Bożogrobie

Pomiędzy Achają a Uczniami Spartakusa

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Bożogrobie
Drugi tom Kronik Nibynocy jest zaskakująco lepszy niż pierwszy – ale nie oznacza to, że jest dobry. Tę książkę po prostu trudno darzyć sympatią.

Jeśli nie pamiętacie, to szybko przypomnijmy: Nibynoc, tom pierwszy, opowiadał historię młodziutkiej Mii Corvere, córki zamordowanego przywódcy rebelii, która poprzysięgła zemstę na władcach imperium i została zabójczynią. Aby zyskać możliwość dostania się do gardeł interesujących ją celów, udała się do szkoły asasynów, którą na własny użytek nazywam Hogwartem Dla Zabójców – bo wypisz wymaluj tak to wyglądało. W tomie drugim, zatytułowanym Bożogrobie, Mia jest już pełnoprawną skrytobójczynią, wdraża więc plan sprzeniewierzenia się potężnej organizacji, która ją karmi i ubiera, by dorwać najwyższego konsula i najwyższego kapłana. Aby to zrobić, decyduje się… sprzedać się w niewolę, zostać gladiatorką, wygrać największe igrzyska i poderżnąć swoim wrogom gardła podczas odbierania lauru. Co może pójść nie tak?

Nie ukrywam braku sympatii do tej serii. Pierwszy tom raził głupotą niektórych rozwiązań i epatowaniem brutalnością oraz seksem niejako na siłę. W drugim tomie te problemy nie występują taką skalę (na szczęście), nadal jednak nie raz trzeba było odłożyć książkę, by irytacja nie zjadła czytającego. Przede wszystkim plan Mii jest oparty na słabych podstawach, co sprawia, że całość jest mało wiarygodna. Czytając, co chwila miałam też flashbacki z Achai Ziemiańskiego: niewolnica, skąpe ciuszki, walki z silniejszymi przeciwnikami (o dziwo wygrane), tu rana, tam zabójstwo, gdzieniegdzie śmierć znajomego czy przyjaciela. Mia doskonale odnajduje się na piaskach areny, dążąc do swojego celu mimo przeciwności i chwilowych dystrakcji (jak na przykład zupełnie niespodziewany, oparty na zaufaniu związek z dziewczyną, która w Nibynocy była jej wrogiem). Dodatkowo jest tam kilka niezrozumiałych dla mnie zabiegów warsztatowych, które wyglądają jak dorzucone na polecenie redaktora prowadzącego już po zaakceptowaniu wszystkich poprawek, jak wprowadzenie tajemniczej i intrygującej postaci, która pojawia się dosłownie dwa razy i nie wnosi nic do tego tomu i nikt nie wspomina o niej w trakcie akcji. Ale cóż, jest to jeszcze do przeżycia.

Nie mogę jednak odmówić Jayowi Kristoffowi kilku pozytywnych efektów jego pracy. Nie zabrakło opisów makabrycznych śmierci i rozpływających się wnętrzności, ale autor zaserwował je w mniejszych ilościach, zastępując wypełniacze akcją. Stanowczo zmniejszył liczbę irytujących przypisów – do których standardowo wrzuca ekspozycję i opisy historii świata przedstawionego – co jest ogromnym plusem, mniej też mamy samych bohaterów, dzięki czemu nie gubimy się w wątkach i intrygach. Mimo że pomysł Mii jest z założenia głupi i niebezpieczny, co nie pozwala do końca cieszyć się lekturą, to atmosfera walk gladiatorów została oddana całkiem zgrabnie. Jest sporo akcji, wszystko toczy się całkiem szybko, bez zbędnych opisów i dłużyzn. Można więc spokojnie powiedzieć, że Bożogrobie jest o oczko lepsze niż Nibynoc.

Pod względem wydania mam tylko jedną uwagę. Mag postarał się, jeśli chodzi o oprawę książki (wygląda ślicznie, temu nie ma co zaprzeczać), tłumaczenie też jest w porządku, jednak nie wiem, czemu redakcja przepuściła pomysł zapisu retrospekcji kursywą. Wspomnienia Mii zajmują czasem całe rozdziały, nawet 10-15 stron ciągiem. I wszystko kursywą. Nie da się tego czytać, trzeba brnąć powoli przez las pochyłej czcionki – z punktu widzenia czytelnika to bardzo zła decyzja. Mam nadzieję, że w trzecim tomie – Darkdawn, w USA ukaże się we wrześniu tego roku – nie będzie takich atrakcji.

Ogółem Bożogrobie to średnia, chociaż zgrabnie skomponowana powieść, która powinna być przeznaczona dla młodzieży (i młodzież ją czyta), ale autor usiłuje przepchnąć jako tzw. new adult (stąd brutalność i seks). Zdecydowanie lepsza niż poprzednia część, nadal nie jest książką, którą bym poleciła komukolwiek poza nastolatkami na etapie pochłaniania powieści Sarah J. Maas. Jeśli jesteś czytelnikiem, który lubi dobrą lekturę, nawet młodzieżową, sięgnij lepiej po coś innego.