Diablo. Wojna grzechu: Prawo krwi
Sanktuarium to świat stworzony z połączenia pierwiastka anielskiego i demonicznego. Nefalemowie zostali zrodzeni za sprawą Inariusa i Lilith, którzy postanowili uciec od wiecznego konfliktu pomiędzy Królestwem Niebios a Płonącymi Piekłami. Pokój w stworzonym przez nich Sanktuarium nie trwał jednak długo – wkrótce różnice między gatunkami poróżniły parę banitów, a ich potomkowie stali się celem rozgrywki pomiędzy potężnymi siłami. Wiele lat później, gdy dziedzictwo Nefalemów zostało niemal zaprzepaszczone, w wiosce Seram dochodzi do niezwykłych zdarzeń. Uldyzjan, prosty farmer, odkrywa w sobie niezwykłą moc.
Największym problemem powieści Richarda Knaaka jest protagonista. Uldyzjan staje się pionkiem w rozgrywkach potęg walczących o kontrolę nad światem, lecz w pełni zasługuje sobie na miano pionka. O ile można zrozumieć, że uległ pokusom kobiecego powabu oraz demonicznym czarom, to nic nie usprawiedliwia jego naiwności w innych dziedzinach. Jest on skłonny do refleksji, lecz jego monologi wewnętrzne szybko zaczynają nudzić. Każde zdarzenie, każdy problem i decyzja są nadmiernie roztrząsane, a w dodatku na koniec i tak podjęta decyzja okazuje się fatalna. Przeżycie oraz powodzenie zawdzięcza on wyłącznie swoim towarzyszom i ślepemu trafowi. Trudno identyfikować się z tak bezwolnym człowiekiem. Może i trąciłoby to komiksową sztampą, ale i tak szkoda zaprzepaszczonego potencjału związanego z postacią prostego człowieka mierzącego się z nowo nabytymi mocami i konsekwencjami korzystania z nich.
Można także odnieść wrażenie, że autor nie włożył zbyt wiele serca w pisanie tej powieści. Jest to czysto subiektywne odczucie, lecz wiąże się ono ze stylem oraz kreacją postaci. Pomimo tego, że w samej fabule nie brak emocji i to do tego intensywnych, to Knaakowi nie udało się ich przekazać czytelnikom. Brak tu po prostu jakiejś iskry, pasji. Opisy miejsc są schematyczne, dramatycznym zdarzeniom brak dynamiki, a wspomniane emocje opisywane są beznamiętnym językiem. Jeśli zaś chodzi o moc Uldyzjana oraz tajemnicze umiejętności jego brata, autorowi nie chciało się nawet sięgnąć po doskonały materiał, jakim są gry komputerowe z tej serii. Cała magia sprowadza się do tego, że farmer o czymś intensywnie myśli, a to się dzieje. Walka z demonami w jego wykonaniu to tępa młócka.
Przyciągnąć czytelników może jedynie fabuła, lecz tylko pod warunkiem, że jest się fanem serii Diablo. I to najlepiej takim, który chce jak najwięcej wiedzieć o świecie gry, niektórych może bowiem rozczarować brak bezpośredniego powiązania z grami. Niektóre postacie znane z gier wydanych przed premierą Wojny Grzechu (czyli rokiem 2006) są tu jedynie wspominane, a w później wydanych grach można napotkać jedynie odwołania do niektórych z poznanych tu postaci. Sama historia jest ważna dla tego uniwersum, przedstawia ważny moment dla Sanktuarium, lecz ten argument przekona jedynie zagorzałych miłośników tej serii ze studia Blizzard.
Diablo. Wojna grzechu: Prawo krwi to powieść, którą trudno polecić komukolwiek poza oddanymi wielbicielami serii Diablo. Jednak nawet i tym czytelnikom nie będzie w smak beznamiętny styl Richarda Knaaka oraz fatalnie bezwolny protagonista. Sama historia miała w sobie pewien potencjał, lecz został on niemal zupełnie zaprzepaszczony przez przeciętne pisarstwo. Nie jest to powieść zła pod każdym względem, lecz po prostu nie wzbudzi w odbiorcy żadnych emocji (poza rozczarowaniem).
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Cykl: Wojna grzechu
Tom: 1
Autor: Richard A. Knaak
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Wydawca: Insignis
Data wydania: 24 września 2014
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-63944-59-9