Blask fantastyczny

Błyskotliwe dowcipy

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Blask fantastyczny
Rincewind nigdy nie należał do szczególnie błyskotliwych osób - w końcu co to za mag, skoro nie potrafi zapamiętać choćby jednego zaklęcia? Jednak pewnego razu na jego drodze pojawił się turysta imieniem Dwukwiat, o nie mniej specyficznej osobowości, dla którego Rincewind był autorytetem wśród magów, a ten bynajmniej nie miał zamiaru wyprowadzać z błędu tak hojnego osobnika, którego oprowadzał po tętniącym życiem Ankh-Morpork.

Wizyta w największym mieście Świata Dysku okazała się dla Dwukwiata o tyle interesująca co przyprawiająca Rincewinda o stany bliskie palpitacji serca. Blask fantastyczny to kontynuacja Koloru magii, w którym to po raz pierwszy czytelnicy mogli spotkać nieudolnego Rincewinda oraz ekscentrycznego i bogatego Dwukwiata podróżującego wraz ze swym niecodziennym kufrem. Ich poprzednia przygoda zakończyła się w niezbyt przyjemny sposób, ale na szczęście nie stanęło to na przeszkodzie pojawieniu się ich w kolejnym tomie ze Świata Dysku.

Obaj bohaterowie znajdują się obecnie poza Ankh-Morpork,w którym dzieje się dobrze - cały Świat Dysku może przestać istnieć, zniszczony zderzenia Dysku z czerwoną gwiazdą. Magowie mają jednak potencjalne rozwiązanie - wystarczy, że wszystkie z Ośmiu Wielkich Zaklęć zostanie wypowiedzianych podczas tzw. Nocy Strzyżenia Wiedźm. Problem w tym, iż każde z magicznych inkantacji ma swego „powiernika”, a jednym z nich jest naturalnie nasz główny bohater, który chwilowo przekwalifikował się na przewodnika.

Wprawdzie Rincewind to kiepski i tchórzliwy mag, ale na tyle rozsądny, by wieść spokojne życie, pozbawione przygód i niebezpieczeństw. Sytuacja uległa zmianie po spotkaniu z Dwukwiatem i jego wiernym kufrem, a raczej Bagażem poruszającym się na stu małych nóżkach. Od tego momentu stan zagrożenia to dla niego codzienność, w czym z pewnością nie pomaga mu bogacz, który sprawia wrażenie osoby żyjącej we własnym, idealnym świecie. Naiwny, przyjmujący za pewnik wszystko co usłyszy od maga, a na dodatek święcie przekonany, że nigdy nic mu nie zagraża, a w razie jakichkolwiek konfliktów wystarczy odrobina grzeczności wobec drugiej strony i sprawa załatwiona. To bodaj najbardziej odrealniona, ale sympatyczna w swej łatwowierności postać w książce.

Żywot dwójki bohaterów bywa, delikatnie ujmując, urozmaicony a to za sprawą pozostałych czarodziejów, którzy na wszystkie znane im sposoby starają się zlokalizować i ściągnąć Rincewinda z powrotem do miasta. Inna sprawa, że robią to używając metod, które w efekcie nieświadomego bohater popychają raczej do dynamicznej zmiany lokalizacji, a sama wędrówka zaprowadzi sympatyczny tandem do piernikowej chaty, gadających drzew z którymi Rincewind rozmawiać nie ma ochoty, czy córki samego Śmierci.  Na ich drodze pojawią się też inne interesujące postacie, jak choćby Cohen Barbarzyńca, podstarzały lecz ciągle darzony szacunkiem wojownik, oraz osobistości, których spotkanie normalnie kończy się przenosinami na drugi świat. Wszyscy bohaterowie sprawiają wrażenie kompletnie odrealnionych, poza tym łączy ich jedno – stanowią narzędzia do naśmiewania się z fantastyki tudzież puszczania oka w kierunku jej fanów.

Już przy okazji Koloru magii, Pratchett dał przedsmak czego możemy się spodziewać po jego twórczości. Teksty parodiujące dobrze nam znaną fantastykę, ironiczne przytyki do ludzkich cech, absurdalna konstrukcja świata (w końcu Dysk znajduje się na grzbietach czterech słoni stojących na skorupie ogromnego żółwia) i nietypowe, prześmiewcze kreacje bohaterów, których trudno nie polubić. Bo w ilu książkach mamy do czynienia z beznadziejnym czarodziejem w roli głównej?

To wszystko nie robiłoby tak pozytywnego wrażenia, gdyby nie lekki styl autora, trzecioosobowa narracja czasem zawierająca, a jakże, ironiczne komentarze działań maga i spółki, oraz prosty język dzięki któremu lektura przebiega szybko i bez dłuższych przestojów pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami okraszonymi dużą liczbą zabawnych, sarkastycznych dialogów i żartów sytuacyjnych, których dostaniemy więcej niż w pierwszej części. Skrywają one nie tylko uszczypliwe aluzje w kierunku fantastyki, niekiedy ukazując kwestie bardziej uniwersalne, wytykając ludzkie i powszechne w społeczeństwie przywary.

Mimo pozytywnego odbioru całości utworu, pozostają też kwestie nieco mniej wygodne dla czytelnika. Opisy świata czasem są zbyt urywkowe, zepchnięte na dalszy, wiele pozostaje w sferze domysłów, choć trafiają się nieco rozjaśniające otaczającą rzeczywistość dialogi. Ponadto, chwalone płynne tempo potrafi być na tyle szybkie, że śledzenie dalszych losów bohaterów wymaga sporej koncentracji, bez której możemy nie wychwycić wszystkich co subtelniejszych uwag. Poczucie humoru także należy nazwać specyficznym, część osób zachwyci, zaś innych skutecznie odrzuci. Ale to ta pierwsza grupa będzie liczniejsza.

Gołym okiem widać postęp względem debiutanckiego utworu, choć odbył się w oparciu o zasadę „więcej tego samego”. Szybsza akcja, nowe nie mniej zwariowane postacie, absurdalny, czasem zmuszający do refleksji, humor oraz nieprzewidywalność sprawiają, że to łakomy kąsek nie tylko dla fanów Koloru magii, ale też wszystkich czytelników łaknących bezpardonowej i zabawnej rozrywki w fantastycznym świecie.