Fantastyka Wydanie Specjalne 1/2013 - omówienie numeru

Autor: Jakub 'Qbuś' Nowak

Fantastyka Wydanie Specjalne 1/2013 - omówienie numeru
Pierwsze wydanie specjalne Fantastyki w tym roku zawiera pięć tekstów – trzy polskie oraz dwa zagraniczne. Może doszukiwanie się motywu przewodniego jest działaniem nieco naciąganym, lecz w trzech opowiadaniach rodzimych oraz jednym obcym dużą rolę odgrywa przeszłość i tożsamość. Natomiast wspólne dzieło Cory'ego Doctorowa i Benjamina Rosenbauma to niezwykle dynamiczne science fiction, które przyprawia wręcz o zawrót głowy.

____________________________


Rękopis znaleziony w gardle Łukasza Orbitowskiego to swoisty bildungsroman, w którym poznajemy historię głównego bohatera od wczesnego dzieciństwa aż po kres życia. Od razu w oczy rzuca się kunszt językowy autora. Początkowe opisy obfitują w oryginalne porównania i w urzekający sposób oddają dziecięce postrzeganie świata. Proza Orbitowskiego wzbudza skojarzenia z dziełami Wiesława Myśliwskiego – nawet jeśli jest to porównanie na wyrost, to i tak świadczy o niej bardzo pozytywnie. Wraz z dorastaniem bohatera język się zmienia, a z nim i problemy go trapiące. Od niezrozumienia dorosłych, przez wykluczenie po ojcostwo, które stanowi główny wątek – cztery pokolenia, każdy ojciec ze swoimi problemami. Dziwić może nieco, że nie wspominam o elementach fantastycznych. Rękopis znaleziony w gardle zawiera ich bowiem najmniej spośród pięciu opowiadań. Dobrze wpasowują się w fabułę, lecz można odnieść wrażenie, że nieco rozmywają przekaz, a bez nich opowiadanie zyskałoby na wyrazistości.

Drugi tekst to Otwarta brama Emila Strzeszewskiego, która opowiada historię powstańca listopadowego, dezertera, który ucieka z frontu i udaje się do domu swego ukochanego oficera, by poinformować jego żonę, że została wdową. Opowiadanie ma konstrukcję szkatułkową – składa się z trzech opowieści powstańca oraz trzech wdowy. Centralną ich postacią jest jednak wspomniany wcześniej oficer, którego postrzeganie przez dwójkę narratorów jest diametralnie różne. Obie perspektywy są jednak uprawnione, co wiąże się z główną zaletą powieści, czyli kreacją postaci. Młody powstaniec został tragicznie doświadczony przez życie, które pchnęło go do czynów haniebnych. Oficerowi zaś bardzo daleko do ideału, za jakiego uważa go młodzieniec – ma wiele na sumieniu. Dla obu powstanie jest szansą na odkupienie, lecz dla wdowy jest ono torturą. Elementy niesamowite występują tu pomiędzy opowieściami, wprowadzając nastrój nieokreślonej grozy. Podobnie jak w przypadku poprzedniego opowiadania, tak i tutaj budzą się skojarzenia; tym razem na myśl przychodzą opowiadania Ambrose'a Bierce'a dotyczące Wojny Secesyjnej.

W ostatnim z polskich tekstów, Preparatorze Rafała Nawrockiego, fantastyczność (w tym wypadku elementy horroru) jest najbardziej widoczna. Mamy tu do czynienia z historią biologa specjalizującego się w faunie miejskiej, który poznaje uroczą studentkę o podobnych zainteresowaniach, a jednocześnie dostrzega, że wokół niego zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Mocną stroną opowiadania jest klimat – niepokój odczuwany przez głównego bohatera udziela się czytelnikowi. Nadprzyrodzone elementy fabuły sprawnie wzmacniają te odczucia. Głównym motywem nie jest jednak groza, a konieczność zmierzenia się z przeszłością oraz samym sobą. Preparator nie ma żadnych fabularnych fajerwerków (choć zakończenie może zaskoczyć) ani wyraźnie wybitnych cech, lecz jest w tej opowieści coś przyciągającego.

Zapach pomarańczowych gajów Laviego Tidhara jest ostatnim z opowiadań, w których ważną rolę odgrywa przeszłość i tożsamość, choć w zasadzie kluczowa jest tutaj pamięć. To leniwie tocząca się opowieść z wyraźnymi (choć nie kluczowymi) nutami science fiction, która rozpoczyna się od tytułowego doznania zapachowego. Boris Aaron Chong, mieszkaniec Tel Awiwu zmieszanego etnicznie niczym rosyjsko-żydowsko-chińskie pochodzenie samego bohatera, wspomina dzieje swojego ojca i dziadka. Dzięki tajemniczym działaniom (i nieokreślonemu wyrzeczeniu) tego drugiego Boris (oraz wszyscy inni potomkowie dziadka) pamięta życie tej dwójki jak swoje własne. Problemy poruszane przez autora są ciekawe, przekonująco oddany jest klimat miasta mieszającego przyszłość z przeszłością, lecz brakuje tu elementu, który przykułby uwagę. Brakuje pazura.

O ile w utworze Tidhara mało jest wyrazistości, to Prawdziwe imiona mają jej aż w nadmiarze. Wspólne dzieło Cory'ego Doctorowa i Benjamina Rosenbauma to szalona jazda kolejką górską. Wirtualne byty, pangalaktyczne wojny systemów wirtualnych rzeczywistości, symulacje w symulacjach i cała masa smaczków dla programistów. Na bardzo podstawowym poziomie jest to pełna akcji opowieść o konflikcie trzech "nacji" oraz losach członków jednej z nich, zwanej Pszczółem. Wydawać by się mogło, że wysokie natężenie skomplikowanych komputerowych konceptów i filozoficznych dywagacji w połączeniu z błyskawicznym tempem rozwoju fabuły oraz słowotwórczymi eksperymentami sprawi, że Prawdziwe imiona będą utworem trudnym w odbiorze. Rzeczywiście może to być skok na głęboką wodę, lecz po początkowym zrzucie informacyjnym nowe koncepcje są prezentowane stopniowo, a doskonała praca tłumacza ułatwia obcowanie na poziomie językowym. Osoby niezbyt dobrze czujące się w takich abstrakcyjnie wirtualnych klimatach mogą odbić się od tego opowiadania, lecz dla pozostałych będzie to fascynująca przejażdżka.

Pierwsze w tym roku wydanie specjalne Fantastyki to pozycja godna polecenia. Zawierające nutkę grozy opowiadania Emila Strzeszewskiego i Rafała Nawrockiego może nie powalają na kolana, ale na pewno nie rozczarowują. Rękopis znaleziony w gardle wybija się zaś zdecydowanie i powinien przypaść do gustu nawet osobom nie przepadającym za fantastyką. Zapach pomarańczowych gajów Laviego Tidhara nieco odstaje od pozostałej czwórki, lecz jego sentymentalny klimat może niektórych urzec. Wisienką na torcie jest zaś dla mnie efekt współpracy Doctorowa i Rosenbauma – dynamiczne wyzwanie pełne oryginalnych pomysłów.