» Recenzje » Babel, czyli o konieczności przemocy

Babel, czyli o konieczności przemocy

Babel, czyli o konieczności przemocy
Babel to powieść ambitna, odzwierciedlająca ogromną ciekawość autorki, jej akademicką błyskotliwość i nieco zbyt grubymi nićmi szyte teorie o imperializmie.

Zanim zaczniemy o książce, dwa słowa o autorce. Rebeka F. Kuang jest wybitnie zdolną młodą osobą z gruntownym wykształceniem humanistycznym: w amerykańskim college’u studiowała historię, potem na Uniwersytecie Cambridge zgłębiała filozofię na wydziale sinologii. W następnym roku uzyskała magistra z sinologii w Oxfordzie, po czym na Yale rozpoczęła studia doktoranckie ze wschodnioazjatyckiej filologii. Lista osiągnięć jest niesamowita – a mówimy o kobiecie, która w tym roku kończy 26 lat. Ważne przy odbiorze Babel jest również pochodzenie Kuang – urodziła się w Chinach, ale z rodziną przeprowadziła się do Teksasu w wieku 4 lat. 

To akademickie, inteligenckie tło po prostu widać, w końcu akcja toczy się w dużej części w Oxfordzie, na uniwersytecie, który w realiach powieściowych jest finansowym sercem Imperium Brytyjskiego. Kwestia językoznawstwa, etymologii, teorii przekładu powraca raz po raz, często w formie przypisów autorki albo fragmentów książkowych wykładów profesorów Instytutu Translatoryki – i są one fascynujące. Kuang w zgrabny sposób wykłada filozofię języka i zasady translacji, ich rolę w rozwoju relacji międzykulturowych, ze sporą dozą zaufania, że my, odbiorcy, będziemy w stanie przełknąć piguły humanistycznej wiedzy. I tutaj uwaga na marginesie – z mojej perspektywy było to doskonale napisane, czytałam te fragmenty z ogromną przyjemnością… ale jestem z wykształcenia językoznawczynią. Osoby nie mające do czynienia z tą tematyką mogą odebrać te elementy powieści inaczej. Jakkolwiek warto skupić się na wywodach o języku nie tylko z ciekawości, ale także ze względu na ich istotność dla wydarzeń w książce.

Jednak nie tylko akademią Babel stoi. Historia obraca się wokół języka, owszem, ale ma też ludzkich bohaterów, z których najważniejszym jest Robin Swift – postać niezwykle skomplikowana, ale też bardzo „żywa”: pełna emocji i rozwijajaca się na naszych oczach. To chłopak urodzony i wychowany w chińskim Kantonie, zabrany stamtąd po śmierci całej rodziny, wyrwany z rodzimej kultury i zostawiony w samym centrum Imperium Brytyjskiego pod niezbyt czułą opieką profesora Oksfordu. Żył we względnym luksusie, a jego podstawowe potrzeby były zaspokajane w zamian za osiągnięcia w nauce. Przez pierwszą część historii głównie płynie z prądem wydarzeń, dając sobą kierować wszystkim dookoła, jest również dość antypatyczny. W trakcie rozwoju fabuły, już w Oksfordzie, przechodzi wyraźną przemianę, chociaż zabiera to sporo czasu akcji. Poznaje przyjaciół – pochodzącego z Indii Ramiego, Haitankę wychowaną we Francji – Victorię, oraz Letty, Brytyjkę. Każde z nich jest w podobnej co Robin sytuacji: ze względu na pochodzenie lub płeć są wykluczani, szykanowani – często subtelnie, mało wyraźnie, jak np. przez fakt, że żeńskie kwatery studenckie są oddalone o dwie mile od uczelni – i ostatecznie wykorzystywani.

Pełen tytuł powieści nie bez przyczyny w oryginale ma dopisek An Arcane History of the Oxford Translators’ Revolution – czyli Tajemna historia rewolucji oksfordzkich tłumaczy. Bohaterowie – i to nie tylko wymienieni wyżej – prędko zaczynają pojmować, jak działa imperializm Wielkiej Brytanii. Siła Królestwa opiera się na srebrze: metalu, który potrafi amplifikować magię słów. Jego sztabki wytwarzane są w instytucie Babel, przez wykształconych tam tłumaczy, którzy jako jedyni mogą zmusić niezwykłą moc do działania przez rycie w nich określonych par słów w różnych językach. Ich efekty zależne są od tego, jak doskonale ktoś je rozumie: głębię, niuanse, etymologię i to, co gubi się w przekładzie. Sztabkami można leczyć choroby albo zmieniać kolor zasłon, każdemu wedle potrzeb… Bez nich Imperium zachwieje się w posadach jak dzisiejszy świat bez elektryczności. Robin i jego przyjaciele zauważają dość szybko, że Brytania gromadzi srebro kosztem kolejnych prowincji – jak Indii – i grabieży dóbr, w tym… ludzi i języka. Język bowiem jest w tej książce traktowany jak zasób, a dzieci zabierane z odległych prowincji – jak narzędzia. Tylko przewrót może zmienić ten stan rzeczy – czy jednak przemoc, w jakiejkolwiek postaci, może być akceptowalna? To kolejne pytanie, nad którym pochyla się Kuang.

To moment, w którym lektura Babel staje się nieco męcząca. O ile w wcześniej pisarka zaufała swoim odbiorcom, tak sprawy imperializmu i rasizmu wykłada, wybaczcie określenie, jak krowie na rowie. Postaci wypowiadają długie kwestie pełne truizmów, o których czytelnik na tym etapie akcji ma już doskonałe pojęcie (nawet jeśli nie miał ich przed samą lekturą – nie jest trudno przecież zrozumieć, że np. kobiety też dobrze radzą sobie na uczelniach wyższych, a pochodzenie etniczne nie oznacza, że mijanego na ulicy człowieka można próbować pobić). Prezentowane bez ogródek, z brutalną czasem szczerością wydarzenia w życiu nie-białych, nie-brytyjskich studentów Oksfordu początkowo naprawdę poruszają, ale potem robi się tego zwyczajnie za dużo; w nagromadzeniu takich fragmentów zaczyna tonąć ich sens oraz zanikać emocjonalny ładunek.

Wątków poruszanych przez Kuang jest tu więcej: wraca do omawianego we wcześniejszych dziełach motywu pierwszej wojny opiumowej między Chinami a Wielką Brytanią, rozważa kwestie moralności w obliczu opresji, znaczenie przemocy i możliwości jej unikania, wprowadza wątek odnalezionej rodziny, ale nie powielając słodkich kalek z popularnych tekstów kultury… Babel, czyli o konieczności przemocy to skomplikowana powieść (stąd też jej objętość), która ma wszelkie szanse stać się tym ambitnym fantasy, jakiego nam w porównaniu do science fiction brakuje czysto ilościowo. Jednak widać w tej książce niedociągnięcia: z jednej strony zbyt grubo kładziona warstwa umoralniająca, pełna wyjaśnień rzeczy mniej lub bardziej oczywistych, z drugiej – momentami za ciężka pod względem wiedzy akademickiej. Że tak zacytuję jedną z redaktorek Poltera – powieść to nie dysertacja naukowa, ale Kuang czasem o tym zwyczajnie zapomina. Generalnie Babel mogłaby być krótsza o 100–150 stron bez większej straty wartości; widać w tym jeszcze pewien brak pisarskiego doświadczenia młodej przecież autorki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Mimo to, jeśli czujecie się na siłach, by zanurzyć się w fascynującej teorii języka i przekładu, a do tego przeczytać kawałek ambitnej, przemyślanej fantastyki (z nielicznymi potknięciami i dłużyznami), z naprawdę dobrze zrobionym – nomen omen – tłumaczeniem Grzegorza Komerskiego, a przy tym nie macie nic przeciwko narracji równościowej… Cóż, w takiej sytuacji będzie to książka idealna dla was.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Babel, czyli o konieczności przemocy
Tytuł oryginalny: Babel, or the necessity of violence: an arcane history of the Oxford translators' revolution
Autor: Rebecca F. Kuang
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Autor okładki: Szymon Wójciak
Autor ilustracji: Przemysław Truściński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Polska
Data wydania: 8 marca 2023
Liczba stron: 763
Oprawa: miękka
ISBN-13: 9788379648627
Cena: 79,90 zł



Czytaj również

Komornik – Arena Dłużników #1
Déjà vu w czasach apokalipsy
- recenzja
Płonący bóg
Pożar, na który warto było czekać
- recenzja
Kate Daniels #10. Magia triumfuje
Nie do końca pożegnanie
- recenzja
Republika smoka
Wojna nigdy się nie kończy
- recenzja
Upiór w ruderze
O duchach nieco zabawniej
- recenzja
Wojna makowa
Uzależnia jak opium
- recenzja

Komentarze


Kaworu92
   
Ocena:
0

Trzeba będzie to przeczytać :D

18-05-2023 12:02
Tiszka
   
Ocena:
0

@Kaworu - To w ogóle jedna z droższych (okłądkowo) książek, jakie widziałam. Wersja recenzowana kosztuje 80 pln, a z oprawą zintegrowaną (obrazek w tekście) - 100 x) 

 

19-05-2023 15:50
Kaworu92
   
Ocena:
0

Mam w ebooku, kupione po promocji, za bodaj... 40 zł? Albo 50? Nie wiem w sumie ile, ale mam UwU

Najdroższą książką w moim księgozbiorze jest bodaj Mein Kampf w wersji edukacyjno-naukowej, cena na okładce to 150 zł... (xD)

19-05-2023 20:14

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.