Dziedzic czarodziejów

Seph, czarownicy i stare waśnie

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Dziedzic czarodziejów
W każdym kolejnym sezonie wydawniczym czytelnicy mają szansę zapoznać się z nowymi bohaterami. Niektórzy, jak Harry Potter, Edward Cullen, Katniss Everdeen czy Geralt z Rivii, zostawili swój ślad w popkulturze, przenikając do innych mediów i pozostając w pamięci fanów na lata. Inni znikają z niej tuż po odłożeniu książki na półkę. Seph McCauley ma wszelkie predyspozycje, by znaleźć się wśród tych drugich.

Seph to szesnastoletni chłopak dysponujący potężnymi mocami, nad którymi nie potrafi zapanować, i wykazujący tendencję do wpadania w kłopoty. Prawnik, jego opiekun od czasu zagadkowej śmierci rodziców, umieszcza go w końcu w Szkolnej Przystani, miejscu teoretycznie specjalizującym się w edukacji trudnej młodzieży, w praktyce zaś będącym zakamuflowanym ośrodkiem werbunkowym nieletnich czarodziejów. Dyrektor placówki w niczym jednak nie przypomina potterowskiego Dumbledore’a – ma wobec Sepha i innych swoich wychowanków mroczne plany i nie zawaha się przed torturami czy zabójstwem, by je zrealizować. Chcąc nie chcąc, chłopak zostaje wplątany w konflikt czarodziejskich frakcji, w którym każdy zdaje się skrywać własne cele, a kłamstwa i intrygi są na porządku dziennym.

Choć Dziedzic czarodziejów jest drugim tomem Kronik dziedziców, nowy bohater, stanowiący oś opowieści, sprawia, że fabuła splata się z wydarzeniami przedstawionymi w poprzedniej części dopiero mniej więcej w połowie książki. Do tej pory akcja skupia się przede wszystkim na szkolnych perypetiach głównego bohatera, stawiającego opór dyrektorowi i reszcie grona pedagogicznego, prośbą, groźbą i przemocą próbujących go przeciągnąć na swoją stronę. Dopiero później opowieść powraca do motywu głębokich zmian zachodzących w wieloklasowym społeczeństwie magicznym, zapoczątkowanych na turnieju w Kruczym Jarze w Dziedzicu wojowników.

Podstawową wadą powieści jest fakt, że czyta się ją bez większych emocji – dzieje się dość dużo, by się nie nudzić, ale fabuła, ze względu na swoją przewidywalność i sztampowość nie potrafi wzbudzić zainteresowania. Wydarzenia toczą się zgodnie ze znanym z wielu innych pozycji schematem, zaś intrygi antagonistów są przejrzyste jak szkło i doprawdy nie sposób zrozumieć, jakim sposobem bohaterowie się na nie nabierają. Skutkiem tego trudno o jakiekolwiek napięcie. Opisywane od czasu do czasu walki, nawet wielka finałowa bitwa, nie wywołują żywszego bicia serca, brak im bowiem dynamiki, zaś wynik za każdym razem można z góry przewidzieć.

Również bohaterowie należą do klasyki powieści młodzieżowych. Niepokorny wobec autorytetów, ale prawy do szpiku kości oraz mężny jak mało kto nastolatek, silna, wojownicza dziewczyna, kilka wariacji na temat mentora i tak dalej. Większość z nich, z Sephem na czele, jest tak nijaka i pozbawiona cech indywidualnych, że już tydzień po zakończeniu lektury trudno sobie przypomnieć cokolwiek na ich temat. Z drugiej strony prowadzone przez postacie dialogi wypadają naturalnie, nie rażąc ani patosem, ani sztuczną młodzieżowością.

Dziedzic czarodziejów to przeciętne młodzieżowe czytadło bez większych aspiracji, z drętwymi bohaterami, niezbyt porywającą fabułą i przyzwoitymi dialogami. Wyposzczeni miłośnicy gatunku mogą sięgnąć po tę pozycję, dla reszty będzie to strata czasu.