Bogowie muszą być szaleni - Aneta Jadowska

Toruński trójkąt znowu w akcji

Autor: Piotr 'Clod' Hęćka

Bogowie muszą być szaleni - Aneta Jadowska
Aneta Jadowska przed rokiem udanie zadebiutowała Złodziejem dusz. W nim czytelnicy poznali toruńską wiedźmę, Dorę Wilk, i dwóch jej nietypowych przyjaciół – diabła Mirona i anioła Joshuę. Bogowie muszą być szaleni to drugie z sześciu planowanych dań z tymi bohaterami w rolach głównych. Nowe postacie, moce i miejsca, a także wszystko to, co podobało się w pierwszym tomie – Jadowska zaserwowała kolejną delicję czy może odgrzewanego kotleta?

_______________________


W ostatnim czasie w życiu Dory wiele się zmieniło. Po wygranej walce z socjopatycznym magiem przeprowadziła się do Thornu, gdzie mieszka z dwoma znanymi z pierwszej części przyjaciółmi – Mironem i Joshuą. Aby nie umrzeć z nudów, a także zarobić na utrzymanie, założyła agencję detektywistyczną – kto bardziej się do tego nadaje niż wiedźma-policjantka? Sielanka jednak nie trwa długo. Jakaś wredna "sucz" z nieznanych powodów czyha na niewinnego jak, nota bene, aniołek Joshuę. Jakby tego było mało, Dora doświadcza wizji, w której przechadza się po przesiąkniętym krwią polu, wędrując pośród zwłok istot najbliższych jej sercu. Wiedźma w jakiś sposób została uwikłana w grę bóstw, mogącą mieć straszliwe konsekwencje, musi więc znaleźć sposób, by pokrzyżować plany szalonych bogów.

Poszukiwania odpowiedzi na nurtujące wiedźmę i dwójkę jej kompanów pytania zaprowadzą ich w najróżniejsze miejsca: począwszy od Trójprzymierza, gdzie Dora ponownie narobi ambarasu, na szóstym kręgu piekła kończąc. Dzieje się sporo, dzięki czemu jest okazja poznać nowe postacie, które zapewne jeszcze pojawią się w sześcioksięgu. Wspomnieć warto chociażby Olafa, nowego alfę wilkołaków znad morza, z którym Jada szybko znajduje wspólny język, Kosmę, lekko socjopatycznego bibliotekarza z Trójprzymierza (Dora wspomina także o jego siostrze, Nikicie, z którą zaliczyła w przeszłości gorący romans) oraz Eleonorę: bardzo starą i intrygującą przywódczynię konklawe wampirów poznaną w Trumnie.

O sile powieści stanowią jednak przede wszystkim już znane postacie. Na pierwszy plan wysuwają się komplikacje towarzyszące wspólnemu życiu trójki głównych bohaterów. Autorka uchyla także rąbka tajemnicy, jeśli chodzi o ich przeszłość – dowiadujemy się między innymi jak trudne dzieciństwo miała Dora oraz dlaczego Miron i Joshua nigdy nie wspominają o rodzicach. Czytelnicy Złodzieja… doskonale wiedzą kto kogo kocha, kto ma na kogo ochotę i kto z kim nie może pójść do łóżka. Napięcie w tym (nie)szczęśliwym miłosnym trójkącie wciąż rośnie i w końcu musi dojść do wybuchu – a z tym wiążę się masa zabawnych scen.

Miłość to jeden z ważniejszych tematów w Bogowie…, tuż obok przyjaźni. Te dwa uczucia grają pierwsze skrzypce w powieści – i bardzo dobrze, gdyż w dzisiejszej fantasy coraz mniej propagatorów owych wartości. Także wszyscy czekający, aż w końcu coś wydarzy się między Dorą a chłopakami, powinni być zadowoleni, gdyż w drugim tomie dzieje się niemało. Sceny erotyczne nie są wrzucone na siłę, a dobrze komponują się z całością, więc nie ma obaw, że Jadowska niebezpiecznie zbacza w stronę Zmierzchu.

Brak komunikacji – to kolejny temat, nad którym pochyla się autorka. Na przykładzie nie potrafiących dojść do porozumienia wilkołaków, wampirów i istot magicznych z Trójprzymierza ukazuje, jakie konsekwencje może nieść zamykanie się w grupach i tworzenie gett. Antagonizmy na tle rasowym nie powinny być przeszkodą w walce o większą stawkę, a gdy raz uda się je przezwyciężyć, warto dopiero co nawiązane relacje pielęgnować i rozwijać. Aby czegoś takiego dokonać potrzeba jednak mediatora i właśnie w tę rolę w Bogowie… wciela się Dora, w czym pomaga jej runa, zmuszająca ją do prawdomówności. Fakt, że bohaterka nie może kłamać skrzętnie wykorzystują inne postacie – co wielokrotnie prowadzi do komicznych sytuacji.

Dwukrotnie wspomniany humor to jeden z kilku elementów świadczących o jakości drugiej powieści Anety Jadowskiej. Już podczas lektury Złodzieja dusz wielokrotnie parskałem śmiechem, a teraz jest jeszcze lepiej. Żarty są sytuacyjne, skojarzeniowe lub głęboko zakotwiczone w popkulturze – nie można się nie uśmiechnąć, gdy podczas wizyty w salonie kosmetycznym Dora komentuje, że kosmetyczki, aby otrzymać dyplom muszą "przejść przez kurs konwencjonalnych pogawędek o dupie Maryny", bądź gdy bohaterka pchając się w kolejne kłopoty stwierdza, że za taką głupotę powinna otrzymać "nagrodę Darwina". Na plus zaliczam też świetny styl, o którym dokładniej pisałem w recenzji Złodzieja dusz.

Bogowie muszą być szaleni posiada także słabsze elementy, a jednym z nich jest powtarzalność. Mimo że całą powieść pochłonąłem w trzy dni, przez większość czasu towarzyszyło mi uczucie deja vu. Bohaterowie w pierwszej połowie książki trafiają praktycznie w te same miejsca, co w Złodzieju dusz, a i wydarzenia, rozgrywające się w nich przypominają te z pierwszego tomu. Kolejna wadą jest również kierunek, w którym podąża postać heroiny. Choć od samego początku serii wielokrotnie pada hasło, że Dora to wciąż młoda i stosunkowo słaba wiedźma, to pod koniec drugiego tomu można o tym zapomnieć. Nie zdradzę szczegółów, ale jeżeli ktoś spróbowałby stworzyć podobną postać na sesji RPG, inni gracze oskarżyliby go o power gaming. O ile styl Jadowskiej to jedna z najmocniejszych stron jej pisarstwa, to podczas lektury Bogowie… bardzo irytuje nagminne, ciągłe i bezustanne powtarzanie imion postaci, przykład dla zilustrowania problemu:
"– Kochamy się, Gabrielu, a miłość nie przejmuje się systemami. Czy gdybyś wiedział, że umierasz, nie wolałbyś mieć u boku tych, których kochasz, Gabrielu?
– Nie rozumiesz słów, jakich używasz, jesteś jeszcze dzieckiem!
– Gabrielu, jestem wiedźmą[…]"


Bogowie muszą być szaleni podejmuje wątki z debiutanckiej powieści Jadowskiej, poszerza wykreowany przez nią świat, dostarcza nowych informacji o postaciach stanowiąc naturalne rozwinięcie Złodzieja dusz. Drugą powieścią autorka pokazała, że jakość Złodzieja… nie była przypadkowa, utwierdziła też w przekonaniu, że zamierza na dłuższy czas rozsiąść się na podium polskich autorów urban fantasy. Niestety, pewne mankamenty nie pozwalają wystawić drugiej powieści tak wysokiej noty, jaką otrzymał tom otwierający cykl o Dorze Wilk. Końcówka drugiej części zapowiada jednak, że trzecie danie tej uczty przyniesie powiew świeżości. Już nie mogę się doczekać!