Bohaterowie - Joe Abercrombie

Różne oblicza wojny i bohaterstwa

Autor: Piotr 'Clod' Hęćka

Bohaterowie - Joe Abercrombie
Wojna i bohaterstwo – te dwa słowa ściśle się ze sobą łączą. O ile nikomu nie trzeba tłumaczyć, czym jest ani jak wygląda wojna, gdyż ta zawsze niesie ze sobą to samo – krew, śmierć i łzy – o tyle bohaterstwo wzbudza rozmaite skojarzenia. Bo kim trzeba być bądź co trzeba uczynić, aby zasłużyć sobie na miano bohatera? Odpowiedź zarówno na to, jak i na inne pytania związane z wojennym procederem serwuje czytelnikom Joe Abercrombie w swej najnowszej powieści pt. Bohaterowie.

_______________________


Krwawy-dziewięć pokonał Bethoda, wydawałoby się kończąc tym samym wojnę na barbarzyńskiej Północy. Nic jednak bardziej mylnego, bowiem Czarny Dow, jak sam twierdzi, zabił Logena Dziewięciopalcego, zagarnął złoty łańcuch władzy i ponownie poderwał całą Północ do walki. Cywilizowana Unia nie mogła się temu bezczynnie przyglądać, nie po to rozpoczęła kampanię, aby paść na kolana przed jakimś rebeliantem. Wsparli więc roszczenia Wilczarza, jedynego pozostałego przy życiu kompana Krwawego-dziewięć, a także zaufanego przyjaciela króla Unii, aby w ten sposób mieć pretekst do kontynuowania działań wojennych. Te przez długi czas nie szły po myśli Unonistów, jednak w końcu udało się im zapędzić Północnych w kozi róg. Ostateczna bitwa rozegra się pod wzgórzem, noszącym znamienną nazwę "Bohaterowie".

W tym momencie rozpoczyna się fabuła powieści, obejmująca wydarzenia bezpośrednio sprzed bitwy, trzy dni niezwykle krwawych i zaciętych walk, oraz zdarzenia zaraz po nich, kiedy to zaczyna się kreować nowy porządek. Akcję śledzimy na zmianę z kilku różnych perspektyw. W tej kwestii autor spisał się na medal, przedstawiając historię z punktu widzenia zarówno postaci stojących po stronie Unii, jak i tych, które wspierają Północnych. Dzięki temu poznajemy motywy działań obu stron konfliktu, co nadaje akcji wielowymiarowość.

Abercrombie pokazał już przy okazji Trylogii Pierwszego Prawa i Zemsta najlepiej smakuje na zimno, że ma smykałkę do wymyślania intrygujących bohaterów. I tym razem udało mu się stworzyć plejadę arcyciekawych postaci, z których każda mogłaby stać się głównym bohaterem nowych powieści. Nie wszystkie zostały stworzone od podstaw, autor wykorzystał kilka sylwetek znanych ze swoich poprzednich książek. I tak mamy do czynienia z Bremerem dan Gorstem, wybitnym szermierzem i przyjacielem króla, niegdyś też przywódcą jego gwardii, dziś zaledwie okrytym niesławą „obserwatorem” na wygnaniu, który nie widząc już sensu życia, jest gotów rzucić się do samobójczego ataku, byleby zginąć jako bohater. Powraca też książę Calder, jeden z dwóch synów Bethoda, znany na całą Północ kłamca i tchórz, który chcąc zachować życie i odzyskać ojcowski łańcuch, zostaje zmuszony do bohaterskiego stanięcia na polu walki. Jako postacie drugoplanowe powracają m.in. Bayaz, Pierwszy z Magów, jak zwykle władczy, cyniczny i mający w zanadrzu pewien „eksperyment”, mogący przechylić szalę zwycięstwa i zrewolucjonizować wojnę jako taką; a także Caul Dreszcz, znany na całej Północy "Imienny", budzący strach samym tylko spojrzeniem.

Rzecz jasna, w powieści pojawiają się też całkowicie nowi bohaterowie, którzy w niczym nie ustępują tym znanym z poprzednich książek. Tu wypada wspomnieć o Curndenie Gnacie i jego ­­– zawsze niepełnej, ale za to niezwykle barwnej – „dwunastce”. Gnat to już weteran wśród "Imiennych" – starszy mężczyzna, mający dość walki, krwi, łupania w stawach i śmierci pozostającej zawsze w pobliżu. Jego przeciwieństwem jest Beck, żądny wojennej chwały młodzieniec, decydujący się opuścić matkę i gospodarstwo, aby pójść w ślady ojca. W pierwszej bitwie udaje mu się nawet zyskać imię „Krwawy”, ale wojna wcale mu się nie spodobała. Podobne odczucia ma początkowo szalenie ambitna Finree dan Brock, córka lorda marszałka Kroya, pragnąca wykorzystać wojnę do zapewnienia swemu mężowi awansu, według niej zasłużonego. Rzeczywistość jednak szybko weryfikuje jej plany, druzgocząc jednocześnie wizję pola walki jako miejsca, gdzie ci „dobrzy” zawsze zwyciężają, nie ponosząc przy tym większych ofiar.

Wszyscy bohaterowie i ich historie – często tragiczne, a zawsze ciekawe – są jedynie pretekstem do skłonienia czytelnika do chwili refleksji nad wojną, która – zazwyczaj obleczona w piękne slogany o walce „o pokój i prawa”, czy też z „ciemiężycielami i niewolą” – zwykle sprowadza się do jednego, czyli chęci zysku i zaspokojenia ambicji i ego innych ludzi. Abercrombie odziera zarówno wojnę, jak i walkę z bohaterskiej otoczki. Chwalebne pieśni układane na cześć wielkich wojowników przedstawia jako złudną propagandę, która nie wspomina o setkach bezimiennych rekrutów, ginących ku uciesze tych, którzy nawet nie muszą uczestniczyć w bezpośrednim starciu. Bo kim właściwie jest bohater? To wojownik, rzucający się na wroga w szaleństwie walki, aby go zaszlachtować jak zwierzę, a może dowódca, robiący wszystko, aby jego ludzie niepotrzebnie nie ginęli, bądź generał przedkładający dobro swych ludzi nad własne stanowisko, czy człowiek potrafiący odrzucić własne ambicje, aby uratować komuś życie? Choć słowo „bohaterstwo” zostaje odmienione bodajże przez wszystkie przypadki, odpowiedzi na te pytania nie zostają czytelnikowi podane na tacy.

Jednak Bohaterowie to nie tylko ciekawe postaci, lecz także przemyślana, pełna zwrotów akcji i trzymająca do samego końca w napięciu historia. Mimo że fabuła powieści opiera się głównie na działaniach militarnych, prawie osiemset stron książki nie zostało wypełnionych wyłącznie opisami pojedynków – choć i tych nie brakuje, a wszystkie są na wysokim poziomie, dodają dramatyzmu i raczej napędzają akcję niż nudzą czytelnika. Pełno tu też zakulisowych intryg, mniejszych i większych waśni, tajemniczych postaci, a wszystko to przedstawione w mistrzowski sposób.

Bohaterowie to jak dotychczas najlepsza powieść brytyjskiego autora. Stanowi dokładnie zaplanowaną i świetnie wykonaną zamkniętą całość, a jednocześnie uzupełnia i poszerza świat wykreowany w Trylogii Pierwszego Prawa. Od czasu napisania Samego Ostrza styl Abercrombiego wyraźnie poprawił się, można więc go już śmiało postawić w jednym rzędzie z takimi znakomitościami, jak: George R.R. Martin, Scott Lynch czy Patrick Rothfuss. Wypada zaznaczyć, że nie wszystkim czytelnikom musi przypaść do gustu często wulgarny język i masa brutalnych scen. Jednak pozostałym, a w szczególności fanom low lub dark fantasy, polecam tę pozycję gorąco, zapewniając, że nie będą się nudzić podczas lektury.