Diamentowe psy/Turkusowe dni - Alastair Reynolds

Ci niezrozumiali Obcy

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Diamentowe psy/Turkusowe dni - Alastair Reynolds
Alastair Reynolds, autor znany w Polsce głównie z powieści, na Zachodzie błyszczy także krótką formą – za dowód służy między innymi tegoroczna nominacja do Nagrody Hugo za nowelę Troika (nie mylić z Trojką Chapmana). Niestety Diamentowe psy/Turkusowe dni, zbiorcze wydanie dwóch nowel jego autorstwa, nie dorównuje długim utworom dotychczas wydanym przez MAG-a.

Obu tekstom należy przyznać, że są bardzo pomysłowe. Pierwszy stanowi hołd oddany ludzkiej ciekawości i skłonności do podejmowania wyzwań – opowiada o tym, jak daleko człowiek jest w stanie się posunąć, byleby sprostać wymagającemu i fascynującemu zadaniu. Stanowi także, typowe dla prozy Reynoldsa, rozważanie na temat granic człowieczeństwa – o tym, czy jesteśmy ludźmi świadczy fizyczna budowa ciała, ilość nanomaszyn w mózgu, czy może zdolność do odczuwania emocji? Turkusowe dni natomiast traktują o wartości ofiary złożonej z samego siebie, a także o jednych z najciekawszych istot zamieszkujących uniwersum Migotliwej Wstęgi – Żonglerach Wzorców, będących biologicznym komputerem zajmującym cały ocean – i wartości ofiary z samego siebie.

Oba teksty są, jak zwykle u tego pisarza, wypełnione technologią i fizyką, ale bez zbędnego, niezrozumiałego bełkotu. Po lekturze całości można jednak odczuć pewien niedosyt – jakby autor, próbując zmieścić się w pewnym limicie słów, skondensował zawartość i wyciął z niej pewne wartościowe i ciekawe elementy. W obu opowiadaniach brakuje rozbudowanych, ale klarownych, kreacji postaci. Główną rolę w Diamentowych psach/Turkusowych dniach odgrywa scenografia – wyjątkowość miejsc, w których wydarzenia mają miejsce.

Reynolds tym razem nie skupia się na człowieku, a na obcych, ich wpływie oraz tym, jak i dlaczego są dla nas niezrozumiali. I robi to bardzo dobrze – Wieża Krwi, przedstawiona w pierwszej noweli, wzbudza jednocześnie strach, ciekawość oraz podziw dla pozaludzkiej inteligencji, a także skłania do pytania o sens jej działania. Również pozorne tylko opisanie i wyjaśnienie pewnych motywów oraz zachowań Żonglerów Wzorców w Turkusowych dniach, sprawia, że wydają się jeszcze bardziej nieznani i obcy. Ten zbiór to rzadki przykład opisu kontaktu z cywilizacją pozaziemską, w którym głębsze porozumienie jest niemożliwe, z powodu olbrzymich, nieprzekraczalnych różnic międzygatunkowych.

Diamentowe psy/Turkusowe dni są nieco poniżej standardu, do jakiego mogli przyzwyczaić się fani Alastaira Reynoldsa. Nowele te wydają się niedokończone – bazują na świetnych pomysłach, które nie zostały należycie wyeksploatowane. To jednak wciąż dobry i lekkostrawny kawałek tak rzadkiej w Polsce space opery.