNeill
Pycha kroczy przed upadkiem
- recenzja
Wrath & Glory: Litanie zagubionych
Modlitwy do Imperatora
- recenzja
Imperium Maledictum
Służyć w mrocznej przyszłości
- recenzja
Imperium Maledictum: Chemical Burn
Uzależnieni od herezji
- recenzja
Wrath & Glory: Redacted Records
Notatki z Systemu Gilead
- recenzja

Komentarze


earl
   
Ocena:
0

Czy jest gdzieś napisane, ilu wojowników liczył legion?

27-01-2015 22:01
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Earl - Legion liczył tradycyjnie 666 wojownikow...

27-01-2015 23:46
Venomus
   
Ocena:
+1

Dawniej Legiony liczono po 10 tysięcy (w porównanie do obecnych chapterów po tysiaka). Ale jak zaczęto wydawać serię Horus Heresy autorzy uznali, że trzeba być bardziej epic i każdy z oryginalnych <blam! Heresy!> erm, 18 legionów miał około 100 tysięcy astartes.

 

P.S Nie 'Legiony Adeptes Astartes" bo przed wprowadzeniem Codexu przez prymarchę Ultramarines, nazywano ich po prostu Legiones Astartes :P

28-01-2015 00:22
earl
   
Ocena:
0

@ Adeptus

 

Nie zgadłeś. Temat akurat mnie interesuje, bo czytam ten cykl. A trudno mówić o jakiejkolwiek prawdzie historycznej w przypadku świata Warhammera.

 

@ Venomus

 

Dzięki za informację. A gdzieś można znaleźć informację na temat struktury dowodzenia legionem? Wiem, że na czele stoi prymarcha, legion składa się z kompanii dowodzonych przez kapitanów. Istnieje też ktoś taki jak komandor (np. Eidolon z Dzieci Imperatora) a także kapitan I kompanii (np. Abaddon z Wilków Księżyca), którzy stanowią chyba główny sztab każdego legionu. Ale jak właściwie wygląda cała piramida? Czy komandor to zastępca prymarchy, czy może zastępcą jest kapitan I kompanii? I czy dowódcy kompanii mają coś do powiedzenia w dowodzeniu legionem czy też tylko wykonują rozkazy dowódcy? I jak przedstawia się struktura kompanii? Na czele jest kapitan, potem są sierżanci dowodzący drużynami (np. Vipus z Wilków Księżyca). A czy drużyna stanowi najmniejszą jednostkę legionu? Trochę tych pytań jest, ale w natłoku postaci i funkcji człowiek nieznający świata WH (taki jak ja) może się pogubić.

28-01-2015 11:47
Adeptus
   
Ocena:
0

W takim razie pokornie przepraszam za pomyłkę.

Co do organizacji Legionów, to proponuję: http://warhammer40k.wikia.com/wiki/Space_Marine_Legions i http://wh40k.lexicanum.com/wiki/Space_Marine_Legion . Zapewne wszystkich wątpliwości nie rozwieje, ale może choć część.

28-01-2015 11:57
Nuriel
   
Ocena:
0

@Earl

Najlepiej chyba zajrzeć do Horus Heresy: Betreyal od Forge Worldu. Tam jest opis Dzieci Imperatora, łącznie z początkami Legionu, strukturą dowodzenia itd. Ciężko o bardziej aktualne i koszerne informacje :)

http://www.forgeworld.co.uk/The_Horus_Heresy/Horus_Heresy_Books/THE_HORUS__HERESY_BOOK_ONE_BETRAYAL.html

 

 

28-01-2015 12:06
Kanibal77
   
Ocena:
0

Ja powieść oceniam jako jedną z lepszych w cyklu. Zaskakująco dużo seksów i perwersji jak na twór black library, fajne opisy jak to z różnych względów upamiętniacze jak i astartes oraz oczywiście sam Fulgrim wpadają w łapska slaanesha.

Plus arcyzabawny opis jak to jeden z astartes w trakcie premiery inspirowanej slaaneshową świątynią obcych opery, na widok śpiewaczki odzianej w suknię, która więcej odsłania niż zasłania doznał dziwnego mrowienia w części ciała o której nie sądził że jest w stanie zadygać na widok gołej baby.

Co do zmarginalizowania roli upamiętniaczy, to się nie zgodzę. Bequa Kynska i Ostian Delafour byli bardzo istotni dla fabuły.

28-01-2015 13:07
Venomus
   
Ocena:
0

earl: Faktycznie link do Lexicanum powinien wszystko wyjaśnić.

 

A z tymi rangami to różnie bywało. Abbadon był kapitanem I kompanii i zarazem prawą ręką Horusa. Erebus był głównym kapelanem Głosicieli Słowa ale automatycznie nie czyniło go to 2 po Lorgarze (jego prawa ręką był Kor Phaeron, który wychowywał małego prymarchę i który toczy spory z Erebusem o dowództwo nad legionem nadal po 10 mileniach).

Zależnie od legionu, były specjalne stopnie dowodzenia i ważność psykerów/apotekariuszy w danym legionie. A tak poza tymi wyjątkami to chyba z grubsza jak w naszej historii - kapitanowie, itd, itp.

Ultramarines nawet chyba po dziś dzień używają rzymskiej terminologii, bo ich legion najbardziej został zainspirowany typowymi rzymskimi oddziałami.

28-01-2015 14:23
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Nikt sie nie poznal na moim satanistycznym żarciku.. :(

Ps. skad Earlu nagle zainteresowanie ta tematyka?

28-01-2015 15:55
earl
   
Ocena:
0

@ Adeptus, Nuriel i Venomus

Serdeczne dzięki za linki. Po przeczytaniu już tam mam jakieś wyobrażenie odnośnie do struktury, liczebności i poszczególnych rang w legionach.

 

@ Anioł

Adam mnie zainteresował tym cyklem, kiedy robiłem mu korekty recenzji, więc gdy znalazłem w bibliotece tomy "Herezji Horusa" postanowiłem je przeczytać. I nie zawiodłem się, bo akcja jest wartka, nawet jeśli pewne wydarzenia powtarzają się, widziane z innej perspektywy.

28-01-2015 16:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.