Dziewczyna nie odwróciła wzroku od tłumu przechodzącego aleją.
– Hiram, popatrz na korytarz i powiedz, co widzisz. Tylko nie rób tego zbyt ostentacyjnie.
Brill obojętnie zrzucił łyżeczkę ze stolika, a potem pochylił się, żeby ją podnieść. Zerknął w prawo i ujrzał... tłum przechodniów na głównym pasażu. Wyprostował się powoli.
– Widzę ludzi, którzy wyszli na lunch. A co ty zobaczyłaś?
– Chodź ze mną. – Cookie wstała szybko i poprowadziła go do wnętrza lokalu, a potem stanęła pod oknem i wskazała na główny pasaż.
– Widzisz tych mężczyzn? Idą na północ po drugiej stronie pasażu. Utrzymują odstępy około pięciu metrów od siebie. Każdy niesie dużą torbę. Obserwuj ich.
Hiram wypatrzył trzech młodych mężczyzn idących szybko korytarzem. Nie od razu pojął, co przyciągnęło uwagę Cookie, ale zaraz zdał sobie sprawę, że wszyscy trzej byli nie tylko młodzi, lecz także dobrze zbudowani. A co najbardziej zaskakujące, ich twarze nie wyrażały żadnych emocji. Zachowywali czujność, rozglądali się wokół i zerkali na mijających ich przechodniów. Brill popatrzył w lewo i wtedy zrozumiał, że tych mężczyzn jest czterech, nie trzech, po chwili uznał, że jednak pięciu.
A potem po plecach przebiegły mu ciarki, bo zorientował się, że było ich co najmniej dziesięciu, może jeszcze więcej.
– Żołnierze – stwierdziła Cookie z przekonaniem. – Wszyscy niosą torby, w których łatwo ukryć broń.
– Ale na stacji jest pełno żołnierzy. Setki... – zaczął protestować Hiram, ale Cookie nie dała mu skończyć, tylko złapała go za ramię i wyjaśniła:
– Większość żołnierzy nosi mundury i nie potrzebuje dużych toreb. Widzisz tamtego? Obserwuj!
Hiram dostrzegł jeszcze jednego mężczyznę. Szedł pewnie, z torbą jak pozostali, ale co dziesięć kroków odwracał się, robił krok w tył, potem znowu się odwracał i szedł dalej.
– To tylna czujka – wyjaśniła Cookie z opanowaniem. – Uczymy się tego na szkoleniu taktycznym piechoty. Ostatni w rzędzie musi się odwracać co kilka kroków, żeby sprawdzać, czy z tyłu nie czai się zagrożenie.
– A niech mnie – zaklął cicho Hiram. Obserwował jednostkę wojskową w akcji.
– Chodź. – Cookie pchnęła go przed sobą. – Musimy sprawdzić, co się dzieje.
– Szlag, nie mamy broni – zaoponował Brill.
– Jestem marine z Floty Victorii – wycedziła Cookie. – Będę improwizować.
Zaraz potem Hiram uświadomił sobie, że przecież posiada bardzo potężną broń – swój tablet. Wyciągnął urządzenie, włączył, ale od razu się zawahał. Z kim się skontaktować?
Wtedy poziomem niżej wstrząsnęły eksplozje, które rozerwały część kompleksu głównej oczyszczalni powietrza na stacji Atlas. Przez cały sektor przetoczyła się fala wstrząsów, a stałe buczenie wentylatorów, do którego mieszkańcy już dawno się przyzwyczaili, nagle ucichło. Funkcjonariusze ochrony Atlasa na poziomie drugim popędzili do miejsca wybuchu, czyli praktycznie usunęli się z drogi savakom i przestali dla nich stanowić zagrożenie.
Dowódca zespołu czwartego sprawdził godzinę. W samą porę.
Na stacji ludzie sięgnęli po komunikatory, telefony i tablety. Spowodowało to natychmiastowe przeciążenie systemów łączności. Ochrona przerzuciła się na radia, ale na Atlasie znajdowało się mnóstwo metalu, który zakłócał tę formę komunikacji.
Hiram próbował skontaktować się z posterunkiem ochrony, jednak bez skutku.
– Jasny szlag! – warknął, starając się dotrzymać kroku Cookie, która meandrowała w tłumie i przedzierała się coraz szybciej przez korytarz. Niemal biegła, ale nie przyciągała uwagi zdenerwowanych ludzi, i tak wszyscy zaczynali już krzyczeć i gestykulować.
Brill raz jeszcze włączył komunikator.
– Gandalfie, zgłoś się! Gandalfie!
Nic.
Minęli z Cookie kwiaciarnię, przy której dziewczyna się zatrzymała na krótko, żeby zabrać ciężki szklany wazon.
– Hej! – zawołała właścicielka, ale Cookie ją zignorowała.
Niedługo potem dotarli na drugą stronę korytarza i wyprzedzili mężczyznę z tylnej czujki.
– Trzymaj mnie za rękę i śmiej się głośno – rozkazała Hiramowi Cookie.
– O cholera! – Brill posłusznie ujął ją za rękę i skrzywił się, przewidując, co się może stać.
Cookie chichotała głośno i paplała, ciągnąc go między ludźmi, aż znaleźli się o parę metrów przed czujką. Mężczyzna zerknął na nich, ocenił, że nie stanowią zagrożenia, po czym odwrócił wzrok na innych przechodniów. Cookie ścisnęła palce Brilla i posłała mu czułe spojrzenie.
– Najwyżej pięć sekund – powiedziała cicho.
– To zły pomysł, Cookie – wysyczał Hiram z bladym uśmiechem. Skinęła głową, roześmiała się serdecznie, a potem zatrzymała się i odwróciła tak, aby widzieć nie tylko Brilla, lecz także żołnierza na ariergardzie. Żołnierz przewidywalnie obrócił się, żeby sprawdzić tyły. Wciąż z radosnym uśmiechem Cookie puściła dłoń Hirama i w trzech susach znalazła się za plecami mężczyzny, po czym rozbiła mu wazon na głowie.
Padł jak podcięty.
Cookie rozejrzała się szybko, aby sprawdzić, czy któryś z jego towarzyszy zauważył zamieszanie, ale nie zdołała ich nawet wypatrzyć w tłumie pozostałych.