Coś na Progu 1/2013 - omówienie numeru

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Coś na Progu 1/2013 - omówienie numeru
Coś na progu, dwumiesięcznik "fantastyki, kryminału, horroru, opowieści niesamowitych", numer szósty poświęcony apokalipsie. Cięcie.

Scena pierwsza: apokalipsy ci u nas dostatek

Najnowszy numer CNP zaczyna się od długiego artykułu Marcina Waincetela i Norberta Nowaka o zyskującym coraz większą popularność uniwersum Metro 2033, którego pierwotnym autorem był Dmitrij Głuchowski, a które rozrosło się już do kilku książek różnych autorów, dwóch gier komputerowych i planowanej(?) ekranizacji. Pomimo że tekst jest dość obszerny, to stanowi jedynie pobieżny przewodnik po dotąd wydanych utworach tej marki – po krótkim streszczeniu początkowym założeń Głuchowskiego przychodzą opisy dotyczące innych dzieł korzystających z licencji. Niewiele ponad to, czego nieznający serii dowie się po kilku kliknięciach w internecie.

Ciekawiej wypada tekst Kamila Dachnija, Czas apokalipsy, stanowiący przekrój mniej i bardziej znanych filmów o zombie-apokalipsie, zaczynając od lat 50. i o dekadę późniejszej Nocy żywych trupów, kończąc na intrygującym i niepokojącym Pontypool (polecam!) oraz ekranizacji komiksu The Walking Dead. Ciekawy przegląd, zawierający także próbę analizy kolejnych, następujących po sobie trendów w tej działce. Z kolei Japońska apokalipsa Dawida Jabłońskiego przedstawia podejścia do tego tematu prezentowane w Kraju Kwitnącej Wiśni. Jest dziwnie, śmiesznie, ale ponownie – to tylko nieco poszerzony przewodnik.

Z kolei Jakub Oleksów pisze o Złotej Erze Atomowej w Stanach Zjednoczonych i jest to bodaj najciekawszy artykuł w tej sekcji dwumiesięcznika. Autor wyjaśnia gdzie tkwią korzenie tego trendu, co wpłynęło na jego popularyzację, czym przejawiał się w popkulturze oraz dlaczego się zakończył. Miłym dodatkiem są wyjaśnienia obecności pewnych elementów w serii gier komputerowych Fallout (jak choćby kwestia ręcznych wyrzutni atomówek). Natomiast Piknik w Zonie Michała Derkacza to krótki spis wrażeń z lektury bodaj najsłynniejszej powieści braci Strugacckich, [url=]Pikniku na skraju drogi[/url] połączony z rzutem oka na różne produkcje nawiązujące do tej pozycji (gry z serii S.T.A.L.K.E.R. oraz film Tarkowskiego). Warto zapoznać się z tym tekstem, jeżeli jeszcze nie zna się wymienionych produkcji.

Kolejny artykuł, Ady Struś, poświęcony jest filmowej trylogii Mad Max oraz jej fenomenowi - choć wydaje mi się, że wypadłby znacznie ciekawiej, gdyby mniej miejsca poświęcono opisowi fabuły. Następnie przychodzi czas na komiks – Krzysztof Pielaszek pisze o dwóch krótkich i dość niszowych seriach o postapokaliptycznych heroinach, czyli o Tank Girl oraz Barb Wire. Poza streszczeniem, muszę przyznać dość absurdalnych, założeń tych serii (takie akcje, jak czołg spadający z nieba na zmutowanych ludzi-kangury to ponoć w nich normalka) autor wspomina również o (nie)sławnych ekranizacjach – w rolę Barb Wire wcieliła się kiedyś Pamela Anderson (polski tytuł - Żyleta), za co została nagrodzona Złotą Maliną.

W numerze znajdują się jeszcze dwa artykuły poświęcone komiksowi. Łukasz Buchalski pisze o The Invisibles Granta Morrisona, serii opowiadającej o walce tajnych bojowników o wolność z Zewnętrznym Kościołem. Powstałe pod wpływem eksperymentów autora z LSD dzieło miesza ezoterykę, podróże w czasie, tajemnicze artefakty, demony, voodoo i seks, ale – jak twierdzi autor tekstu – wszystko układa się w spójną całość. Z kolei Łukasz Słoński pisze o komiksie Crossed,w którym ludzie "zarażają się" znakiem krzyża, co powoduje w nich zwierzęcą agresję…

Ostatnim tekstem w Temacie Numeru jest artykuł Być jak Charlton Heston Radosława Pisuły, opisujący przygodę tego znanego głównie z kolejnych części Planety Małp aktora z kinem fantastycznym.

Scena druga: proza mieszana

Dział prozy rozpoczyna się od Przekrętu Michała Foerstera, tekstu pochodzącego z mającej ukazać się za jakiś czas antologii o Neuroshimie. Banalna i niczym nie wyróżniająca się historia o próbie szwindlu w postapokaliptycznym mieście rządzonym przez narkotyków bossów. No i co chodzi z tym kotem? Znacznie lepiej prezentuje się tekst Wilkołaki Honoré Beaugranda, przedstawiający spojrzenie na wilkołaki w wersji indiańskiej – utwór pochodzi z XIX wieku i na jego podstawie nakręcono pierwszy film poświęcony tej bestii, The Werewolf z 1913 roku. Spowiedź króla Krzysztofa Ożóga to nieco inne spojrzenie na egzorcystów – niestety, po interesującym początku i sprowadzeniu kwestii świata pozamaterialnego do rozwiązań technologicznych(?), następuje straszliwie infantylny dialog z duchem z nie lepszym końcem, podsumowanym nieśmiesznym bon motem "there is no school, but oldschool". Wolę Constantine'a. Interesującym dodatkiem w tym dziale jest treść wywiadu przeprowadzonego z Orsonem Wellesem po słynnym słuchowisku radiowym Wojna Światów, która spowodowała masową panikę w USA w 1938 roku. A ostatnim tekstem w dziale prozy jest wiersz Koniec Edwina Muira.

Scena trzecia: to kryminał, panie

Strefę kryminału otwiera Agnieszka Papaj z artykułem Rywale Sherlocka Holmesa, w którym opisuje kilka rosyjskich kryminałów wzorowanych na utworach Arthura Conana Doyle'a, z których każdy zawierał jedynego w swoim rodzaju "rosyjskiego Sherlocka Holmesa" – pojawiają się między innymi nazwiska Akunina czy Leonida Józefowicza. Dla mnie, fana detektywa z Baker Street 221B, tekst-ciekawostka. W Najniebezpieczniejszej zwierzynie Wojciech Sawłowicz opisuje przypadek Zodiaka, nieuchwytnego seryjnego zabójcy grasującego w San Francisco pod koniec lat 60. – opisy popełnionych przez niego morderstw wraz z metodyką działań oraz próbami rozwiązania tej zagadki przez policję. To kolejny interesujący i przykuwający uwagę artykuł w tym numerze CNP. Z kolei Mateusz Wacyra w Seryjnych mordercach w muzyce opisuje piosenki, dla których inspiracją byli zabójcy (w tekście znajdują się także informacje o samych zbrodniach), wymieniając między innymi utwory Sufjana Stevensona oraz zespołów Devourment i Macabre. W tym sektorze znajdują się jeszcze dwa artykuły: opisujący kradzież Plaży Moneta z Muzeum Narodowego w Poznaniu autorstwa Zofii Urszuli Kalety oraz tekst Michała Żołyńskiego o konwencji kryminału w uniwersum Star Wars – i o ile do pierwszego, będącego solidnym przybliżeniem sprawy nie można się przyczepić, o tyle ten drugi ma parę wad. Jest niechlujnie i chaotycznie napisany, a sama teza wydaje się dość ryzykowna – to, że w danej książce pojawiają się intrygi i sabotaże czy femme fatale niekoniecznie oznacza powieść kryminalną; autor nie precyzuje również co rozumie przez "klimat noir" i "akcję wzorowaną na zagadkach rodem z kryminałów z lat sześćdziesiątych".

Scena trzecia: fantastyka różnie definiowana

Numer wieńczą artykuły różne. Zofia Urszula Kaleta pisze o kastracji – bardzo ciekawy przerywnik historyczny, opisujący genezę tego zjawiska oraz sytuację społeczną kastratów. Następnym tekstem jest obszerny artykuł o twórczości Davida Bowiego i jego związkach z fantastyką, reklamowany dodatkowo u góry stron wydaną przez Dobre Historie biografia tego artysty – dla fanów na pewno ciekawostka, ja przeszedłem wobec tego tekstu obojętnie. Interesujący, choć pobieżny, jest tekst Natalii Kościńskiej o słowiańskich demonach i obrzędach, w którym autorka pokazuje między innymi, że tak powszechny w chrześcijaństwie dualizm (Diabeł-Bóg, Dobro-Zło) nie jest też niczym niezwykłym w innych kulturach.

Scena czwarta:… i jeszcze parę gier

Do ostatnich artykułów należą trzy dotyczące gier powiązanych z fantastyką. Pierwszy opisuje Neuroshimę, ale jest to zaledwie krótkie wprowadzenie do uniwersum oraz pochwalenie się mnogością jej odmian (RPG, planszówka, bitewniak). Następny tekst, o Świecie Mroku, jest nieco bardziej rozbudowany, choć skupia się głównie na historii linii wydawniczej White Wolf Publishing i głównych założeniach samej gry – czyli na tym, co z łatwością można znaleźć w parę minut w internecie, choć należy się plus za uporządkowanie informacji. Ostatni artykuł traktuje o serii gier komputerowych Fallout. I to chyba najbardziej dopieszczony, szczegółowy i wciągający tekst publicystyczny całego numeru – pełny detali, smaczków, wyjaśnień (które powinny zainteresować zarówno laika, jak i zagorzałego fana), łączący historię powstawania kolejnych gier z historią samego uniwersum oraz perypetiami deweloperskimi. Świetna rzecz! Poza tym, w numerze można znaleźć jeszcze krótki komiks o Tequilii – nagość i flaki – który do mnie nie przemawia, ale odniósł sukces w serwisie Polakpotrafi, więc można spodziewać się powieści i albumu o tej bohaterce. Na koniec mamy niezbyt długi "felieton" Jacka Skowrońskiego, będący poradnikiem pisania kryminałów – ani to ciekawe, ani nie wnosi nic nowego.

Scena piąta: to nie jest film na miarę Hollywood

Coś na progu jest obecnie jedyną alternatywą dla Nowej Fantastyki w kwestii czasopism papierowych poświęconych fantastyce i radzi sobie nieźle. Jego największa bolączka, przynajmniej w tym numerze, to co najwyżej przeciętna proza polska oraz zbyt duża ogólność większości artykułów, z których coś nowego wynieść może w zasadzie tylko laik, natomiast ktoś choćby w niewielkim stopniu obeznany w temacie wzruszy ramionami i przejdzie obok danego tekstu obojętnie, nie dowiadując się niczego nowego. Z kolei zaletą tego pisma jest duża rozpiętość tematyczna oraz naprawdę obszerna zawartość publicystyki – istnieje szansa, że każdy znajdzie coś w swojej dziedzinie zainteresowań.