Echopraksja
Doczekaliśmy się!
Daniel Brüks prowadzi samotne badania na pustyni. Woli nie myśleć o tym, czy naprawdę chciał się tu znaleźć, czy został do tego zmuszony przez ostracyzm środowiska naukowego. Zresztą nie czuje się najgorzej. Problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy spokój zakłóca nagłe pojawienie się zombiaków, a jedynym ratunkiem zdaje się pobliski klasztor Dwuizbowców.
Echopraksja urzeka tym samym, co stanowiło największą zaletę Ślepowidzenia: śmiałością wizji związanych z pierwszym członem nazwy science fiction. Watts ponownie głęboko czerpie ze swojej rozległej wiedzy z zakresu genetyki i biologii, anatomii i fizjologii, fizyki i informatyki – właściwie całego szerokiego wachlarza dziedzin, które składają się na ogół nauk ścisłych. Trudno wskazać najbardziej ekscytujący z jego pomysłów: czy to znane już z pierwszej części wampiry, w Echopraksji wykazujące oszałamiającą znajomość skomplikowanych zagadnień z pogranicza neurologii i psychologii, czy raczej nęcące obietnicą nieśmiertelności Niebo, w którym wirtualne (lub też zwirtualizowane) inteligencje mogą żyć bez zbędnego obciążenia mięsną powłoką. Mnie zafascynował zakon Dwuizbowców: ludzi odrzucających naukę jako narzędzie zaburzające obserwowaną rzeczywistość. Pamiętacie jeszcze koncent z Peanatemy? Przy zbiorowym umyśle z Echopraksji wygląda jak naukowe przedszkole: bohaterowie Wattsa odrzucili indywidualność, odrzucili własną przeszłość, ba, odrzucili nawet możliwość komunikowania się z ludźmi spoza tak zwanego ula, żeby tylko zbliżyć się do prawdy. Dla najbardziej dociekliwych Peter Watts przygotował bogaty zestaw objaśnień oraz dokładną bibliografię (liczącą bodaj 140 pozycji). Ta powieść jest bardzo mocno osadzona w świecie współczesnej nauki, co – biorąc pod uwagę jej wizjonerski rozmach – może brzmieć nieprawdopodobnie, ale czyni lekturę jeszcze ciekawszym doświadczeniem.
To wszystko nie oznacza jednak, że autor po macoszemu potraktował inne elementy utworu, takie jak fabuła czy relacje między bohaterami. Wręcz przeciwnie: Echopraksja zaczyna się od hitchcockowskiego trzęsienia ziemi, po którym sytuacja protagonisty niezwykle się komplikuje. Tempo późniejszych wydarzeń nie ustępuje najlepszej prozie rozrywkowej, a doskonałe zgranie elementów typowych dla gatunku z dynamiczną akcją przypomina nagrodzony niedawno Żuławiem Holocaust F Cezarego Zbierzchowskiego. Watts świetnie zbudował także napięcie psychologiczne. Już samo to, że głównym bohaterem jest Daniel Brüks, zwyklak rzucony między trans- i postludzi, sprawia, iż na pokładzie Korony Cierniowej (statku kosmicznego grającego ważną rolę w powieści) dochodzi do wielu wartych uwagi scen. Co więcej, mężczyzna wydaje się wymarzoną ofiarą dla Valerie, postrzeganej przez załogę jako pokładowy potwór, oraz ulubioną zabawką niesamowicie inteligentnej Rakshi Sengupty – to dodatkowe atrakcje w tym szalonym parku rozrywki, jakim jest Echopraksja. Słabiej wypada natomiast wątek Jima Moore'a, który ślamazarnie rozwija się przez niemal całą powieść, żeby skończyć się po prostu rozczarowująco. Zresztą to niejedyne zmarnowane zamknięcie w książce: miałko wypada także ostateczna konfrontacja Brüksa i Sengupty, po której czytelnik mógł spodziewać się naprawdę wiele. Są to jednak tylko nieznaczne problemy w znakomitym tekście.
Echopraksja to powieść łącząca w sobie cechy, które w obrębie jednego gatunku zdarzają się bardzo rzadko. Chcecie twardej nauki? Jest. Chcecie żywcem wziętego z Dicka pytania o rzeczywistość? Jest. Chcecie porywającej fabuły z hollywoodzkiego blockbustera? Jest. Chcecie pięknej wizji z 2312 Kima Robinsona? I tę można tu znaleźć. Najnowsza powieść Petera Wattsa to prawdziwa uczta dla każdego, kto mieni się miłośnikiem science fiction.
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Peter Watts
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Wydawca: MAG
Data wydania: 24 września 2014
Liczba stron: 432
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7480-446-2
Cena: 45 zł