Droga donikąd

Żółtodziób w Zonie

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Droga donikąd
Po dwóch powieściach opisujących przygody stalkera Misia, Michał Gołkowski cofa się w czasie, by opowiedzieć o początkach "romansu" Miszy z Zoną. Co sprawiło, że dobrze sytuowany i odnoszący sukcesy marketingowiec porzucił wygodny tryb życia i został stalkerem? Jak ten nieopierzony żółtodziób dawał sobie radę na usianym anomaliami terenie? Co uczyniło go osobą, jaką znamy z kolejnych powieści? Tego (i o wiele więcej) dowiecie się z Drogi donikąd.

Akcja Drogi donikąd dzieje się kilka lat przed wydarzeniami z Ołowianego świtu. Michaił ma w życiu wszystko, o czym tylko zamarzy: odnosi sukcesy w pracy, posiada piękne mieszkanie, szybki samochód i prawie każdą dziewczynę jakiej zapragnie. Jednak cały czas ma świadomość dojmującej pustki – nie wokół niego, a w sobie samym. Nie będąc pewnym, czego tak naprawdę pragnie i poszukuje, decyduje się na podróż w nieznane – w głąb skażonej promieniowaniem, nawiedzonej przez mutanty i liczne anomalie Zony. Ma świadomość, że tylko stając co dzień oko w oko ze śmiercią zacznie naprawdę żyć.

Jedną z największych zalet Drogi... jest ukazanie przemiany Michaiła z totalnego amatora, który na dobrą sprawę miał niewielkie szanse by w ogóle dotrzeć na teren Zony, w doświadczonego stalkera znanego z Ołowianego świtu. Zaraz po przybyciu protagonisty do Zony staje się jasne, iż żadne książki nie oddają prawdy o niej, a uprawianie sportów ekstremalnych i umiejętności strzeleckie wyniesione ze strzelnicy nie są wystarczającym przygotowaniem, by przetrwać. Głównemu bohaterowi udaje się to wyłącznie dzięki Łysemu (znanemu z kilku wzmianek w Ołowianym świcie), który sam siebie mianował opiekunem, przewodnikiem i nauczycielem nowicjusza, nazwanego przez niego Kurwą (z racji jego totalnej ignorancji i niecenzuralnych słów cisnących się na usta za każdym razem gdy popełni jakąś głupotę). Misza będzie się musiał dużo napracować aby zasłużyć na zmianę ksywki…

Karty książki zapełniają kolejne przygody stalkerów, którzy przemierzają Zonę, wraz z czytelnikiem poznając jej sekrety. Kolejne wydarzenia nie następują po sobie w zawrotnym tempie (chociaż na brak akcji też nie ma co narzekać), dlatego też mamy czas aby poznać ten postapokaliptyczny wyrywek świata, dowiedzieć się, jak wyglądały pierwsze dni po Drugiej Katastrofie w 2006 roku (Łysy urodził się i żył na terenie Zony w czasach, gdy była jeszcze wolna od skażenia), poznać kilka stalkerskich przesądów (dlaczego w Zonie nie używa się imion z Dużej Ziemi?), czy anegdotek o tych, którzy już odeszli. Wszystkie te elementy czynią lekturę niezapomnianym przeżyciem, oferującym świeże, wręcz pionierskie spojrzenie na Zonę.

Olbrzymim plusem Drogi… są jej bohaterowie. To nie tylko Misza-Kurwa, czy wspomniany wcześniej Łysy. Przez karty powieści przewija się cała gama postaci drugoplanowych, przede wszystkim stalkerów, ale znajdzie się wśród nich również naukowiec (jeszcze bardziej zagubiony i nieprzygotowany do realiów Zony niż protagonista), żołnierz, a także kilka osób spotkanych jeszcze na Dużej Ziemi. Od razu widać, iż autor rozwinął swoje umiejętności w budowaniu przekonujących i intrygujących bohaterów – każdy z nich ma wyraźnie zaznaczone cechy charakterystyczne, własny sposób wypowiadania się (jeden ze stalkerów używa wulgaryzmów jako podstawy zdań, stosując je w miejscu rzeczowników, przymiotników oraz czasowników i nadając im wręcz artystyczną, wielopoziomową formę), czy właściwe tylko sobie sposoby na przetrwanie w Zonie.

No właśnie – Zona. Już we wcześniejszych tomach była wykreowana jako równoprawny bohater powieści. Jawiła się jako kapryśna, wymagająca bogini, bezlitośnie władająca tym wycinkiem świata, a zarazem jako znana, wabiąca do siebie śmiałków kochanka, której – raz poznawszy – nikt nie zapomni. W Drodze… ukazana jest ona dwojako, z perspektywy Miszy i Łysego, przy czym sposób postrzegania tego drugiego jest bliski wizji chociażby z Ołowianego świtu. Jednak Zona widziana oczami głównego bohatera jest zupełnie inna. To niebezpieczna, groźna, lecz równocześnie niezwykle czarująca i urzekająca Nieznajoma. Ona dopiero kusi i uwodzi, mamiąc zmysły i czekając na jeden nieostrożny krok, aby pochłonąć i zatrzymać na zawsze kolejnego śmiałka. Zona nie lubi głupców, ani przeświadczonych o swojej nieomylności pyszałków – tylko czeka, aby dać im lekcję pokory. Jednakże są tacy, którzy przez długi czas zabiegają o jej względy i otrzymują je, gdyż dopisuje im nieprawdopodobne wręcz szczęście.

Michał Gołkowski opisuje Zonę w sposób plastyczny, pełen ukrytego piękna ale i grozy. Umiejętnie buduje przed oczami czytelnika sugestywne obrazy, które mimo kolejnego spotkania z Zoną (to przecież trzeci z kolei tom o stalkerze) nie tracą niż ze swojej świeżości i zdolności oddziaływania. Na tym jakże barwnym tle rozgrywają się wydarzenia dramatyczne, smutne, a czasami zabawne. Autorowi udało się w swój ponury świat wpleść zaskakująco dużo humoru, zdecydowanie łagodzącego ciężki i chwilami przytłaczający klimat powieści.

Droga donikąd stanowi doskonałe zamknięcie cyklu o przygodach Miszki (Gołkowski zapowiedział, iż to ostatni tom z tej serii), może też być świetnym wprowadzeniem do świata Zony dla czytelników, którzy dopiero zapoznają się z uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a i powieściami Michała Gołkowskiego. Autor odszedł w niej trochę od stylistyki chociażby Ołowianego świtu, gdzie pierwsze (i w dużej części jedyne) skrzypce grał Miś. Pełno w niej barwnych postaci i świetnie rozpisanych dialogów (w znacznej mierze w obcych językach z przypisami tłumaczącymi ich znaczenie), dzięki czemu czyta się ją szybko i z przyjemnością. To niewymagająca lektura, która potrafi jednak dostarczyć całej gamy emocji i żadnego miłośnika mocnych wrażeń nie pozostawi rozczarowanym.