» Recenzje » Dziedziczka jeziora

Dziedziczka jeziora


wersja do druku

To nie ta historia, której szukacie

Redakcja: Agata 'aninreh' Włodarczyk, Michał 'von Trupka' Gola

Dziedziczka jeziora
Dziedziczka jeziora kusi czytelnika piękną okładką, ciekawym blurbem i podszeptem, że mamy do czynienia z uwspółcześnioną wersją Beowulfa, klasycznego, staroangielskiego poematu heroicznego. Powieść jednak nie dorasta do tych obietnic.

Maria Dahvana Headley znana jest z całkiem oryginalnych, ale jednak stosunkowo prostych historii dla młodzieży – w Polsce wyszła dość dobrze przyjęta Magonia. Jeśli czytelnik sięgający po Dziedziczkę jeziora spodziewa się podobnej powieści, ale z nieco starszymi bohaterami i większą dawką fantastyki, srodze się rozczaruje. Autorka zafundowała nam tu literacki eksperyment, zwłaszcza w kwestii narracji i stylistyki, który dzieli odbiorców na skrajne obozy.

Headley prezentuje nam dwie bohaterki. Najpierw poznajemy Danę, żołnierkę, która wraca do Stanów po porwaniu przez wroga, w ciąży (której pochodzenia nie pamięta) i po niezbyt chlubnym zwolnieniu ze służby. Ukrywa się przed światem i rodzi potworne dziecko, Grena, w czeluściach góry otoczonej przez grodzone przedmieścia, gdzie się wychowała: Herot Hall. Druga to Willa, perfekcyjna pani domu, żona równie perfekcyjnego męża, wychowująca tak samo perfekcyjnego syna na wspomnianych przedmieściach. Ich losy splotą się w niespodziewany sposób i obie kobiety staną w centrum wydarzeń, ale nie będą jedynymi postaciami, którym oddane zostanie prawo głosu w powieści.

Już na poziomie opisowym mamy wiele elementów wziętych ze wspomnianego Beowulfa, zaczynając od nazw własnych. Herot było siedzibą króla Hrotgara, któremu służył Beowulf; to jego mieszkańców atakuje potwór Grendel, a potem jego matka, w oryginale bezimienna. Wiele postaci nawiązuje imionami do bohaterów – mamy choćby męża Willi, policjanta (a więc wojownika) Bena Woolfa, czy Grena, syna Dany. Ogólny zarys fabuły momentami również zbliża się do wydarzeń ze słynnego poematu – Headley przepisuje w swojej fabule takie elementy, jak ataki Grendela i jego potwornej matki na Herot, następnie zaś, po latach spokoju, kradzież złotego kielicha z leża smoka. Jednak na tym podobieństwa się kończą. Książka zdaje się opowiadać zupełnie inną historię, niemal sztucznie nawiązując do najbardziej znanych punktów akcji Beowulfa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

To nie wszystko. W krajach anglosaskich Beowulf to lektura szkolna – poznawana najczęściej we fragmentach – i jest dość dobrze znany, obecny w kulturze tak jak w Polsce Pan Tadeusz czy Trylogia. Nasi czytelnicy, nieznający zbyt dobrze – ba, nawet pobieżnie – tego tekstu, a oczekujący po Dziedziczce jeziora retellingu, zawiodą się. Niezadowoleni będą także ci, którzy poszukiwali fantastyki: niewiele jej tu, więcej znajdziemy za to niedomówień i romansowania z realizmem magicznym.

Największą przeszkodą w spokojnym cieszeniu się książką może być jednak sposób opowiadania. To nie jest powieść łatwa w lekturze. Headley postawiła na narratora pierwszoosobowego – wypowiadającego się jako „ja” – i oddała jednocześnie głos kilkorgu bohaterów. Najczęściej poznajemy historię oczami Dany i Willi, sprawiających wrażenie, jakby były na wpół szalone, co powoduje, że ich opowieści są dość zagmatwane. Ale pojawiają się też inni: Ben Woolf, Grendel lub jego przyjaciel, syn Willi, a także dwóch narratorów... zbiorowych. Jednym są duchy z tuneli i jaskiń spod wspomnianej góry, drugim... matki – kobiety rządzące zakulisowo społecznością Herot Hall. Dodajmy do tego na wpół poetycki, na wpół oniryczny styl i całość dla części czytelników (w tym niżej podpisanej) okaże się konfundująca; jakkolwiek, sądząc po spolaryzowanych opiniach w popularnych portalach – równie wielu znajduje ten typ narracji całkiem satysfakcjonującym. Na marginesie: kudos dla tłumaczki, Doroty Dziewońskiej, gdyż ładnie poradziła sobie z tym niełatwym tekstem.

Nie można oczywiście powiedzieć, że nie ma tu pozytywów. Headley wyraźnie wbija szpilę amerykańskiemu militaryzmowi, gloryfikującemu żołnierzy na froncie i porzucającemu ich, gdy nie są potrzebni. Widać też społeczny komentarz dotyczący typowych amerykańskich przedmieść: ciasnych, homogenicznych, zamkniętych społeczności rządzonych konwenansem i stereotypami, także płciowymi. Autorka skupia się też – zgodnie z tytułem – na roli kobiet w tym galiamtiasie. To zdecydowanie najciekawsza warstwa Dziedziczki jeziora, której nie można pominąć w recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Całościowo muszę uznać tę powieść za literacki eksperyment, który na polskim rynku – ze względu na brak znajomości pierwotnego tekstu – niekoniecznie się sprawdzi. Do tego bliżej jej do literatury pięknej niż tak zwanej popularnej, także pod względem trudności w odbiorze, jednakże wydawnictwo Galeria Książki jej tak nie pozycjonuje, a i samo znane jest raczej z tytułów młodzieżowych. Na pewno nie będę Dziedziczki jeziora odradzać – bo znajdzie swoich wielbicieli, zwłaszcza wśród tych, którzy lubią wyjść poza zwykłe czytelnicze wybory i sięgnąć po coś nietypowego, niekoniecznie przyjemnego – jednak trudno mi też wskazać, do kogo dokładnie ta powieść jest skierowana. Podrzucam więc tylko powyższe wrażenia z lektury i zdecydujcie sami.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.5
Ocena recenzenta
4.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Dziedziczka jeziora
Autor: Maria Dahvana Headley
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Wydawca: Galeria Książki
Data wydania: 12 lutego 2020
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-66173-35-4
Cena: 36,90 zł



Czytaj również

Kilka słów o retellingach. Część 1
Każdy wie, czym retelling jest... prawda?
Gniazdo
Niskie loty podniebnych magów
- recenzja
Magonia
O dziewczynie, która topiła się w powietrzu
- recenzja
Dziedzic smoka
Niezbyt wielki finał
- recenzja
Dziedzic czarodziejów
Seph, czarownicy i stare waśnie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.