» Recenzje » Epoka śmierci

Epoka śmierci


wersja do druku

Odyseje, Eneidy, Boskie komedie

Redakcja: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Epoka śmierci
W ciągu ostatnich dwóch lat poświęciłem Legendom Pierwszego Imperium sporo czasu – nie tyle ze względu na ich literacką jakość, która jest po prostu solidna, co z recenzenckiego obowiązku. W związku z tym miałem prawo traktować lekturę Epoki śmierci jako kolejną formalność do odhaczenia; poprzednie cztery tomy co prawda różniły się od siebie, ale nie na tyle, żeby oczekiwać jakichkolwiek zaskoczeń. Proszę więc wyobrazić sobie mój szok, kiedy okazało się, że piąta część cyklu to absolutnie najlepsze, co do tej pory przydarzyło się sadze Michaela J. Sullivana. 

Tressie udało się, po większych lub mniejszych perturbacjach, nakłonić grupę przyjaciół Persefony do zrealizowania planu Malcolma, który zakładał, że...dobrowolnie umrą. Znaleźli się w Phyre, zaświatach, i będą musieli przekroczyć składające się na nie trzy krainy, aby dotrzeć do drzwi w Estramnadonie, gdzie uwięziona została Suri. To ostatnia szansa, aby przełamać impas pomiędzy Fhrejami i Rhunami na korzyść tych drugich - jeśli bohaterowie nie wykonają tego zadania, wojna dla nich i ich bliskich nie zakończy się dobrze. 

Do tej pory Legendy jako cykl były do bólu epigońskie i przewidywalne; jedną z tych dwóch wad często da się przełknąć bez większego problemu (zdarzają się na przykład kryminały oparte o tradycyjne prawidła gatunku, a jednak mimo tego zaskakujące), lecz w tandemie stanowią jednak pewną twardą granicę – szczytem dla takich tekstów jest bycie solidnym i ani cala wyżej. Jako solidną właśnie czy przyzwoitą można by określić tę sagę – przynajmniej do czasu Epoki śmierci

Phyre okazuje się być bowiem absolutnie najciekawszym miejscem, jakie do tej pory opisał Sullivan. Na pierwszy rzut oka przypomina klasyczne chrześcijańskie zaświaty z trójpodziałem na niebo, czyścieć i piekło, co stanowi oczywiście okrutne pójście na łatwiznę. W dodatku pomysł pisarza na zbudowanie osadzonej w nich fabuły wydaje się po prostu banalny: weźmy wszelkie Odyseje, Eneidy, Boskie komedie i wszystkie inne klasyczne opowieści o niekończących się wędrówkach, odrzyjmy je ze wszelkich znaczeń oraz tropów, których nabrały po latach analiz i reinterpretacji, zastąpmy je typowym dla taniego fantasy miłość/lojalność/honor/cokolwiek silniejsze niż śmierć i mamy danie bardzo lekkostrawne, ale też nieszczególnie apetyczne. Brzmi mało przekonująco, prawda? 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Magia zaczyna się, kiedy bohaterowie rzeczywiście zaczynają swoją pośmiertną wędrówkę i przekonują się, że życie po życiu rządzi się swoimi prawami – tak samo jak każda z trzech krain składających się na Phyre. Absolutnie najważniejszą z zasad jest to, że materia nie istnieje, a wszystko w zaświatach stanowi wytwór zbiorowej świadomości znajdujących się w nich dusz. Najsilniejsze z nich są w stanie pewne aspekty tej nie-rzeczywistości modyfikować, co prowadzi do zaskakujących i autentycznie ciekawych konsekwencji. W końcu Sullivan robi coś, za co ceni się najlepszych pisarzy fantasy: potrafi wykorzystywać stworzony przez siebie samego kontekst i rządzącą nim logikę do tworzenia pełnych napięcia i interesujących dla czytelnika sytuacji. Umówmy się: Epoka śmierci nie jest pod tym względem idealna, sam pomysł umysłów i charakterów wpływających na świat fizyczny nie stanowi idei zupełnie niespotykanej (pewną implementację tej abstrakcji stanowią wszelkie systemy magiczne, a Inne pieśni wycisnęły już ten motyw do ostatniej kropli, choć oczywiście Sullivan i Dukaj to pisarze o zdecydowanie innych profilach), ale po raz pierwszy – i to nie tylko w pojedynczych fragmentach – cykl przekracza granicę solidności, o której pisałem wcześniej, stając się autentycznie ciekawym. Czytelnik już nie zastanawia się tylko nad kolejnym krokiem swojego ulubionego bohatera; zastanawia się nad tym, jakie zagadki kryje świat, w którym się znalazł. 

A to, o dziwo, nie koniec zalet tej powieści, choć kolejne plusy są nieco mniejszego kalibru i stanowią powtórzenie tego, co zdarzało się już wcześniej Sullivanowi robić dobrze. W samym Estramnadonie w końcu dzieje się coś interesującego – to najprawdopodobniej dopiero początek tego, co autor zaplanował na Epokę imperium, ale na szczęście już nie trzeba z irytacją przerzucać stron poświęconych intrygom na dworze Fhrejów (choć Mawyndulë wciąż jest po prostu głupi), zatem to i tak sporo. Co więcej, pisarz autentycznie przyłożył się do rozwinięcia mitologii świata przedstawionego. I znowu, tak jak w przypadku Phyre: dużo tutaj klasycznych inspiracji z wybijającymi się greckimi i chrześcijańskimi pierwiastkami, sporo rodzinnej telenoweli, ale to po prostu działa; opowieść o wynalezieniu wojny i próbie odkupienia tego pierwotnego grzechu z wmieszanymi w to wszystko boskimi sympatiami i antypatiami naprawdę się sprawdza. 

Epoka śmierci nie jest arcydziełem. Wciąż zdarzają się w niej dłużyzny (choć generalnie tempo jest zdecydowanie najwyższe w cyklu), a pisarstwo Sullivana zawsze będzie można poznać z kilometra po scenach próbujących wyciskać z czytelniczych oczu łzy przy ciągłym powtarzaniu banałów. Nie zmienia to jednak faktu, że to powieść bardzo wciągająca, nieco lepsza od Epoki wojny i zdecydowanie lepsza od pozostałych tomów, a przy tym najbardziej oryginalna i najbardziej interesująca. Autentycznie uwierzyłem w to, że Legendy Pierwszego Imperium zakończą się z przytupem. Obym się nie rozczarował! 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Epoka Śmierci
Cykl: Legendy Pierwszego Imperium
Tom: 5
Autor: Michael J. Sullivan
Wydawca: Mag
Data wydania: 7 sierpnia 2024
Liczba stron: 560
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788368069334
Cena: 49 zł



Czytaj również

Epoka legendy
Wojna? Lepiej wyruszyć do wiedźmiej chatki
- recenzja
Epoka wojny
Krew się polała
- recenzja
Epoka mieczy
Są miecze - będzie wojna
- recenzja
Epoka mitu
Komu trzeba oryginalności, gdy leje się krew
- recenzja
Zdradziecki plan i Pradawna stolica
Kicz, sztampa i brak wyobraźni wchodzą do baru...
- recenzja
Królewska krew. Wieża elfów
Świetny początek wspaniałej przygody.
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.