Dziedzic wojowników - Cinda Williams Chima

Przeciętne otwarcie

Autor: Jakub 'Qbuś' Nowak

Dziedzic wojowników - Cinda Williams Chima
Cinda Williams Chima to autorka znana w Polsce ze skierowanego do młodszych odbiorców cyklu Siedem Królestw, który rozkręca się z tomu na tom. Pierwszą powieścią autorki jest jednak wydany niedawno Dziedzic wojowników, który zapoczątkowuje serię pod tytułem Kroniki dziedziców. Nie w pełni udane otwarcie znanego już u nas cyklu rodzi pewne obawy względem debiutanckiej powieści Chimy. Przekonajmy się więc, czy tym razem początek będzie lepszy.

____________________________


Jack Swift był niemal typowym nastolatkiem do dnia, w którym zapomniał zażyć swego specyfiku nasercowego. Zaniedbanie to uruchamia lawinę zdarzeń, która odmieni życie chłopaka i pozwoli mu odkryć, kim naprawdę jest. Jest zaś Wojownikiem, dziedzicem najrzadszego z magicznych darów, kluczowego w starciach pomiędzy Czarodziejami z bractw Czerwonej i Białej Róży. Czarodzieje są bowiem najpotężniejszą, jednak skłóconą Gildią, która wewnętrzne rozgrywki rozstrzyga w turnieju zwanym (niezbyt oryginalnie) Grą, podczas której bractwa wystawiają swojego przedstawiciela, Wojownika. Główny bohater szybko odkrywa, że stał się pionkiem w niebezpiecznej rozgrywce; pionkiem, którego można poświęcić, gdyż Wojownicy są traktowani wyłącznie instrumentalnie.

Tak jak Jack jest typowym nastolatkiem, tak fabuła jest prowadzona w sposób typowy dla opowieści o bohaterze odkrywającym swe moce. Mamy bowiem wprowadzenie w pozornie spokojne życie w małej miejscowości akademickiej w USA, punkt zwrotny akcji i wreszcie końcową konfrontację. Pomimo pewnego braku oryginalności wykonanie stoi na poziomie zapewniającym dobrą zabawę. Akcja rozkręca się ze strony na stronę wraz z odkrywaniem przeróżnych tajemnic przez protagonistę. Do nich można zaliczyć sekrety rodzinne oraz prawdę o mieszkańcach miasteczka, których spora liczba obdarzona jest magicznymi mocami a którzy próbują uciec przez konfliktem między obu bractwami. Nieliczne przestoje służą właśnie poznawaniu przez bohatera nowego, magicznego oblicza świata, lecz im bliżej końca, tym trudniej się od książki oderwać. Sam finał zawiera odpowiednią dawkę emocji oraz niespodzianek (choć najważniejsza z nich może być przewidywalna dla nieco bardziej wyrobionych czytelników) i nie powinien rozczarować, pomimo tego, że pisarka uciekła się w nim do deus ex machina[/t].

Niestety, Dziedzic wojowników zasługuje nie tylko na pochwały. Główną bolączką powieści jest główny bohater, którego autorka uczyniła nastolatkiem tak typowym, że aż nieciekawym. Niby bywa krnąbrny, niby nie poddaje się tak łatwo losowi, lecz w zasadzie podporządkowuje się biegowi wydarzeń. W przypadku pozostałych postaci bywa różnie – od papierowych znajomych wpisujących się w filmowe schematy (miły osiłek oraz [i]outsider
) po intrygującą ciotkę Lindę, która wprowadza Jacka w świat magii, i tajemniczego Leandra, którego intencje z początku trudno odgadnąć. Słabo jest również zaprezentowana kreacja świata przedstawionego – świat rzeczywisty i magiczny są tu oderwane od siebie niemal zupełnie.. Oznacza to, że chociaż świat jest jeden, magia zdaje się nie mieć większego wpływu na jego losy. Nie sposób nie dziwić się, dlaczego potężni i w większości bezwzględni Czarodzieje (pomimo wewnętrznych starć) nie doszli do większej władzy. Nawet działając dyskretnie powinni dysponować środkami na poziomie wyższym niż niewielka korporacja, jaką stanowi Gildia. Po macoszemu potraktowano także elementy fantasy, takie jak magię i miecz. W starciach magicznych królują kule ognia, a walka na broń białą jest niezwykle uproszczona, pomimo tego, że Jack spędza wiele czasu na treningach fechtunku.

Na osobny, karny akapit zasłużyło sobie wydawnictwo. Bardzo ładne wydanie i całkiem niezłe tłumaczenie (choć nie bez drobnych wpadek) blednie przy treści tylnej okładki, przy pisaniu której autor posunął się zdecydowanie za daleko. Zachęta zawiera tyle szczegółów z fabuły (nawet zdarzenia z niemalże końca powieści), że w zasadzie całą resztę można sobie dopowiedzieć. Wydawcy, nie idźcie tą drogą.

Dziedzic wojowników to przeciętne otwarcie serii, które mogło być zdecydowanie lepsze. Gdyby wyrugować nielogiczności w świecie przedstawionym oraz niedostatki w starciach, które zaburzają odbiór, to w połączeniu z wysokim tempem akcji oraz dawkowanym napięciem powieść zdecydowanie wybijałaby się ponad normę. Jednak młodsi lub mniej doświadczeni czytelnicy pewnie nie dostrzegą wspomnianych wad tak wyraźnie, więc dla nich lektura będzie całkiem przyjemna. Dla pozostałych nie będzie to dzieło w żadnej mierze wybitne, lecz i dla nich powinno sprawdzić się nieźle jako niezobowiązująca przygoda.