» Recenzje » Dziedzic smoka

Dziedzic smoka


wersja do druku
Dziedzic smoka
Niełatwo napisać udane zwieńczenie sagi. Trzeba pozamykać wszystkie wątki, rozwiązać fabułę, do ostatniej strony utrzymując napięcie, być może nawet dodać w finale jakiś efektowny fabularny zawijas. Autorce Kronik dziedziców teoretycznie udało się to wszystko – jednak w praktyce ostatni tom zawodzi tak, jak poprzedni.

Od wydarzeń zawartych w finale Dziedzica czarodziejów magiczna społeczność trwa w impasie. Azyl w Trinity przyciąga coraz więcej uchodźców, a jego mieszkańcy, mimo skromnych środków, robią co mogą, by przygotować się na ewentualny atak. Tymczasem w Anglii Jason Haley źle znosi bezczynność oczekiwania i brak odpowiedzialnych zadań. Postanawia na własną rękę włamać się do okupowanego przez złowrogiego D’Orsaya Kruczego Jaru. Akcja nie przebiega jednak po jego myśli i chłopak musi ukryć się w tajemniczej jaskini nieopodal Wajdlotkamienia. Znajduje tam przedmiot zwany Smoczym Sercem – potężny artefakt zdolny odmienić losy wojny. Żadne ze stronnictw nie zamierza jednak pozwolić na to, by obiektem o takiej mocy władał ktokolwiek inny. Konfrontacja wydaje się więc nieunikniona.

Wojna czarodziejów, nietrwałe przymierza, spiski oraz przewijający się gdzieś w tle najbardziej klasyczny z motywów fantasy – smok. Wydawałoby się, że omawiana powieść ma wszystko, czego trzeba, by przykuć uwagę czytelników. A jednak podczas lektury największym problemem ponownie jest zupełny brak emocji. Owszem, obserwujemy potyczki, zdrady, a także wielką finałową bitwę, od której zależą przyszłe losy czarodziejskiego świata, mimo to fabuła zupełnie nie potrafi porwać – momentami wręcz zmuszałem się do kontynuowania lektury. Pojawiają się wprawdzie lepsze fragmenty, jak walka w płonącym magazynie, jednak giną one w morzu nijakości. Tak jak poprzednio jest to skutek przewidywalności fabuły oraz faktu, że autorka momentami za bardzo skupia się na rzeczach nieistotnych, zaś prześlizguje się mimochodem nad wydarzeniami ważnymi i dramatycznymi, jak skrytobójczy atak na jednego z głównych bohaterów.

Kolejnym problemem jest końcowa batalia, podczas której rozwiązana zostaje większość wątków fabularnych. Konflikt czarodziejów, wykorzystujących potężne artefakty, ładunki wybuchowe i niszczycielskie zaklęcia powinien być widowiskowy i emocjonujący. Niestety, autorce zabrakło wyobraźni do przedstawienia tak nietypowej potyczki, gdyż zmarginalizowała jej opisy tak bardzo, jak tylko się dało. Od czasu do czasu jesteśmy świadkami jakichś walk lub czyjejś śmierci, jednak większość bitwy toczy się jakby gdzieś w tle, zupełnie bez wpływu na przebieg fabuły. Teoretycznie po obu stronach giną setki, jednak czytelnikowi nie dano tego odczuć – w opisach do tego stopnia brakuje dramatyzmu, że czarodzieje mogliby równie dobrze obrzucać się balonami z wodą. Nie zaskakuje również obecność rozwiązania typu deus ex machina, które przechyla szalę zwycięstwa na jedną ze stron – z drugiej strony jest to zagranie należące do kanonu, a trzeba przyznać, że w tym przypadku zostało sprawnie zrealizowane, a autorka miała pomysł nieco bardziej oryginalny niż typowe przybywające w ostatnim momencie posiłki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jednym z mankamentów poprzedniego tomu byli też nijacy, nie zapadający w pamięć bohaterowie (przez co przy lekturze trzeciego tomu momentami musiałem solidnie się głowić, kto jest kim) i pod tym względem nic się w Dziedzicu smoka nie zmieniło. Paczka bohaterów pozytywnych wciąż należy do klasycznych archetypów rodem z powieści młodzieżowych. Autorka stara się wprawdzie dodać im nieco głębi poprzez zmuszanie ich do podejmowania tragicznych wyborów, jednak zabieg ten nie do końca się udaje. Choć takie drobiazgi dodają postaciom nieco kolorytu, protagoniści wciąż są nijacy i pozbawieni cech charakterystycznych, które pozwoliłyby im wyróżnić się na tle dziesiątek innych. Ich monologi wewnętrzne i dialogi wypadają jednak na tyle przekonująco, że stanowią jeden z jaśniejszych punktów powieści – a przynajmniej wybijają się choć odrobinę ponad przeciętność.

Dziedzic smoka stanowi 'takie sobie' zwieńczenie 'takiej sobie' sagi. Niezbyt dramatyczna, przewidywalna fabuła, przeciętni bohaterowie i często zakradająca się do lektury nuda sprawiają, że książka reprezentuje niższe stany średnie. Jeżeli komuś przypadły do gustu poprzednie tomy, to i ten powinien go usatysfakcjonować. Pozostali nic nie stracą, jeżeli seria ta pozostanie składową morza anonimowych książkowych grzbietów w najbliższej księgarni.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Dziedzic smoka (The Dragon Heir)
Cykl: Kroniki dziedziców
Tom: 3
Autor: Cinda Williams Chima
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Wydawca: Galeria Książki
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 5 marca 2014
Liczba stron: 552
Oprawa: miękka
Format: 14x20 cm
ISBN-13: 978-83-64297-18-2
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Dziedzic czarodziejów
Seph, czarownicy i stare waśnie
- recenzja
Dziedziczka jeziora
To nie ta historia, której szukacie
- recenzja
Dziedzic Zaklinaczy
Stare kroniki, nowy bohater
- recenzja
Karmazynowa korona - Cinda Williams Chima
Perła w koronie
- recenzja
Dziedzic wojowników - Cinda Williams Chima
Przeciętne otwarcie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.