Biała Reduta

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Biała Reduta
Biała Reduta to trzecia część cyklu Ostatnia Rzeczpospolita, którego autorem jest Tomasz Kołodziejczak. Seria – a raczej niezwykle oryginalna kreacja świata przedstawionego i rządzących nim praw – zyskała uznanie i sympatię wielu czytelników. Czy kolejny tom podzieli sukces poprzedników?

Po raz kolejny czytelnik przenosi się do świata, do którego z innego planu przeniknęły balrogi – nieznający litości władcy bólu, istoty dogłębnie złe, pragnące przejąć władzę nad całą planetą i wszystkimi zamieszkującymi ją istotami. Tylko dzięki pomocy elfów, również przybyszów z innego planu, a także pomysłowemu połączeniu technologii, magii, symboliki patriotycznej, religijnej i kulturowej (kto by pomyślał, że łowicka wycinanka będzie miała moc odstraszania zła) w niektórych krajach (w tym w Polsce) udało się zatrzymać ekspansję wroga.

Podobnie jak w poprzednich książkach z cyklu, będziemy śledzili przygody królewskiego geografa Kajetana Kłobudzkiego – tym razem wysłanego z misją do pełnej niebezpieczeństw strefy przygranicznej. Ponownie spotkamy również jego przybranego ojca, Roberta Gralewskiego, i wraz z nim pogłówkujemy nad tajemniczą serią zgonów matematyków. Jednakże Kołodziejczak nie ograniczył się tylko do tych postaci, gdyż w Białej Reducie po raz pierwszy będziemy mogli zajrzeć do Gehenny i wraz z Karlem, niewolnikiem balrogów, staniemy się odkrywcami tej przypominającej wielki obóz koncentracyjny krainy. Dodatkowo autor postanowił uczynić miejscem akcji części wydarzeń kosmiczną kolonię ludzi na Marsie, gdzie wraz z marsonautami będziemy walczyli z trudami życia w tym obcym człowiekowi środowisku.

Te pozornie niepowiązane ze sobą wątki pod koniec książki zaczynają się splatać, tworząc spójną, przemyślaną całość. Niestety lektura Białej Reduty może być chwilami mecząca, bowiem fragmenty dotyczące kolejno Kajetana, Roberta, Karla i marsonautów potrafią być bardzo krótkie (kilka stron), przez co powieść sprawia momentami wrażenie chaotycznej i poszatkowanej fabularnie. Ponadto te liczne i dość częste przeskoki utrudniają wczucie się w klimat danej części, a co za tym idzie odbierają część przyjemności z obcowania z tym niezwykłym uniwersum.

Bezsprzecznie największą zaletą prozy Kołodziejczaka jest barwna i dopracowana kreacja świata przedstawionego. Autor stara się pieczołowicie wyjaśniać prawa rządzące wykreowaną przez niego rzeczywistością oraz mechanizmy różnych działań (dlaczego Kajetan tańczy, otwierając przejście do innego planu? jaka moc tkwi w drzewach z dębowej alei w Warszawie? czemu na Marsie budowane są runy?), jak również szczegółowo charakteryzuje wszystkie elementy tego świata – począwszy od istot go zamieszkujących, poprzez czary i różne magiczne zabezpieczenia oraz rytuały, na konkretnych miejscach kończąc. Wszystkie opisy są rozbudowane, plastyczne i pobudzające wyobraźnię, jednakże podczas lektury można w pewnym momencie odczuwać przesyt i znużenie taką liczbą detali. Niestety w Białej Reducie nie ma równowagi pomiędzy opisami a akcją, która rozwija się bardzo powoli, zaś wykreowani przez autora protagoniści są zbyt mało charyzmatyczni, aby angażować uwagę odbiorcy. Z tej przyczyny książka chwilami jest zwyczajnie nudna – szczególnie dla czytelników zaznajomionych z tym uniwersum po lekturze Czerwonej mgły czy Czarnego Horyzontu, ponieważ wiele elementów świata przedstawionego nie jest dla nich żadnym novum. Przypuszczalnie osoby, które sięgnęły po Białą Redutę przed pozostałymi częściami serii o Ostatniej Rzeczpospolitej, będą miały z lektury nieporównywalnie większą przyjemność.

Z przykrością należy stwierdzić, iż wspomniany wyżej brak charyzmy nie jest jedyną wadą protagonistów. Kajetan pozostaje bez zmian w stosunku do pozostałych tomów cyklu – samotnie przemierza niebezpieczne rejony, z niezachwianą wiarą i bojowymi mantrami na ustach stawia czoło najgorszym przeciwnościom, a jego spryt, determinacja oraz posiadane artefakty pozwalają mu wyjść obronną ręką z każdej potyczki. Życie wewnętrzne geografa ogranicza się do analizy otoczenia i wspomnień przeszłości oraz utraconej siostry, jednakże trudno na dobrą sprawę określić jego poglądy i pragnienia – charakterystyka mężczyzny jest zbyt ogólnikowa i nie pozwala na jednoznaczne oceny. Z kolei kreacja Roberta Gralewskiego wydaje się bardziej szkicem niż pełnokolorowym portretem, bowiem bohater ten określany jest przez pryzmat zaangażowania w pracę (urastającego do rangi pracoholizmu), przywiązania do rodziny oraz zainteresowania pewną niedostępną dla niego kobietą. Podczas lektury fragmentów skupionych na jego postaci nie można się oprzeć wrażeniu, że jest ona kompletnie pozbawiona głębi i charakteru. Z kolei już kompletnym fiaskiem są mieszkańcy kolonii na Czerwonej Planecie, których losami – mimo dobrych chęci czytającego i dużego wysiłku autora włożonego w kreację całej społeczności – bardzo trudno jest się przejąć. Ci ludzie tak różnią się od pozostałych bohaterów cyklu, że trudno przestawić się na inne tory, zainteresować się ich poczynaniami i problemami. Ze wszystkich postaci najlepiej wypada kreacja Karla, urodzonego w Gehennie chłopca o olbrzymiej woli przetrwania, doskonale zaadaptowanego do obozowej rzeczywistości. Ta postać potrafi wstrząsnąć czytelnikiem, jej pełna bólu i ciągłej walki przeszłość chwilami przypomina sfabularyzowane i przekształcone, jednakże jakże znajome, doświadczenia ludzi w obozach koncentracyjnych: odczłowieczenie, ciągły lęk, głód i niewolnicza praca. Droga Karla przez Gehennę oraz jego rozwój wewnętrzny pod wpływem nowych, nieznanych wcześniej bodźców, nie pozostawią nikogo obojętnym.

Białą Redutę czyta się szybko i – mimo jej wad – z prawdziwą przyjemnością. Tomasz Kołodziejczak i jego wizja świata walczącego z inwazją balrogów potrafią przykuć uwagę czytelnika, zaczarować go swoją barwnością i oryginalnością. Chociaż lektura pozostawia ogólnie pozytywne wrażenia, to jednak nie można się pozbyć pewnego wrażenia niedosytu. Mogło być znacznie lepiej, a jest tylko dobrze.