Diabłu ogarek. Ostatni Hołd

Pan woźny wciąż w formie!

Autor: Piotr 'Erivan' Klinkosz

Diabłu ogarek. Ostatni Hołd
Rzeczpospolita szlachecka to niezwykle barwny okres w dziejach naszego kraju. Krwawe konflikty międzynarodowe, wojny religijne, spiski możnowładców i  panoszące się wszędzie warcholstwo sprawiają, że czasy te są idealne dla akcji dobrej powieści przygodowej. Wielu rodzimych twórców z powodzeniem czerpie inspirację z tego rozdziału naszej historii. Nazwiska takie jak Piekara czy Komuda są znane i poważane między innymi za dzieła, w których autorzy ci opisywali wybryki i perypetie panów szlachty. Podobnie uczynił Konrad T. Lewandowski, który postanowił osadzić w owych czasach swój najnowszy projekt, serię Diabłu ogarek. I zrobił to, jak się okazało, z wielkim kunsztem.

Autor książki to postać bardzo kontrowersyjna, skłócona z niektórymi przedstawicielami polskiego fandomu. Na swoim koncie ma prestiżową nagrodę Zajdla za opowiadanie Noteka 2015, ale także antynagrodę Złotego Meteoru, którą otrzymał za działalność szkodliwą dla fantastyki. Pisarz odnajdywał się tak w klasycznych kryminałach, jak i gatunkach z pogranicza fantasy i science fiction, a od kilku lat udowadnia, że powieść przygodowo-historyczna z elementami fantastyki również nie jest mu obca. Konrada T. Lewandowskiego można lubić lub nie, ale trzeba oddać mu jedno; potrafi przygotować dla czytelnika solidną porcję dobrej literatury.

Trzecia część serii Diabłu ogarek przenosi nas do roku 1641, kiedy to Fryderyk Wilhelm Hohenzollern złożył królowi Władysławowi IV ostatni hołd lenny. Zanim jednak dojdzie do tego ważnego dla dalszych losów Rzeczypospolitej wydarzenia, po raz kolejny przyjdzie nam śledzić losy Stanisława Lawendowskiego, woźnego ziemi liwskiej, instygatora i pogromcy biesów w jednym. Podobnie jak w poprzednich częściach cyklu, akcja rozpocznie się od kilku niewinnych pozwów, które wplączą naszego bohatera w sprawy wagi państwowej. Wkrótce stanie on przed zadaniem obrony króla oraz całej stolicy przez zakusami sił nieczystych, a przeszkadzać mu w tym będą żywiołaki, pradawne klątwy, pruski czarnoksiężnik, a nawet łase na jezuickie piwo diabły.

Świat przedstawiony w powieści podzielono na dwie płaszczyzny. Z jednej strony mamy Rzeczpospolitą znaną nam z kart kronik historycznych, a z drugiej zaświaty, krainę upiorów, diabłów i umęczonych dusz, które nie zaznały po śmierci chrześcijańskiego pochówku. Woźny Lawendowski ma dostęp do obu tych światów, co też wykorzystuje skrzętnie podczas swoich misji. Nieraz przychodzi mu sięgać po pomoc mrocznych istot, wśród których ma kilku znajomków, gotowych wspomóc go w potrzebie. Właśnie dzięki nim dowiaduje się o rzeczach niedostępnych zwykłym śmiertelnikom i może z wyprzedzeniem reagować na zagrożenia nawiedzające ojczyznę. Wydarzenia, w których bierze udział, tworzą akcję wartką i niemal całkowicie pozbawioną przestojów i dłużyzn. Na niecałych trzystu stronach powieści mamy więcej przygód i zwrotów akcji niż w dwukrotnie obszerniejszych tomiszczach. Pod koniec książki odnosi się wręcz wrażenie, że wszystko dzieje się aż za szybko, w rezultacie czego pozostaje pewien niedosyt. Chociaż wszystkie wątki fabularne, nawet te poboczne, zostały bardzo elegancko zakończone i podsumowane, po ostatnim akapicie zamrugałem zaskoczony i pomyślałem: I co? Już koniec?

Panu woźnemu towarzyszy krewniak Grzegorz, którego Lawendowski przyucza do trybunalskiego fachu. Chłopak jest młody, pewny siebie i lekkomyślny, ale, podobnie jak starszy z Lawendowskich, ponad wszystko stawia honor i ojczysty kraj. Grzesiek nie jest może szalenie oryginalną postacią, bo przecież podobnych żywiołowych młodzieńców mamy w literaturze tuziny, ale stanowi dobrą przeciwwagę dla stanowczego i rozsądnego Stanisława. Co więcej, autorowi należą się brawa za całą plejadę barwnych postaci przewijających się przez karty powieści. To właśnie one są siłą napędową cyklu. Mamy wśród nich nie tylko pysznych szlachciców (często są to postacie historyczne) i przebiegłych jezuitów, ale też strzygi, wampiry, demony, wiedźmy i widmowych rycerzy. Każda z tych person posiada szereg indywidualnych cech, które sprawiają, że czytelnik nie ma problemu z rozpoznawalnością bohaterów, nawet jeśli pojawiają się oni tylko epizodycznie i nie odgrywają istotnej roli w fabule. Widać to nie tylko w opisach postaci, lecz także w rozmowach, które prowadzą ze Stanisławem. Często są one pełne inteligentnego humoru, który potrafi rozbawić czytelnika i umilić lekturę akapitów, jakie w innym wypadku można byłoby uznać za przegadane.

Pisarz ustylizował także język powieści na mowę staropolską. Zrobił to bardzo umiejętnie i bez fanatycznej przesady, dzięki czemu lektura przebiega płynnie i bez zgrzytów, a równocześnie dialogi i opisy świata wyglądają jak żywcem wyjęte z opisanej epoki. Warstwa historyczna została odtworzona poprawnie, choć pewnie doświadczeni historycy znaleźliby kilka szczegółów, do których można się przyczepić. Jednak dla przeciętnego Kowalskiego książka stanowi bardzo dobrą mieszankę fantastyki i dziejów Rzeczypospolitej szlacheckiej. Nie tylko zainteresuje ciekawym tematem i światem przedstawionym na jej kartach, ale też skłoni do odświeżenia wiadomości przyswojonych niegdyś na lekcjach historii.

Seria Diabłu Ogarek notuje tendencję zwyżkową. Każdy kolejny tom jest lepszy, pełniejszy od poprzedniego, traktuje też o rzeczach wznioślejszych i jest lepiej osadzony w historii naszego kraju. Naprawdę warto zainteresować się tym cyklem, gdyż z pewnością zadowoli on każdego miłośnika fantastyki przygodowej oraz osoby zainteresowane epoką rozkwitu polskiej szlachty. Fanatyczni historycy będą pewnie kręcić nosem na niektóre opisy i wydarzenia, ale nawet to nie powinno zepsuć bardzo pozytywnego wrażenia, które pozostaje po lekturze Ostatniego hołdu.