» Recenzje » Czerwone drzewo

Czerwone drzewo


wersja do druku
Czerwone drzewo
Ładnych kilka lat temu Caitlín R. Kiernan przemknęła przez polski rynek wydawniczy z Tonącą dziewczyną, która była świetnym tekstem, ale chyba nie porwała czytelników, bo wydawcy o autorce – popularnej i docenianej za oceanem, o czym świadczy choćby zdublowany komplet World Fantasy Award i Bram Stoker Award – wyraźnie zapomnieli. Czerwone drzewo zostało napisane trzy lata wcześniej niż wspomniana powieść i w przeciwieństwie do niej nie zdobyło żadnej z najważniejszych nagród horrorowego świata, lecz przypomina ją niezwykle – zarówno pod względem klimatu czy pomysłu na prowadzenie fabuły, jak i jakości rzemiosła. 

Agentka literacka zajmująca się sprawami zmarłej niedawno Sarah Crowe otrzymuje jej ostatni maszynopis. Ten nie jest ani kolejną powieścią, ani zbiorem opowiadań – to dziennik, który opisuje ostatnie miesiące życia zakończone samobójstwem. Wygląda na to, że pisarka o swój tragiczny stan obwiniała nadnaturalne siły mające prześladować farmę, gdzie się zaszyła, aby odzyskać siły po samobójstwie partnerki. Nowa Anglia nie okazała się miejscem na odbudowę – wręcz przeciwnie, okolice Rhode Island w narracji Crowe to siedlisko mrocznej, destrukcyjnej mocy. 

Gdyby sądzić Caitlín R. Kiernan na podstawie dwóch wydanych w naszym kraju powieści (nie liczę napisanego na podstawie scenariusza Beowulfa, bo to zupełnie inna para kaloszy), można by z całą pewnością stwierdzić, że pisarka ma bardzo mocny styl. I nie chodzi tu tylko o język, ale ogólny sposób budowania tekstu. U jego podstaw leży pierwszoosbowa narracja, która charakteryzuje się nie tylko formami gramatycznymi, ale przede wszystkim silną subiektywizacją perspektywy podkreślaną dodatkowo – w obu wypadkach – poprzez choroby głównych bohaterek. Imp z Tonącej dziewczyny chorowała na schizofrenię, Sarah Crowe cierpi na napady epileptyczne, wiążące się niekiedy z zanikami świadomości. Na poziomie literackim objawiają się w pewien szczególny sposób: narratorki nie zawsze są pewne czy to, co pamiętają, naprawdę się wydarzyło. Właściwie całe Czerwone drzewo jest konsekwencją tego jednego założenia: protagonistka żyje w świecie, w którym dzieje się cały szereg niewyjaśnionych zdarzeń, ale ile ma on wspólnego z rzeczywistością – trudno powiedzieć. A że autorka wysłała bohaterkę na odludzie, trudno znaleźć jakiekolwiek zewnętrzne źródło prawdy. 

I tutaj pojawia się zagadnienie kluczowe dla odbioru powieści: ta jest dosłownie podporządkowana pokazaniu tego, jak Sarah odbiera swoje otoczenie i jak przeżywa bardzo trudny dla niej okres. Co to znaczy? Ano tyle, że nie ma co liczyć w Czerwonym drzewie na starcie z demonem sprzed wieków czy rozwiązanie zagadki pradawnego zła; to horror psychologiczny, w którym wewnętrzne jest znacznie ważniejsze niż zewnętrzne, a na sam koniec nie da się odpowiedzieć na pytanie, co właściwie się wydarzyło – zbiór faktów przez duże "F" jest ograniczony do absolutnego minimum. Przedmowa do dziennika Crowe (dodatkowo skompresowana w moim streszczeniu) skrótowo je wylicza: pisarka miewała wcześniej ataki epileptyczne, wyjechała na farmę po samobójstwie partnerki, gdzie sama po jakimś czasie odebrała sobie życie. Czy skłoniły ją do tego czynniki nadnaturalne, co sugeruje jej narracja? Na to pytanie nikt czytelnikowi odpowiedzi nie udzieli. 

To sprawia, że na Czerwone drzewo można spojrzeć dwojako. Dla niektórych – w tym niżej podpisanego – powieść może okazać się dreszczowcem pokroju Lśnienia, tyle że pozbawionym dosłownych odpowiedzi. Praktycznie bez przerwy odczuwałem napięcie podczas lektury, każdy surrealistyczny sen głównej bohaterki odbierałem jako zwiastun najgorszego, a Rhode Island stało się dla mnie siedliskiem mroku. Fragmenty obyczajowe nie przeszkadzały, a wręcz pomagały, bo dookreślały Sarah – a że wyłaniał się z nich obraz postaci nieszczególnie sympatycznej? Cóż, tacy bywają ludzie. Ciągły niepokój wystarczył, abym przymknął oko na niedostatki powieści i w pełni cieszył się lekturą. Po horrorze oczekuję przede wszystkim wywołania we mnie niepokoju – i to właśnie dostałem w satysfakcjonującej dawce. 

Wiem jednak, że są czytelnicy, którym Czerwone drzewo ani trochę się nie spodobało. Po pierwsze: nie każdy chce przeczytać trzystustronicowy dziennik, żeby na końcu wiedzieć tyle samo, ile po lekturze kilkustronicowej przedmowy. Niektórzy pragną jednoznacznych odpowiedzi, a “może to wszystko wizje znerwicowanego umysłu” z całą pewnością taką nie jest. Miłośnicy nieco szybszych, bardziej dynamicznych horrorów, w których poza klimatem liczy się akcja, mogą też uznać książkę Kiernan za przegadaną, bo Crowe w swojej opowieści więcej miejsca niż zdarzeniom poświęca uczuciom i snom (lub, dla miłośników Gaimana: dymowi i lustrom). Ostatecznym ciosem dla ujętej w taki kontekst powieści będzie skrzący się od nawiązań język autorki – niektóre rzeczywiście sporo do niego wnoszą (choćby genialnie wpisujący się w narrację cytat o kamieniu w narysowanym kręgu z Josepha Campbella), większość jest jednak dość pretensjonalna (ile mieliśmy już w horrorach Alicji z najróżniejszych zaczarowanych krain nikt nie zliczy). 

Dla mnie Czerwone drzewo to bardzo dobra powieść. Nie wsiąknąłem w nią tak, żebym nie mógł się oderwać, nie zachwyciła mnie i nie porwała, ale każda godzina lektury była przyjemnością – albo nieprzyjemnością, bo koniec końców niepokój do najmilszych doświadczeń nie należy; tak czy inaczej swoje horrorowe zadanie spełniła. Wciąż jednak jest dziennikiem z wakacji na wsi napisanym przez osobę, której relacji w żadnym stopniu nie można ufać – i to niemal całkowicie tę książkę definiuje. Jeśli komuś takie postawienie sprawy nie przeszkadza – polecam! 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Czerwone drzewo
Autor: Caitlin R. Kiernan
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Wydawca: Mag
Data wydania: 24 września 2021
Liczba stron: 302
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-67023-03-0
Cena: 39 zł



Czytaj również

Domy na dnie morza
Lovecraftowski park rozrywki
- recenzja
Tonąca dziewczyna
Schizofreniczna fantastyka
- recenzja
Wielka Księga Horroru
Ramsey Campbell: Głęboko

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.