Beowulf - Caitlín R. Kiernan

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Beowulf - Caitlín R. Kiernan
Oryginalnie Beowulf jest staroangielskim poematem, legendą z VIII w. opowiadającą o dzielnym gockim wojowniku, który przybywa na duńskie wybrzeże, by powstrzymać demona siejącego tam śmierć i zniszczenie. Cel osiąga, lecz wkrótce gubi go pycha i chęć zdobycia sławy, a w ostatecznym rozrachunku sprowadza na powierzone mu królestwo większe nieszczęścia niż te, od których wybawił swój lud. Na bazie tej opowieści stworzono kilka dzieł współczesnych – jak choćby esej Tolkiena, czy dwie ekranizacje – jeszcze więcej zaś do niej nawiązuje.

Należę do grona osób, które – doświadczone wyczynami zarówno rodzimej, jak i zagranicznej kinematografii – są zdania, że przenoszenie wybitnych dzieł literackich na srebrny ekran wychodzi zazwyczaj średnio. Obwiniam za to efekciarstwo, dobieranie do obsady marnych aktorów, czy też przycinanie historii do długości znośnej dla widza. Gdy jednak wziąłem do rąk adaptację książkową adaptacji filmowej książki Beowulf (bo tym de facto recenzowana pozycja jest), doprawdy nie wiedziałem co sobie myśleć. Tak czy inaczej – w listopadzie na ekrany kin wszedł trzeci film opisujący legendę Beowulfa, do którego scenariusz napisali Neil Gaiman i Roger Avary, tworząc tym samym podwaliny pod książkę autorstwa Caitlín R. Kiernan. Tak, właśnie Caitlín R. Kiernan, mimo iż ci, którzy nie przyjrzeli się uważniej okładce mogli sądzić inaczej – nazwisko Neila Gaimana, który popełnił dwie strony wstępu, napisane jest czcionką tej samej wielkości, co nazwisko autorki. Ot, marketing.

O ile jednak dla tego wydania książki może być on istotny, o tyle sama legenda nie potrzebuje go na pewno, a po lekturze staje się jasne, skąd takie zainteresowanie nią. Historia podzielona jest na dwie części. Pierwsza opowiada o sławie siły i wielkości bohatera, za jakiego uważany jest Beowulf, gdy pojawia się na dworze króla Hrothgara. Młody i dumny, wraz z czternastoma żołnierzami przybywa zmierzyć się z Grendelem, potworem pustoszącym duńskie ziemie. Okazuje się jednak, że wybór o wiele bardziej brzemienny w skutki jest dopiero przed nim. Jego konsekwencje odwleczone zostają o trzydzieści lat, lecz nieuchronnie powracają, wymagając od Beowulfa prawdziwego udowodnienia jego bohaterstwa.

Mimo iż zadaniem mitów i legend jest obrazowe przedstawienie uniwersalnych prawd, jest tu zadziwiająco dużo wielowymiarowości w postaciach. Główny bohater z jednej strony jest niemalże archetypem nordyckiego herosa, który swoją potęgę udowadnia nie tylko męstwem w potyczkach z jemu równymi, ale również odwagą by stanąć do walki z najgroźniejszymi potworami tego mitycznego świata. Z drugiej zaś, Beowulf przejawia cechy postaci tragicznej, teoretycznie mając przed sobą szereg możliwości, które w praktyce, wydają się nierealne, a jego życie nieuchronnie biegnie ku zatraceniu, jak po nici Norn. Ambiwalencja cechuje także królewską parę – Hrothgara i Wealhtheow; i podobnie jak w przypadku Gota, prawdziwy kształt tych postaci ujawnia się z biegiem historii. Trochę szkoda jedynie Wiglafa, przyjaciela Beowulfa, który dość ostentacyjnie robi za tło, na którym protagonista może wyglądać dobrze.

Czym jednak różni się praca Caitlín R. Kiernan od "oryginału"? Wskazałbym tutaj na dwie cechy; po pierwsze powieść jest napisana prozą w formie zwykłej opowieści, co upraszcza lekturę średniowiecznego poematu. Po drugie legenda została w niej "uwspółcześniona", co oznacza ni mniej ni więcej tylko to, że zastosowany tu został szeroko pojęty "hollywoodyzm". Mimo iż czytelnik nie ma opisywanych scen przed sobą, w wyobraźni niemal tak jak w kinie widać te efektowne walki, wybuchy ognia, miotanych ludzi i inne wszechobecne efekciarstwo. Nie przeszkadza ono jednak, a nawet nadaje opowieści nieco dynamizmu. Typowo filmowy jest również humor w stylu Hana Solo, czy Jacka Sparrowa, ale i tu nie można powiedzieć złego słowa, gdyż wnosi on w historię specyficzny urok. W końcu samą książkę czyta się równie łatwo, jak ogląda się film, ze względu na przystępny język, który stoi zarazem na wysokim poziomie. Dzięki zastosowaniu narracji w czasie teraźniejszym, Kiernan nie zagubiła także klimatu opowieści snutej mroźnym wieczorem przy ognisku. Co ciekawe, na końcu książki znajdziemy również skromny słownik niezbędnych terminów specjalnie dla tych, dla których mroki mitologii nordyckiej są prawdziwą czarną magią.

Cena 29,90 za egzemplarz rozbudowanego scenariusza (nawet, jeśli ten jest autorstwa Neila Gaimana) do filmu, który zbiera rozbieżne noty może się wydawać nieco wygórowana, jednak Beowulf to pozycja godna polecenia. Zdecydowanie nie nudzi, wzrusza, a także bawi. Co więcej, legendy mają to do siebie, że bardzo łatwo się do nich wraca, a myślę że czas spędzony nad tą książką będzie czasem spędzonym dobrze.

Pozostaje mi jednak w głowie jedno pytanie, na które nie mogę znaleźć prostej odpowiedzi – w czasach współczesnych merchandising to nieodzowny element filmu i tym można tłumaczyć pojawienie się tej pozycji na półkach księgarskich; co jednak z resztą? Do kogo tak naprawdę Beowulf autorstwa Caitlín R. Kiernan jest adresowany? Osoby zainteresowane mitologią, czy poszerzające swoje literackie horyzonty, sięgną raczej po poemat, ba może nawet po wydanie Penguin Popular Classics, jeśli umiejętności lingwistyczne na to pozwolą. Jeśli zaś ta lektura jest dla czytelnika zbyt ciężką, to z całym szacunkiem, ale pójdzie on raczej na film. Gdzie więc jest miejsce tej książki? Czy nadciąga era literatury hollywoodzkiej? Czy wkrótce można się spodziewać "uproszczonych" wersji innych dzieł literatury klasycznej? Oby nie.