Cyberpunk 2077: Bez przypadku
Nie ma przypadków - są tylko sprzeczne interesy korporacji
Szóstka ludzi, niekoniecznie gangsterów, staje przed koniecznością dokonania napadu na korporacyjny transport. Nie mają wyboru – zostali zaszantażowani, a jeśli nie podejmą się bandyckiego zadania poniosą poważne konsekwencje. Ku ich zaskoczeniu wszystko się udaje, a apetyt, jak wiadomo, rośnie w miarę jedzenia. Tak powstaje Gang z Przypadku – który rzuci wyzwanie wielkiemu światu korporacji.
Gdy pierwszy raz przeczytałem o Bez przypadku, natychmiast nasunęło mi się pytanie: czy Kosik będzie próbował połączyć świat z gry z komedią w stylu Guya Ritchiego? Odpowiedź jest prosta: nie. Polski pisarz nie szuka absurdów w życiu niekompetentnych rzezimieszków; losy jego Gangu z Przypadku rzadko bywają zabawne, a zdecydowanie częściej – tragiczne. I choć chętnie złapałbym za tekst traktujący o nieudacznikach z Night City, to nie dziwię się, że autor po podobną estetykę sięga rzadko, a skupia się na innych, bardziej kanonicznych względem gry wątkach – jego opowieść jest mroczna, brudna, krwawa i pełna przemocy. Taka, jakiej można by się spodziewać po duchowym spadkobiercy Cyberpunka 2077 – coś dla siebie znajdzie tu każdy, kto z nim tęskni i nie może się doczekać Widma wolności.
Poza kategoriami estetycznymi, Bez przypadku jest dynamiczne i, jak zapowiada blurb, pełne akcji. W tej mieszance sensacji, podszytej gangsterką kryminału, romansu i fantastycznonaukowego thrillera czasu na oddech nie ma prawie wcale – czytelnik razem z bohaterami wpada w kolejne kłopoty, a jedyną drogą ucieczki nierzadko okazują się widowiskowe strzelaniny. I tak jest właściwie od pierwszych stron prologu do ostatniej kropki; oczywiście pomiędzy kolejnymi napadami (w których członkowie wspomnianego Gangu z Przypadku mogą odgrywać rolę zarówno oprawców, jak i ofiar) postaci śpią i rozmawiają, ale bądźmy uczciwi – niewiele. W wątku poświęconym Albertowi, netrunnerowi ekipy, pojawia się nieco więcej elementów wziętych ze spokojniejszej fantastyki naukowej, bo bohater sporo czasu poświęca rozmyślaniom nad problemem cyfryzacji człowieka, ale to jedyny wyjątek potwierdzający regułę.
Czy to źle? W żadnym wypadku, wszak pojęcie turnpager jasno sygnalizuje, z jakim podejściem czytelnik będzie miał do czynienia, mam jednak wrażenie, że Kosik – pisarz niezwykle utalentowany, autor jednego z największych klasyków współczesnego polskiego science fiction w postaci Verticala – pewne elementy powieści zlekceważył. Kiedy pędzi się wraz z bohaterami w morderczym tempie, to strony rzeczywiście same się przewracają; gdy jednak spojrzy się na Bez przypadku z dystansu, na jaw wychodzi sporo niedociągnięć. Przede wszystkim: nie można mówić o tej książce bez cisnącego się na usta słowa "sztampa". W literaturze gatunkowej klisze są rzeczą naturalną, ale tutaj Kosik przekracza granicę: mamy i tajemniczego mężczyznę z mroczną przeszłością, i tancerkę z klubu nocnego z mroczną przeszłością, i romans między nimi, i dobrego lekarza zmuszonego w mrocznej przeszłości do złych rzeczy, i zimną bizneswoman zakochującą się w prostym chłopie (on z mroczną przeszłością, ona raczej bez), i socjopatycznego hakera, i skrzynkę skrywającą techniczną tajemnicę, za którą wszyscy daliby się pokroić – wszystko to jak wzięte z generatora.
Autor robi naprawdę niewiele, żeby dodać powieści własny, oryginalny rys. Dziwi mnie ta sztampowość nie tylko ze względu na jego niezaprzeczalny talent i warsztat, ale także dlatego, że scenarzyści gry, choć nie zawsze mieli czas lub możliwości na odpowiednie pogłębienie pewnych wątków, zasugerowali w Cyberpunku 2077 sporo ciekawych historii (moją ulubioną jest ta ze zdalnie sterowanym małżeństwem). Tutaj tych prób stworzenia oryginalnej opowieści nie znalazłem – to bardzo standardowy, banalnie prosty thriller z jednym (!) twistem. I to takim, którym mnie bardzo rozczarował. Dlaczego? Kosikowi (nie) udaje się rzecz niezwykła: sięga po gatunkowy klasyk w postaci zakulisowej siły zdolnej kontrolować bohaterów za pomocą techniki, czyli teoretycznie samograj, ale wmontowuje go w swoją opowieść w sposób tak mechaniczny i niezaangażowany, że nie zmienia odbioru powieści nawet o jotę. Pisarz sporo miejsca w tym tekście poświęca podkreślaniu tego, że losy jego bohaterów splatają się za sprawą przypadku, więc wyobrażam sobie, iż ten zwrot akcji miał olśnić czytelnika i zmusić do refleksji nad zagadkowym tytułem. Niestety, całość wypada blado, a ja po mozolnym przebijaniu się przez kilkaset stron naiwnej historii nie odnalazłem tu czytelniczego katharsis.
W tym wszystkim jeszcze jedna drobnostka, która świadczy o tym, że założenia Bez przypadku nie zawsze się sprawdzają, a w całej powieści coś zgrzyta. Kosik postanowił nieco spowolnić tę nieustanną gonitwę – i przy tym morderczym tempie był to plan słuszny. Problem w tym, że próbował zrobić to przy użyciu dwóch wątków: jednego poświęconego Albertowi (poprawnego), i drugiego – wypadającego naprawdę fatalnie policyjnego śledztwa. Podczas lektury pewne niedociągnięcia można przeoczyć – funkcjonariusze funkcjonują, nawet udaje im się podążać śladami bohaterów, czytelnik czyta, wszystko pod kontrolą. Natomiast kiedy się zastanowić... jaki jest cel tego wątku? O tym, że ten świat działa zgodnie z prawidłami gatunku, więc, mówiąc inaczej, nie działa, wiemy – to oczywiście dotyczy także służb, dla których obowiązki i przysięgi nie znaczą zupełnie nic. Nie ma szczególnej potrzeby, żeby o tym przypominać (chyba że Kosik postanowił złośliwie skomentować to, jak policja radziła sobie przez pierwszych kilka wersji Cyberpunka 2077), bo wynika to jasno z założeń gatunku. Kosik niestety nic nowego w temacie nie mówi. Bohaterowie tego konkretnego wątku, w przeciwieństwie do tych tworzących Gang z Przypadku, z całą pewnością nie są na tyle ciekawi, aby chciało się z nimi spędzać więcej czasu A do tego wszystkiego jeszcze kwiatek do kożucha: pomysł, aby jeden ze śledczych po zwolnieniu ze służby posługiwał się przeterminowaną odznaką, która bledła... No tak, bo przecież postaci w tej powieści nie żyją w świecie, w którym dostęp do informacji jest natychmiastowy, a w wirtualu spędza się więcej czasu niż poza nim. Nie. Do zidentyfikowania policjanta potrzeba odznaki i to stopniowo blednącej przez tydzień od zwolnienia. Tak. Cyberpunk pełną gębą.
Jak to w takim razie jest z Bez przypadku? Czy to stronoobracacz? Jak najbardziej, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Czy znajdzie swoich miłośników? Oczywiście, wszak połączenie pełnej akcji fabuły ze światem niezwykle popularnej gry to murowany przepis na hit. Czy ja sam jestem gotów polecić ją z czystym sumieniem? Nie – uważam, że można znaleźć znacznie lepsze thrillery science fiction, także cyberpunkowe. Szkoda, bo tak znamienity autor, jakim jest Rafał Kosik, połączone z popularną franczyzą obiecywało znacznie więcej.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Rafał Kosik
Wydawca: Powergraph
Data wydania: 9 sierpnia 2023
Liczba stron: 456
Oprawa: twarda
Format: 135 x 205
ISBN-13: 978-83-66178-98-4
Cena: 54,90