Czerwone żniwa. Uderzenie wyprzedzające
W oczekiwaniu na konkrety
W pierwszej części trylogii Czerwone żniwa trafiamy do alternatywnej rzeczywistości lat 60. XX wieku, gdzie dowiadujemy się o dziwnej serii kradzieży dzieł sztuki i historycznych zabytków. Łupem pada chociażby słynny Szczerbiec, zaś winowajcami okazują się amerykańscy agenci specjalni. Niebawem na terytorium Niemiec wyrusza jednostka dywersyjna Układu Warszawskiego.
Paweł Majka i Radosław Rusnak przeplatają ze sobą kilka wątków, a co za tym idzie śledzimy wydarzenia z różnych perspektyw, poczynając od tajniaków z rodzimych oddziałów specjalnych, przez rosyjskich agentów, aż po pracowników MI6 – co i tak nie wyczerpuje pełnej listy zaangażowanych jednostek. Istny tygiel wszelkiego rodzaju wywiadowców wywołuje zamieszanie, chociaż powieść napisano przystępnym językiem, dzięki któremu śledzenie dalszych wydarzeń odbywa się bardzo płynnie. W dużej mierze to zasługa zrezygnowania z rozbudowanych opisów na rzecz scen pełnych wartkiej akcji i sprawnie poprowadzonych, niejednokrotnie skrzących się ironicznym humorem dialogów. Poza tym powieść wzbudza ciekawość samym konceptem kradzieży cennych przedmiotów i nade wszystko powodami, dla których zostały one dokonane. Z tego też względu autorzy podtrzymują zainteresowanie do końca.
Oprócz wymienionych zalet, wspólne dzieło Majki i Rusnaka ma szereg wad, na czele z tą najbardziej dotkliwą, czyli rozciągnięciem fabuły. Po lekturze niespełna czterystu stron składających się na Uderzenie wyprzedzające odniosłem wrażenie, że miałem do czynienia z bardzo długą ekspozycją i ledwie napocząłem poznawanie właściwej intrygi. Autorzy ociągają się z odsłanianiem zamysłów i choć w książce dzieje się sporo, to brakuje poczucia uczestniczenia w naprawdę ważkich wydarzeniach. Niby po drodze snujemy teorie dokąd to wszystko zmierza, a bohaterowie też podsuwają parę możliwych rozwiązań, ale brak wyraźnego celu malującego się na horyzoncie skutkuje utratą entuzjazmu.
Trudno też o jakiekolwiek żywsze uczucia względem bohaterów. Ot, dostajemy typową mieszankę hardych wojów ze znacznie mniej hardymi żółtodziobami. O ile dialogi napisano porządnie, o tyle właściwie wszyscy bohaterowie byli mi obojętni, nawet jeżeli odznaczali się jakimiś cechami szczególnymi. W odbiorze poszczególnych postaci z pewnością nie pomaga też liczebność tychże i nieustanne przeplatanie wątków. Trafił się także chochlik w kwestii działających organizacji – autorzy przywołują nieistniejącą wówczas Żandarmerię Wojskową zamiast Wojskowej Służby Wewnętrznej, co jednak wspominam z obowiązku i czego nie poczytuję za znaczącą wadę, jako że nie jest to powieść historyczna.
Uderzenie wyprzedzające to dopiero początek trylogii, ale i tak miałem wrażenie, że autorzy za wiele materiału zostawili na kolejne części. W konsekwencji powieść nie pozostawia śladu w pamięci, trudno nawiązać jakąkolwiek więź z bohaterami, nie mówiąc już o odpowiedziach na mnożące się pytania. Wspólny utwór Pawła Majki i Radosława Rusnaka mogę określić mianem długiej ekspozycji właściwej historii, jakiej świadkami powinniśmy stać się w kolejnym tomie. Czyta się to wprawdzie zupełnie nieźle, ale lekturze towarzyszy nieodłączne poczucie bezcelowości.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Cykl: Czerwone żniwa
Tom: 1
Autor: Paweł Majka, Radosław Rusak
Wydawca: Znak Horyzont
Data wydania: 18 września 2019
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
ISBN-13: 9788324057719