Ciemna strona księżyca

Mrocznie i kosmicznie

Autor: Henryk Tur

Ciemna strona księżyca
W dalekiej przyszłości ludzkość jest wielkim, międzygwiezdnym imperium, władanym przez Cesarza. Jego granicą jest Empireum – gazowy gigant, z którego zasoby czerpane są na unoszącą nad nim stację Limes. I zachodzą tam na tyle dziwne wydarzenia, że niezbędne jest wysłanie misji specjalnej.

Książkę Grzegorza Gajka zdobi trup kosmonauty w skafandrze kosmicznym, co sugeruje nam mroczne klimaty. W środku daniem głównym jest tytułowa powieść, po której następują cztery opowiadania. Moim zdaniem należałoby odwrócić kolejność – a dlaczego, o tym za chwilę. Osią fabuły jest wspomniana stacja przeładunkowa Limes. Zdarzyło się, że wysyłane z niej frachtowce i transportowce zniknęły w Strefie Ciszy – anomalii otaczającej Empireum. Strefa jest miejscem, gdzie żadna elektronika nie funkcjonuje poprawnie, dlatego też kontakt został zerwany, a  użycie sond i innej aparatury nie przyniosło rezultatów. Co gorsza, niespodziewanie jeden z zaginionych statków powrócił, jednak wszyscy bez wyjątku członkowie załogi mają uszkodzenia psychiki – odnotowano liczne przypadki psychozy maniakalnej, schizofrenii, zaburzenia motoryczne oraz zespoły lękowe.

Misja zbadania zagadki zostaje powierzona starannie wyselekcjonowanej, czteroosobowej ekipie, w skład której wchodzi inkwizytor Iulius Decymber, obserwatorka klasy pierwszej Brena Tiers, pułkownik Kris Kord z wywiadu floty oraz – co zaskakujące – poeta Ionas Atawafis. Jak nietrudno się domyślić, sednem powieści będą próby rozwikłania zagadki Strefy Ciszy. Każdy z bohaterów ma swoje podejrzenia oraz będzie zwracać uwagę na inny aspekt tajemnicy. Akcja w całości osadzona jest ponad Empireum – na Limesie i w jego okolicach – zaś  w miarę jej rozwoju pojawia coraz więcej tajemniczych wydarzeń, a czytelnik ma okazję lepiej poznać bohaterów. No i tu właśnie – moim zdaniem – tkwi błąd wydawcy, ponieważ opowiadania zamieszczone PO opowieści poświęcone są uczestniczącym w niej bohaterom – wcześniejszą przygodę każdego z nich opisuje osobne opowiadanie – ale rozgrywają się sporo PRZED powieścią. Myślę, że umieszczenie tych tekstów na początku byłoby praktycznym wprowadzeniem. A tak są przekąską podaną po daniu głównym.

Wracając do głównej fabuły – Gajkowi udało stworzyć się klasyczny, klaustrofobiczny klimat horroru s-f, w którym ludzie stają naprzeciw tajemnicy. Nie ma tu jednak krwiożerczych Obcych, a… coś innego. Co? Tego oczywiście zdradzić nie mogę. Akcja nie ma dynamicznego tempa, co nie oznacza nudy – autor sprawnie omija pułapki dłużyzn, a na pokładzie Limes cały czas coś się dzieje. Pochłanianie kolejnych stron książki przypomina patrzenie na zachodzące słońce – niezauważalnie robi się mroczniej i chłodniej, aby po jakimś czasie wszystko tonęło w półmroku, gdzie na granicy widzenia – a może poczytalności – pojawiają cienie.

Ciemną stronę księżyca czyta się dobrze, jednak właściwie do żadnej z głównych postaci nie odczuwa się specjalnej sympatii ani przywiązania. Czwarta strona okładki zapowiada, że profesja każdej z postaci to zarazem symbol. No cóż, specjalnego przełożenia w fabule to nie ma, podobnie jak zapowiadane "odniesienia do religii oraz mistycyzmu". Zamiast tego dostajemy po prostu zgrabnie napisaną historię, która ma swój klimat i której zakończenia jesteśmy ciekawi. Na plus policzę jeszcze solidną, astrofizyczną podbudowę opowieści.Uważam, że miłośnicy zarówno mrocznych klimatów, jak i science-fiction powinni się z nią zapoznać – na pewno nie będą żałować czasu poświęconego na lekturę.