Czarne bataliony

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Czarne bataliony
Czarne bataliony to zbiór dziewięciu opowiadań Piotra Goćka. Większość z nich stanowią krótkie, oparte na ciekawych pomysłach teksty, których lektura jest niezłą rozrywką.

Za największą wspólną zaletę zgromadzonych w antologii opowiadań bez wątpienia uznać należy pomysły, które Gociek wykorzystuje jako punkty wyjścia do snucia swoich opowieści. Niemal wszystkie teksty to właściwie sfabularyzowany zapis zaprzątających głowę autora myśli – nie liczy się w nich wciągająca historia, nie liczą się bohaterowie i zwroty akcji, ważna jest za to oryginalność i chwytliwość wizji, w czym Czarne bataliony mogą przypominać zbiór jednego ze współczesnych mistrzów krótkiej formy, Etgara Kereta. Podczas lektury CZOŁGU, pachnącego Lemem Janka Poranka i jego gości czy ironicznego Dnia oligarchy czytelnik raczej nie zachwyci się fabułami, które jedna w drugą są prościutkie, ale z pewnością po jej zakończeniu jeszcze długo będzie bawił się konceptami Goćka. I choć pisarzowi zdarzają się wpadki w postaci banalnych opowiadań, którym brakuje odrobiny polotu (jak Gdzie jest generał czy nieco dłużący się Chłopiec z plakatem), to na pewno nie można zarzucić mu niedostatków wyobraźni.

Jednak Czarne bataliony to danie nie tylko dla miłośników najkrótszych tekstów; Gociek przygotował także dwa znacznie dłuższe opowiadania. Pierwszym z nich jest Opowieść Wowy – moim zdaniem zdecydowanie największa ozdoba zbioru. W tym utworze pisarz po raz kolejny popisał się pokazowym światotwórstwem: fabuła kręci się wokół działań jednostki radzieckiej armii, która w bój wysyłała... superbohaterów. Nie byli to jednak herosi przypominający amerykańskich. Komunistyczni wojownicy, niesieni uwielbieniem tłumów, pobrali imiona od swoich najsłynniejszych dokonań (są wśród nich Kornisz, czyli Koreański Niszczyciel, Kukryz, czyli Kubański Kryzys, czy Hunter, Hungarian Terminator) i robili wszystko, aby cały świat dowiedział się, jak wspaniałym krajem jest ich wielka ojczyzna. W Opowieści Wowy Goćkowi udało się prawie wszystko – począwszy od wciągającej, intrygującej fabuły, przez wykreowanie pełnego napięcia klimatu szpiegowskiej gry, aż do zaskakującej, dobrze zaplanowanej puenty. Jedyną, drobną wadą tekstu jest protagonista, który choć pełni rolę narratora, jest mało konkretny i nazbyt wycofany. Mimo to Goćkowi należą się brawa – Opowieść Wowy to świetne opowiadanie.

Drugim równie obszernym utworem w Czarnych batalionach jest opowiadanie tytułowe. Niestety, to jeden z najsłabszych elementów zbioru. Próba stworzenia alternatywnej rzeczywistości zwyczajnie Goćkowi nie wyszła – w wykreowanym przez niego świecie nie ma nic, co mogłoby przyciągnąć czytelniczą uwagę. W połączeniu z wyjątkowo dłużącą się fabułą, miałkimi bohaterami i strasznie irytującym zabiegiem ciągłych zmian perspektywy, z której przedstawiane są wydarzenia (pomysł sam w sobie ciekawy, ale słabo zrealizowany) daje to mierny efekt. W posłowiu autor przywołuje Człowieka z Wysokiego Zamku Dicka jako inspirację dla Czarnych batalionów, jednak słaby tekst Goćka nie umywa się nawet do wybitnej powieści kalifornijskiego pisarza.

Antologia opowiadań Piotra Goćka to lektura przyjemna i zaskakująca. Miłośnicy wciągających, dobrze opowiedzianych historii nie znajdą tutaj zbyt wiele dla siebie, ale ci, którzy cenią pomysł i lubią krótkie, zgrabne teksty, z pewnością powinni sięgnąć po Czarne bataliony.