» » Dożywocie

Dożywocie


wersja do druku

Gdzie Licho mówi dobranoc

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska

Dożywocie
Gotyckie domiszcze na odludziu, przypominające senny koszmar architekta albo przykład szału twórczego kolejnych właścicieli (z upodobaniem do wieżyczek), w dodatku zamieszkane przez grupę nadnaturalnych domowników. Chociaż mogłoby się wydawać, iż to sceneria rodem z horroru, to Dożywocie Marty Kisiel jest najprawdziwszą komedią – i to taką, która będzie lekarstwem na każdą jesienno-zimowo-wiosenną chandrę. Przekonajcie się dlaczego.

Konrad Romańczuk – niespełniony pisarz, freelancer, copywriter i znajdujący się na życiowym zakręcie singiel po bolesnym rozstaniu – przyjmuje spadek po dalekim krewnym. Wymarzył sobie przyjemny dom z pięknym widokiem, stylową rezydencję idealną dla obudzenia literackiego natchnienia. Jego zdziwienie nie znało granic, gdy zobaczył stary, zrujnowany dom z wieżyczką, który wyglądał jak żywcem wyjęty z gotyckich opowieści grozy. Jego szok jeszcze się pogłębił, gdy ledwo wzmiankowani w testamencie dożywotnicy okazali się bandą nieokiełznanych istot nadprzyrodzonych złożoną z Licha – uczulonego na pierze anioła stróża (o mentalności kilkuletniego dziecka z wyraźną manią sprzątania), czterech utopców (wciąż rezydujących nie w tej łazience, w której powinny), siejącego grozę i zniszczenie stwora z innego wymiaru o wdzięcznym imieniu Krakers (wyjątkowo łagodnego i uzdolnionego kulinarnie) oraz panicza Szczęsnego, widma poety samobójcy (wielokrotnego), a zarazem niespełnionego romantycznego kochanka, przy którym Werter to osoba zrównoważona i twardo stąpająca po ziemi. Najnormalniejszym i najbardziej zwyczajnym domownikiem wydaje się kotka Zmora, chociaż nikt, kto zna te stworzenia, prawdopodobnie nie byłby skłonny w to uwierzyć. Nowy właściciel Lichotki (bo tak się nazywa architektoniczne kuriozum) nadspodziewanie szybko dochodzi do siebie, decyduje się odremontować dom i sprzedać go pierwszemu naiwnemu, jaki się nawinie. Jednakże życie przy wydatnym udziale siły wyższej (która po prostu musi być kobietą) lubi komplikować sprawy i Romańczuk niespodziewanie coraz bardziej angażuje się emocjonalnie w życie (a także nieżycie) swoich podopiecznych. Trudno mu zachować dystans, kiedy zasmarkany anioł prosi o pomoc przy wyskubywaniu piórek ze skrzydeł, kocica uważa go za swoją ukochaną i wymarzoną leżankę, a Krakers wciąż przechodzi samego siebie, produkując przepyszne i upiornie kaloryczne słodkości…

Dożywocie pierwotnie było pojedynczym opowiadaniem, jednakże z czasem rozrosło się w kilka ściśle powiązanych historii, opowiadających o perypetiach lichotkowych rezydentów. W jednej z nich Lichotkę nawiedza agentka Romańczuka, niczym rasowy poganiacz niewolników zmuszająca go do pracy, w innej trójka przedstawicieli lokalnej społeczności staje oko w oko z Konradem w barwach wojennych, Szczęsnym zrobionym na "giętkiego w kibici amanta w koronkach" oraz z opiekunem domu, Szymonem Kusym uzbrojonym w siekierę. W jeszcze innym widmo panicza przechodzi kryzys tożsamości i próbuje przeobrazić się w wędrownego barda. Kolejne przygody Konrada i jego szalonej ferajny zostały ukazane z dużym przymrużeniem oka, bywają chwilami absurdalne i przerysowane, jednakże są też pełne ciepła, zrozumienia dla ludzkiej natury i jej okazjonalnych napadów "pierdolca" (to słowo użyte przez Martę Kisiel), a przy ich lekturze trudno zachować powagę. Humor sytuacyjny jest obecny praktycznie na każdej stronie, podobnie zresztą jak humor słowny – dialogi to prawdziwe perełki, mające podobny efekt jak gaz rozweselający. Co istotne, takie nagromadzenie śmiesznych scen nie sprawia wrażenia przesady i ani przez moment nie jest nużące. Ałtorka (jak Marta Kisiel pisze o sobie) z prawdziwym wyczuciem operuje słowem, ma tzw. lekkie pióro (nawet najbardziej kuriozalne fragmenty i dialogi przypominające rozmowy na ostrym odlocie czyta się niezwykle szybko i lekko), dba o różnorodność fabularną (każda, nawet pozornie normalna sytuacja staje się tutaj pretekstem do jakiejś zabawnej scenki), zaś aby odpowiednio zrównoważyć historię, od czasu do czasu wplata w nią kwestie bardziej poważne, które – podobnie jak u Pratchetta, tylko na zupełnie inną skalę – potrafią uważnego czytelnika skłonić do chwili zastanowienia nad nami samymi. Bowiem Dożywocie to nie tylko zbiór przezabawnych przygód mieszkańców Lichotki, ale też historia o przyjaźni, odpowiedzialności (przed którą wielu ucieka i do której trzeba dorosnąć) oraz rodzinie, która wcale nie musi być złączona więzami krwi. Opowieści Marty Kisiel nie tylko bawią, ale potrafią też wzruszyć – bez nadmiernego sentymentalizmu czy sztucznego wyciskania łez.

Największym plusem Dożywocia są jego bohaterowie. Wspomniane wyżej postacie to indywidualności obdarzone całym arsenałem cech charakterystycznych. Próżno tu szukać stereotypu, bowiem nawet pozornie klasyczny przykład pełnego ekspresji romantycznego poety i niespełnionego, nieszczęśliwego kochanka daleki jest od kanonicznego obrazu. Z zamiłowaniem parający się robótkami ręcznymi (w tym haftem krzyżykowym), regularnie doprowadzający do pasji Konrada i okazjonalnie ćwiczący byronizm (z wyglądu bardziej przypominający pilates), z emfazą wciąż recytujący poezje i wyrażający się kwiecistymi frazami Szczęsny na długo zapada w pamięć. Podobnie wygląda sytuacja z wciąż kichającym, naiwnym niczym dziecko, rozczulającym Lichem (który u każdego mógłby wzbudzić instynkt opiekuńczy), prostym i poczciwym Kusym, złośliwymi (i co tu dużo mówić, lekko obrzydliwymi) utopcami czy też Krakersem. Trudno ich nie lubić, a ich przygody – nawet te najbardziej absurdalne – wciągają czytelnika bez reszty. Chociaż kreacja bohaterów negatywnych (bowiem w książce znalazły się też i takie postacie) jest mniej udana i bardziej przypomina chodzące klisze, to jednak nadal jest przekonująca i nic nie ujmuje z przyjemności lektury.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jedyną wadą Dożywocia jest fakt, że skończyło się w sposób wołający gromkim głosem o kontynuację, której do tej pory się nie doczekało. Chociaż od mniej więcej roku słychać wzmianki o tym, że Marta Kisiel jest na najlepszej drodze do napisania (i co najważniejsze wydania) kolejnej części, to fakt pozostaje faktem – jak na razie możemy tylko czekać. Oby już niedługo.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Dożywocie
Cykl: Dożywocie
Tom: 1
Autor: Marta Kisiel
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 30 września 2015
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka



Czytaj również

Oczy uroczne
Trzeci tom Dożywocia już nie tak na wesoło
- recenzja
Pierwsze słowo
Nietuzinkowo, niejednoznacznie i w sposób niezapomniany
- recenzja
Rozmowa z Martą Kisiel
Tłok robi mi źle na wszystko
- wywiad
Siła niższa
Gdzie anioły dwa, tam spokoju nie ma
- recenzja
Dożywocie - Marta Kisiel
Słowacki wielkim poetą był… nic bardziej mylnego!
- recenzja

Komentarze


AAnderson74
   
Ocena:
+1
Świetna recenzja. Myślę już o gwiazdkowych prezentach, chyba sprawię tę książkę bratu na prezent. A potem pożyczę i też przeczytam :)
25-11-2015 15:20

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.