Cała prawda o planecie Ksi

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Cała prawda o planecie Ksi
Od powstania Całej prawdy o planecie Ksi minęło ponad 30 lat, wypada więc zadać cisnące się na usta pytanie: jak bardzo powieść się zestarzała? Odpowiedź na szczęście nie jest trudna: jedno z najważniejszych dzieł Janusza A. Zajdla wciąż jest aktualne.

Kiedy urlop komandora Slotha zostaje niespodziewanie zakończony, oficer nie jest zadowolony. Gdy człowiek pojawia się na rodzimej planecie na zaledwie trzy miesiące, każdy dzień staje się ważny. Mimo to nie ma pretensji do dowództwa. Każdy międzygwiezdny pilot tęskni bowiem za nieskończoną przestrzenią, która przez lata jest jego jedyną towarzyszką. Sloth nie może odmówić z jeszcze jednego powodu: przełożeni powierzają mu misję zbadania kolonizowanej przed laty planety Ksi, której mieszkańcy nie dają znaku życia – komandor czuje się zobowiązany do wyjaśnienia tej tajemniczej sprawy.

Na początku recenzji warto zaznaczyć, że czytelnicy, którzy oczekują, iż Cała prawda o planecie Ksi jest pełną akcji space operą czy, jak to zwykł określać Philip K. Dick, kosmiczną przygodówką, powinni sobie lekturę odpuścić. Zajdel porusza się w ramach konwencji fantastycznonaukowej, ale nie wykorzystuje jej do przydania powieści widowiskowości czy wypełnienia jej akcją. Lot Slotha na tytułową Ksi, jego interakcje z załogą czy pseudotechniczne opisy ich statku to sprawy marginalne, mające minimalny wpływ na odbiór książki. Zdecydowanie najważniejszy jest obraz zasiedlającego odległą planetę społeczeństwa – a raczej jego tragicznej karykatury.

Szybko okazuje się, że kontrolę nad osadnikami przejęła grupa zdecydowanych na rewolucję buntowników. Planują oni uniezależnić się od Ziemi i stworzyć Nowy Świat – pełen szczęścia i radości, w którym wszyscy będą równi; po prostu lepszy od tego, skąd przybyli. Cała sytuacja przypomina nieco klasycznego Władcę much Goldinga – odcięci od korzeni ludzie zapominają o zdobyczach cywilizacji. Niestety, sprawa kończy się równie tragicznie co u nagrodzonego Noblem Brytyjczyka. Zajdel nie pozostawia czytelnikowi nawet najmniejszych złudzeń i natychmiast pokazuje nadużycia nowej władzy. Zaczyna się od rzeczy małych, takich jak dostęp do większej ilości żywności oraz możliwości szybszego wybudzenia z hibernacji kobiet związanych z decydentami, lecz to dopiero początek. Osada założona na Ksi, której obywatele karmieni są kłamliwą propagandą, zamienia się w rządzoną żelazną ręką monarchię dziedziczną, skażoną przez korupcję, nepotyzm i oportunizm. Najstraszniejsze jest to, że nikt, absolutnie nikt, nie dostrzega, jak przerażająca jest sytuacja – indoktrynacja młodego pokolenia spełniła swoje zadanie idealnie. Bodaj najbardziej tragiczne są losy mężczyzny, z którego perspektywy czytelnik obserwuje całą sytuację. Jego krótkowzroczność sprawia, że przyczynia się swoim działaniem do wzrastania potęgi gardzących nim ludzi, a wieloletnia samotność doprowadza do choroby psychicznej. Choć historia jest bardzo prosta, podobnie jak styl Zajdla, to trudno nie przeżywać z bohaterem jego długiego, wycieńczającego dramatu.

Cała prawda o planecie Ksi to jeden ze zdecydowanie największych klasyków polskiej fantastyki – nie tylko socjologicznej czy naukowej, ale w ogóle. Jeżeli jeszcze nie znacie tej zachwycającej nawet po latach powieści, to szybko nadróbcie ten brak. Naprawdę warto.