» Recenzje » Bramy światłości. Tom 2

Bramy światłości. Tom 2


wersja do druku

Tułaczka w dżungli

Redakcja: Michał 'von Trupka' Gola

Bramy światłości. Tom 2
Klasyczny cliffhanger kończący tom pierwszy Bram światłości pozostawił wszystkich fanów Zastępów anielskich w stanie nerwowego oczekiwania na kontynuację. Zobaczcie czy warto było czekać.
Uwaga na spoilery z poprzedniej części!

Strefy Poza Czasem kryją w sobie wiele niespodzianek i pułapek, których pokonanie może sprawić trudności nawet Świetlistym. Jedynie praca zespołowa daje szanse na powodzenie, jednakże w szeregach członków wyprawy coraz wyraźniej rysuje się rozdźwięk między dowodzącym nią Daimonem Freyem a zazdrosnym o względy podróżniczki Seredy Marutem. Kolejne próby wyeliminowania domniemanego konkurenta pociągają za sobą coraz więcej ofiar, aż w końcu doprowadzają do oddzielenia kilku osób od reszty. W tym samym czasie pozostałego w Królestwie Gabriela dręczą wątpliwości, doprowadzając go do stanu nerwicy i skłaniając do podjęcia kilku bardzo nieprzemyślanych decyzji. Razjel też nie ma lekko, bowiem udawanie Lucyfera wcale nie jest tak łatwe jak mu obiecywano, a w pałacu imperatora i jego najbliższym otoczeniu kryją się osoby, które trudno uznać za sprzymierzeńców. Z kolei Asmodeusz zostaje wysłany śladami pierwszej ekspedycji i nie ma nawet pojęcia, co na niego czeka.

Książka zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończyły się tom pierwszy. Jest naprawdę dramatycznie, a emocje sięgają zenitu, dzięki czemu lektura pierwszych rozdziałów pobudza apetyt na więcej. Niestety w dalszej części całe nagromadzone i zbudowane na początku powieści napięcie się rozmywa i nie wraca. Daimon Frey gubi się w pierwotnej puszczy i po drodze napotyka różne istoty, w tym nieprzychylne mu, wyparte przez Jasność i dawno zapomniane bóstwa. Kilkakrotnie znajduje się w naprawdę poważnych tarapatach, jednakże – jak łatwo przewidzieć – zawsze wychodzi z opresji obronną ręką. I w tym leży problem – trudno przeżywać ciężką sytuację bohatera, kiedy wiadomo, że to niezwyciężony Abaddon, Niszczyciel Światów. Faktycznie, może i jest nieco pokancerowany i zdecydowanie w nie najlepszej formie, ale z pewnością nie jest z nim tak źle, by banda zanikających bogów w umierającej krainie stanowiła dla niego poważniejsze zagrożenie (mimo prób autorki, by pokazać odmienny obraz sytuacji). Fragmenty poświęcone Razjelowi z kolei trochę rażą swoją trywialnością i momentalnie totalnym zidioceniem skrzydlatego, który co i rusz wypada z przyjętej roli angażując się w działania całkowicie sprzeczne z przywdzianą przez niego maską. Niestety nie jest to spójne z obrazem tej postaci, do jakiego czytelnicy zdążyli przywyknąć. Jakby mało było powodów do narzekań, to Lucyfer popada w typowy dla niego stan skrajnego egocentryzmu i też nie stroni od popełniania kolejnych głupot, zaś zachowanie Gabriela, w przeciwieństwie do Lucka, jest kompletnie out of character.

Najbardziej boli fakt, iż mimo nagromadzenia akcji, tak na dobrą sprawę historia nie posuwa się do przodu ani o krok. Ekspedycja cały czas przeprawia się przez nieprzyjazne terytorium i pokonuje coraz to nowe przeciwności, jednak nie wynika z tego nic konstruktywnego. Gabriel miota się bez ładu i składu, zaś Asmodeusz co i rusz traci zainteresowanie powierzoną mu misją (a to za sprawą fascynacji sztuką i kulturą, a to z powodu miłosnego zadurzenia). Patrząc obiektywnie najbardziej zróżnicowane były rozdziały umiejscowione w Głębi, gdzie – poza atakami paniki Razjela i jego niezbyt przemyślanymi poczynaniami – ukazano trochę polityki, uroczystości państwowych, dokładniej też sportretowano dwie postacie, jedną znaną z poprzednich tomów, a drugą przypuszczalnie bardzo istotną dla części kolejnej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Na świetnym poziomie pozostała kreacja świata przedstawionego. Strefy Poza Czasem rozrastają się i nabierają szczegółów, chociaż stają się trochę mniej zróżnicowane niż w tomie poprzednim. Tutaj przez długi czas mamy tylko różne obrazy dżungli, zaś potem uwaga autorki skupia się na religii Azteków. Maja Lidia Kossakowska poświęciła dużo czasu zbadaniu i przedstawieniu różnych bóstw z wierzeń ludów Ameryki Południowej, a także krwawych rytuałów i ich symboliki. Jest interesująco z punktu widzenia kulturoznawcy, jednakże nie można oprzeć się uczuciu pewnego przesytu. Czytelnik dostaje całe stronice kunsztownych opisów wspaniałej architektury, strojów, obrzędów i relacji między bóstwami. Kumulacja tego wszystkiego szybko zaczyna być wręcz przytłaczająca.

Jak zostało powiedziane już wcześniej, niejedno zarzucić można też charakterystyce postaci, które w tym tomie nie wywołują takiej sympatii jak w pozostałych częściach cyklu. Poszczególni skrzydlaci są aż nadto ludzcy i to w najbardziej nieprzyjemny sposób – zachowują się nielogicznie, bezsensownie panikują, są egoistyczni i przeświadczeni o własnej nieomylności. W przypadku Lucka i Zgniłego Chłopca nie jest to niczym nowym, jednakże takie postępowanie u Gabriela, Razjela, a momentami nawet Daimona bywa irytujące. Trzeba też wspomnieć, iż sam Abaddon najpierw przez ponad połowę książki dostaje od wszystkich manto i kilkakrotnie ledwo ledwo uchodzi z życiem, po czym nagle mobilizuje się i daje spektakularny odpór wrogim siłom. Ani to emocjonujące, ani konsekwentne. Dodatkowo żal budzi fakt, iż tak duża cześć anielskiej i diabelskiej ferajny praktycznie nie ma udziału w prezentowanych wydarzeniach, zaś na plan pierwszy wysuwa się cała plejada postaci drugoplanowych, z których jedynie kilka jest naprawdę interesujących.

Drugi tom Bram światłości byłby dobrą książką, gdyby nie zboczył tak bardzo ze ścieżki wytyczonej przez poprzednią cześć. Akcja rozmywa się w natłoku nieistotnych dla głównej linii fabularnej wydarzeń, które może i będą miały znaczenie w finale, ale teraz wywołują wrażenie przesytu i zwyczajnie nużą. Liczne niekonsekwencje w kreacji bohaterów wywołują irytację i powodują, iż trudno ich określać mianem czarujących drani i darzyć niezachwianą sympatią, jak to miało miejsce wcześniej, co także odejmuje wiele uroku lekturze.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Bramy Światłości. Tom 2
Cykl: Zastępy anielskie
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 15 lutego 2018
Liczba stron: 544
Oprawa: zintegrowana
Cena: 44,90 zł



Czytaj również

Bramy Światłości. Tom 3
Droga ku Jasności
- recenzja
Bramy światłości. Tom 1
Wielki powrót anielskich zastępów
- recenzja
Takeshi. Taniec tygrysa
Wojownik bez broni, tygrys bez kłów
- recenzja
Takeshi. Cień śmierci
Film do czytania
- recenzja
Enclave: Zakon krańca świata
Zostać wybrańcem mistycznego Drzewa
- recenzja
Enclave: Zakon Krańca Świata
Z kamerą wśród pudeł #06

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.