Braciszkowie Niebożątka

I to się czyta!

Autor: Henryk Tur

Braciszkowie Niebożątka
Wyobraź sobie miasto podobne do XIX-wiecznej Łódzi, w którego centrum stoi kolosalna Katedra. Ale nie jest ona poświęcona żadnemu bogu. Tak właściwie nikt nie wie, czym jest, gdyż jak dotąd… nikomu nie udało się do niej wejść.

Tytuł książki jest mało zachęcający do nabycia i po prawdzie – nic nam nie mówi. Kojarzy się z jakimiś umoralniającymi historyjkami czy klechdami. A jeśli zobaczymy go na półce z fantastyką, może nam się wydawać, że książka jest adresowana do młodszych czytelników. Ale za tą niepozorną fasadą kryje się opowieść dla dorosłych, która wciąga już od pierwszych stron. Te pokazują nam zapadłą stację, wypisz-wymaluj z XIX wieku, na którą przybywa Jan Kluczyk w drodze do stolicy – Nowego Kamieńca. To już na wstępie uświadamia nam, że nie jest to historia osadzona ściśle w znanej nam rzeczywistości. Potem czytamy opis poczekalni, w której Jan siedzi i rozmyśla. Kontemplacje przerywa mu pojawienie się trzech osób – komisarza i dwójki aspirantów. I tu autor zaskakuje czytelnika po raz drugi, ponieważ są to urzędnicy z wydziału, którego przedstawiciele znani są powszechnie jako… „bogobójcy”.

Ale to dopiero początek zaskoczeń, wkrótce na czytelnika runie cała ich lawina – postaci, zdarzeń, miejsc oraz informacji o rzeczach niezwykłych. Tytułowi „bracia Niebożątka” to gang sierot, które zajmują się drobnymi kradzieżami, a sypiają w kryjówkach wśród ruder. Co ich łączy z Kluczykiem? Z początku nic, a potem osobne nitki fabularne splatają się w jeden węzeł, zacieśniający się wokół wspomnianej Katedry. Niestety – bez zdradzania fabuły niczego więcej powiedzieć się nie da.

Bezpiecznie mogę napisać za to o samym stylu prowadzenia historii. Czasem obserwujemy wydarzenia z perspektywy jednego z Niebożątek, Michasia; w innych rozdziałach narracja prowadzona jest w trzeciej osobie – z punktu widzenia Kluczyka, Wyżnika, Mocnego, a także tajemniczego Pan D. Każda z tych postaci jest inna i ma odmienne cele, a Pana D. można określić jako głównego antagonistę. Tomasz Gnat zręcznie prowadzi historię, nie dając nam ani przez chwilę się nudzić. Wraz z bohaterami poznajemy ponure, industrializujące się miasto, a także mieszkańców jego licznych, mrocznych zaułków – a nie wszyscy z nich są ludźmi. Postacie nakreślone są mocną, wyrazistą kreską – z pewnością do niektórych można poczuć sympatię, podczas gdy inne są czytelnikowi obojętne lub po prostu nie można ich polubić. To kolejna zaleta powieści – protagniści z krwi i kości. Wielu z nich skrywa tajemnicę swojego pochodzenia, o czym dowiadujemy się stopniowo, z różnych wzmianek i retrospekcji.

Styl autora wart jest poświęcenia osobnego akapitu. Gnat pisze niezwykle plastycznie, językiem kojarzącym się w niektórych momentach z poetycznością Bruna Schulza, a dynamiczność i słownictwo przypominają powieści Dołęgi-Mostowicza. Połączenie tych dwóch elementów daje nam prawdziwą ucztę literacką, w której pochłaniamy kolejne zdania ze smakiem i nie odczuwamy przesytu. Obecnie mało kto pisze w ten sposób, dlatego warto zwrócić uwagę na Braciszków Niebożątka. Styl zadowoli nawet najbardziej wymagającego czytelnika.

O tej książce można by pisać długo, ponieważ stanowi świetny mariaż tego, co znamy, z zaskakującymi elementami spoza naszej rzeczywistości. Aura niezwykłości i tajemnicy gęstnieje w miarę lektury, sprawiając, że ciężko się od niej oderwać. A po przeczytaniu 300 stron odczuwa się niedosyt, ponieważ okazuje się, że jest to dopiero tom pierwszy. Pozostaje mieć nadzieję, że na drugi nie będziemy długo czekać. Braciszkowie Niebożątka to lektura zdecydowanie warta polecenia!