» Recenzje » Czerwona kraina - Joe Abercrombie

Czerwona kraina - Joe Abercrombie


wersja do druku

Dawno temu na Dzikim Zachodzie

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Czerwona kraina - Joe Abercrombie
Nastała ostatnimi czasy moda na postmodernizm – a jako że to pojęcie bardzo pojemne i elastyczne, więc stosuje się je w odniesieniu do rozmaitych dziedzin. Na gruncie literackim zazwyczaj służy do opisania rozmaitych eksperymentów, mających na celu eklektyczne łączenie ze sobą rozmaitych gatunków i elementów, często na pierwszy rzut oka kompletnie do siebie nieprzystających. Zatem tym właśnie mianem – powieści postmodernistycznej – można by było określić Czerwoną krainę Joe Abercrombiego, gdyż pisarz, wrzuciwszy do jednego kotła fantasy i western, energicznie ową miksturę zamieszał, po czym – doprawiwszy całość hektolitrami krwi – podał żądnym wrażeń czytelnikom. Z efektem, zaiste, piorunującym!
________________________


Życie w Bliskiej Krainie płynie na pozór leniwie i monotonnie. Dla Płoszki Południe zajęcia na farmie, przerywane raz na jakiś czas mało ekscytującą wyprawą do pobliskiego miasteczka, stały się już nudną rutyną. Lecz w jednej chwili ten bezpieczny i poukładany świat runął. Podczas nieobecności kobiety banda rabusi pali jej domostwo oraz uprowadza brata i siostrę. Żądna zemsty Płoszka wyrusza w misję ratunkową, mając do pomocy jedynie swego starego, skapcaniałego i wybitnie tchórzem podszytego ojczyma, o niezbyt wdzięcznym imieniu Owca. A będzie to podróż, podczas której przemierzą surowe pustkowia i niedostępne góry, zmagać się będą z rozlicznymi wrogami, pozyskają całkiem nieprzewidzianych – i nie zawsze upragnionych – sojuszników, poznają, co to strach i jak smakuje zemsta. Lecz przede wszystkim odkryją mroczne strony swej osobowości i przekonają się, że o przeszłości nie da się zapomnieć, a zamieszkujące ich dusze demony, które wydawały się już na zawsze pogrzebane w piaskach czasu, zapadły jeno na krótką drzemkę, z której właśnie zamierzają się przebudzić.

Będzie to bardzo dramatyczna pobudka, gdyż zarówno Płoszka jak i Owca, pod maską spokojnych i spolegliwych farmerów, ukrywają znacznie mniej przyjemne cechy. Kobieta, wbrew swemu imieniu, nie jest ani płochliwa, ani nieśmiała. To pełna determinacji, twarda niewiasta, o szorstkim sposobie bycia i dorównującym mu ostrością języku, która z tupetem potrafi walczyć o swoje. Posiada niezwykły zmysł do interesów, kiedy trzeba – potrafi chwycić za broń (którą biegle się posługuje), zaś gdy jest to konieczne, to ze swadą prowadzi negocjacje. Życie nauczyło ją wiele – a przede wszystkim tego, iż trzeba być twardym, gdyż naiwna wiara w uśmiech losu zazwyczaj kończy się bolesnym rozczarowaniem. Niewiele jest rzeczy, które ceni, jeszcze mniej osób, które obdarza szacunkiem. Swoje młodsze rodzeństwo kocha miłością bezgraniczną, tak, jakby stanowiło ono jej cały świat, a gdy zostaje jej odebrane – z żarliwością wilczycy walczącej o swoje młode będzie tę dwójkę ratować. Lecz potrafi być też delikatna i wrażliwa. Tęskni za uczuciem, nawet jeśli miałaby to być jeno miłostka niegwarantująca stałego związku, stanowiąca zwykłą ucieczkę od ponurej rzeczywistości. Płoszka rzuca się w nią z desperacją niemalże równą tej, jaka towarzyszy jej eskapadzie ratunkowej. Kotłują się w kobiecie sprzeczne emocje – miłość i nienawiść, a wszystko to podsycane wspomnieniami o dość niechlubnej przeszłości.

W jeszcze bardziej intrygujący sposób został przedstawiony Owca. W pierwszym momencie wydaje się starcem, myślącym tylko o tym, jak uniknąć kłopotów i wycofującym się z każdej sytuacji, która stanowi choćby potencjalne zagrożenie. Pogardzany za to przez Płoszkę, traktowany niczym zawalidroga, wraz z rozwojem fabuły diametralnie się zmienia. Z niemalże karykaturalnego tchórza ewoluuje w postać wpierw niepokojącą, następnie groźną, a na koniec – budzącą przerażenie i pewną odrazę. Ta przemiana ujęta jest w sposób niezwykle sugestywny, rzec można nawet, iż fascynujący, kiedy warstwa po warstwie Owca odzierany jest ze swej "cywilizacyjnej" ogłady a oczom czytelników ukazane zostaje obnażone sedno jego charakteru. Cechy, które on sam chciałby wyrugować, wracają niepowstrzymaną falą, a ucieczka przed niechlubną przeszłością i lata prób naprawienia dawnych błędów idą w niepamięć.

Abercrombie już we wcześniejszych swoich powieściach dał dowód na to, iż nie lubi tworzyć jednowymiarowych postaci, zaś te, które opisuje trudno oceniać na zasadzie podziału ich na dobre i złe. Gdyż nawet ci, teoretycznie poczytywani za pozytywnych bohaterów, ukształtowani są częstokroć z bardzo sprzecznych cech i nie da się ich ocenić na zasadzie prostego czarno-białego schematu, lecz jedynie w rozmaitych odcieniach szarości, z przewagą tych zdecydowanie ciemniejszych. Ale jednocześnie, kreując szwarccharaktery pisarz wzbogaca ich sylwetki cechami, które w pewnej mierze tłumaczą ich postępowanie i czynią tych bohaterów w minimalnym stopniu sympatycznymi (no, może prócz kilku nielicznych wyjątków). W Czerwonej krainie autor tę metodę powtarza, więc stopniowe ujawnianie pewnych negatywnych cech Płoszki nie jest aż tak wielką niespodzianką, za to w przypadku Owcy budzenie się jego wewnętrznego potwora ukazane jest w sposób mistrzowski. Równie ciekawie prezentują się bohaterowie drugoplanowi. Jest to między innymi wchodzący we wciąż nowe alianse notariusz Temple, który prawniczymi formułkami maskuje własne niezdecydowanie. Nieudolny pomocnik, niezdarny kochanek, nierychliwy wyznawca wciąż debatujący z Bogiem (w jego przypadku zabrakło mi w tłumaczeniu przekładu imienia, co miało miejsce w przypadku Płoszki i Owcy, a jego miano wydaje mi się równie jak i ich znaczące). Innym przykładem jest generał Nicomo Cosca, dowódca bandy najemników, zwanej szumnie Kompanią Łaskawej Dłoni – alkoholik i dyktator, który swą niegdysiejszą sławę co i rusz przywołuje, maskując swymi opowieściami aktualną słabość i degrengoladę, cynik, szalbierz, złodziej i wyzuty z sumienia egoista. Zaś w tle przewija się cała galeria barwnych i wyraziście nakreślonych postaci, które wydają się być żywcem przeniesione z westernowych kadrów – osadnicy, traperzy, poszukiwacze złota, Indianie (znaczy się członkowie tubylczego plemienia Duchów) i wielu, wielu innych…

Nad wyraz udatnie wyszedł autorowi ów mariaż fantasy i westernu. Czerpie pełnymi garściami z dorobku filmowego rozmaitych reżyserów, a odgadywanie, którymi konkretnie dziełami się inspirował, dodatkowo uprzyjemnia lekturę Czerwonej krainy. Mamy tu i cytaty z klasyków gatunku – z Dyliżansem i Poszukiwaczami Johna Forda na czele, i odwołania do spaghetti westernów Sergio Leone, zapożyczenia z filmów Sama Peckinpaha, a każdy z owych motywów Abercrombie błyskotliwie trawestuje odziewając je w fantastyczny kostium. Są tu zatem i pojedynki na miecze, utrzymane w konwencji typowej dla bójki w saloonie, opisy wędrówki przez prerię odbywanej przez garstkę straceńców poszukujących lepszego bytu, czy wreszcie walka o władzę w miasteczku, toczona przez dwójkę trzęsących nim samozwańczych przywódców.

Ukazany w powieści świat pełen jest okrucieństwa i przeżyć w nim są w stanie jedynie ci najsilniejsi i najbardziej zdeterminowani. I znów jest to powtórka schematu z poprzednich książek, lecz chyba w bardziej jeszcze przerysowanej formie. W usta Coski pisarz wkłada gorzkie i okrutne słowa o regułach nim rządzących. Mówi on, iż nie ma żadnych zasad prócz egoizmu, ludzie są zwierzętami, sumienie stanowi jeno nakładane sobie świadomie brzemię, a moralność to kłamstwo. Wielce ponury to obraz, świat, jak to ujmuje inna postać, będący czerwoną krainą pozbawioną sprawiedliwości i znaczenia. Takich filozoficznych wtrętów jest tu znacznie więcej, Abercrombie piętnuje bowiem różnorakie ludzkie słabości, rozważa istotę dobra i zła, kwestie wiary, przyjaźni, honoru, w bardzo dosadny, a jednocześnie cyniczny sposób sprawy te podsumowując. Robi to znacznie większe wrażenie, niż gdyby wdawał się w rozwlekłe dywagacje. Zresztą specyficzny sposób narracji, ujętej prostym językiem, pełnym kolokwializmów i nie stroniącym od wulgaryzmów, stanowi jeden z charakterystycznych wyznaczników prozy tego pisarza. Toczącą się akcję obserwujemy oczyma rozmaitych postaci, lecz mimo zmiany "przewodnika" sam sposób opisu pozostaje praktycznie identyczny. Wyjątkiem od reguły są fragmenty, w których poznajemy żyjącą w niedostępnych górach społeczność Smoków. Wówczas tok narracji nieznacznie się zmienia, przyjmując bardziej wzniosłe tony, jednak tylko na moment, bo już po chwili powraca do znajomego nurtu, kojarzącego się w pewnym stopniu z opowieścią łotrzykowską, pełnego krwawych opisów i ciętych dialogów.

Abercrombie bardzo umiejętnie stopniuje napięcie. Początek powieści jest zwodniczo spokojny (pomimo dramatycznych wydarzeń w nim przedstawionych), jednak w miarę rozwoju fabuły akcja przyspiesza, by w pewnym momencie stać się jednym ciągiem walk, ucieczek, pogoni, podczas śledzenia których czytelnik pozostaje bez chwili oddechu, przytłoczony mnogością wydarzeń. Zaś finał jest prawdziwym majstersztykiem. Kiedy wydaje się, iż kluczowe wydarzenia zostały już opowiedziane, pisarz wyciąga, niczym królika z kapelusza, kolejny wątek, a potem następny, jeszcze bardziej zaskakujący. A wszystkie – łącznie z epilogiem – utrzymane w westernowej poetyce. Natomiast typowej dla fantasy magii ciężko tu uświadczyć, pojawia się jeno przelotnie, gdzieś w bardzo dalekim tle, dość trudna do sprecyzowania.

Wydarzenia opisane w Czerwonej krainie rozgrywają się dziesięć lat po tych opisanych w powieści Zemsta najlepiej smakuje na zimno, zaś pięć lat upłynęło od pamiętnej bitwy przedstawionej w Bohaterach. Lecz książkę tę można czytać bez znajomości poprzednich tomów. Co prawda, pojawia się w niej kilka odniesień oraz postaci, występujących we wcześniejszych powieściach, (jak chociażby Caul Dreszcz, tudzież coraz bardziej zdegenerowany Cosca), ale brak wiedzy o nich nie odbiera przyjemności lektury. Traktować ją można jako odrębną, zamkniętą całość.

Po raz kolejny Abercrombie udowodnił, że pisać potrafi w sposób wciągający i wielce frapujący, a wszystko, co spod jego pióra spłynie, stanowi rzetelną rozrywkę. Potrafi idealnie odmierzyć proporcje – gdy dramat kontrapunktowany jest czarnym humorem, a patosowi towarzyszy zjadliwa ironia. To nie jest świat dla łagodnych ludzi, zaś bohaterów można określić raczej mianem złych i brzydkich, niźli dobrych. Lecz mimo to – fascynują. Tę mroczną i wielowątkową opowieść śledzi się z narastającym zainteresowaniem i choć momentami można się poczuć przytłoczonym jej okrucieństwem, rzeką przelanej na jej kartach krwi i eskalacją przemocy, to trudno się od niej oderwać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.44
Ocena użytkowników
Średnia z 8 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 6
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Czerwona kraina
Autor: Joe Abercrombie
Tłumaczenie: Robert Waliś
Wydawca: MAG
Data wydania: 20 lutego 2013
Liczba stron: 640
Oprawa: miękka
Format: 135x202 mm
ISBN-13: 978-83-7480-290-1
Cena: 39,90



Czytaj również

Szczypta nienawiści
Epoka postępu, epoka obłędu
- recenzja
Zemsta najlepiej smakuje na zimno
Każdy ma się za co mścić
- recenzja
Pierwsze prawo Abercrombiego - przekrojowo
Świat bez bohaterów
- recenzja

Komentarze


Asthariel
   
Ocena:
0
Ja bym dał przynajmniej 8+, wciąż czytało mi się z przyjemnością, a Abercrombie jest już w pierwszej trójce moich ulubionych autorów fantasy.
03-04-2013 21:27
Repek
   
Ocena:
0
IMO wielkie rozczarowanie, szczególnie po bardzo dobrych Bohaterach. Fajny pomysł na Dziki Fantasy Zachód i Temple'a.

Z czasem jednak potwornie męczą dialogi, które składają się w zasadzie z onelinerów, jakby każdy każdemu nonstop chciał dogadać. W sumie - aż dziwne, że to część tego samego cyklu.

Dla mnie największy plus to kreacje części postaci, zwłaszcza Płoszki i Temple'a. Abercrombie ma ciekawą umiejętność tworzenia bohaterów, którzy z jednej strony mają jakieś zalety [np. są twardzielami... no może nie Temple], ale równocześnie mają jakieś żałosne wady. Takie niefajne, nie cool. :)

Pozdro
04-04-2013 00:06
~vic

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czytam "Zemstę..." Abercrombiego i naczytać się nie mogę. Świetna fantasy.
04-04-2013 00:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.