» Artykuły » Inne artykuły » Antykwariat: Trylogia Heroldów Valdemaru

Antykwariat: Trylogia Heroldów Valdemaru


wersja do druku

Uważaj, czego pragniesz, bo możesz to dostać

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Antykwariat: Trylogia Heroldów Valdemaru
Mercedes Lackey to popularna w Ameryce i wielokrotnie nagradzana autorka fantasy, w Polsce jednak prawie zapomniana. Największe uznanie przyniósł jej cykl o Królestwie Valdemaru i jego wybranych "oddziałach specjalnych" w białych szatach – heroldach. Pierwsza trylogia z tej serii, w Polsce wydana osiemnaście lat temu, to prawdziwa perła z lamusa.

__________________


Trylogia Heroldowie Valdemaru (Strzały królowej, Lot strzały oraz Upadek strzały) to pierwsze powieści napisane przez Mercedes Lackey, a zarazem pierwsze części liczącej obecnie 30 powieści i 7 tomów opowiadań serii, która rozgrywa się w uniwersum Velgarth. W Polsce w latach 1996–2001 wydawnictwa Zysk i S-ka oraz Rebis opublikowały 18 powieści z grubsza odpowiadających głównym trylogiom i dylogiom cyklu. Autorka jest już jednak u nas trochę zapomniana – jej najnowsze pozycje nie są wydawane, a starsze nigdy nie doczekały się wznowienia. Jednak jej powieści to kawał dobrego – z pewnymi wyjątkami – kobiecego fantasy, które swego czasu było w Polsce niezwykle popularne, a na świecie nadal jest bardzo często czytane.

W chwili wydania Strzał królowej, w roku 1987, Mercedes Lackey miała już dość duże doświadczenie literackie – tworzyła teksty piosenek folkowych (obecnie na swoim koncie ma ich już ponad dwieście), fanfiki oraz opowiadania. Jednak przejście od drobnych form literackich do budowy skomplikowanego i złożonego uniwersum, a także rozbudowanej i wielowątkowej fabuły, stanowi wyzwanie, któremu nie każdy potrafi podołać. Zobaczmy, jak udało się to Mercedes Lackey.

Poniżej omawiam zawartość wszystkich trzech tomów, podając ogólne informacje (także fabularne) o każdym z nich. Nie powinno to jednak zepsuć przyjemności z lektury.

Historia Heroldów

Główną bohaterką serii jest Talia – nieśmiała, zamknięta w sobie dziewczynka, wychowana w surowej, pozbawionej ciepła i miłości rodzinie na dalekich rubieżach królestwa Valdemaru. Ludzie z Grodu są niezwykle religijni, wiodą ciężkie i podporządkowane walce o przetrwanie życie. Kobiety całkowicie zależą od mężczyzn i po osiągnięciu pełnoletniości (czyli wieku trzynastu lat) mają tylko dwie drogi – albo żony (często drugiej, trzeciej lub nawet piątej małżonki jakiegoś starca), albo kapłanki (żyjącej w milczeniu i pokornie służącej wyznawanej przez Gród Bogini).

Talia wyróżnia się na tle swojego ludu – jest typem marzyciela, kocha czytanie, pragnie się uczyć i za nic nie chce zostać wydana za mąż. Jej największe marzenie to dołączenie do grona służących królestwu Heroldów – służb łączących funkcje policji i Gwardii Narodowej, elity wojskowej, sędziów polowych, tajnych agentów i ambasadorów, a w szczególnych przypadkach nawet katów i skrytobójców. Wyboru Heroldów dokonują Towarzysze, niezwykle inteligentne magiczne istoty o wyglądzie śnieżnobiałego konia, ze szmaragdowymi oczami. Każdego Herolda łączy z Towarzyszem bardzo silna telepatyczna więź, która z pewnością wyda się znajoma czytelnikom obeznanym ze światem Pernu i jeźdźcami smoków Anne McCaffrey.

Pierwszy tom trylogii – Strzały królowej – po krótkim wstępie prezentującym Gród i jego mieszkańców całkowicie skupia się na osobie Talii. Poznajemy jej pełną napięcia drogę do Kolegium Heroldów po tym, jak została wybrana, a później czytamy, jak krok po kroku poznaje dwór oraz świat Heroldów – ich historię, obowiązki oraz czyhające na każdego z nich niebezpieczeństwa. Talia, wiejska dziewucha bez ogłady i wiedzy o wielkim świecie, pokonuje mniejsze i większe przeciwności, które pojawiają się na jej drodze, powoli i z pewnymi oporami zdobywa przyjaciół oraz znajduje swoje miejsce w Kolegium, aż nieoczekiwanie – także dla samej siebie – dorasta do powierzonej jej roli.

W tej powieści Mercedes Lackey położyła podwaliny dla całego cyklu o Valdemarze, wyjaśniając wszystkie prawidła rządzące światem i prezentując całą galerię bohaterów, którzy w tej trylogii stanowią jedynie tło, lecz w innych tomach oraz osobnych powieściach stają się już głównymi bohaterami dramatu. W kilku miejscach wspomniani zostają nawet Heroldowie Vanyel oraz Lavan Ognista Burza, bohaterowie z zamierzchłych czasów, o których autorka napisała pojedyncze powieści, oderwane od głównej linii chronologicznej.

Lot strzały przenosi czytelnika kilka lat naprzód. Talia ma osiemnaście lat i właśnie zakończyła naukę w Kolegium Heroldów. Teraz u boku starszego Herolda czeka ją półtoraroczna polowa praktyka czeladnicza w przydzielonym do patrolowania obwodzie. Zadaniem Heroldów jest tutaj przekazywanie najnowszych wiadomości ze stolicy i zbieranie informacji z obwodu, odczytywanie i tłumaczenie królewskich dekretów, łagodzenie sporów i wymierzanie monarszej sprawiedliwości, a w szczególności – pokazywanie zwykłym mieszkańcom królestwa, że królowa się o nich troszczy.

Po kilkudziesięciu stronach wprowadzenia w bieżące wydarzenia w kolegium i na dworze, a także po krótkiej prezentacji Talii – tego kim się stała i co osiągnęła – reszta książki to sprawozdanie z patrolu. Kobieta uczy się, że bycie Heroldem to często czysta funkcja administracyjna i że służba Królestwu to nie tylko heroiczne czyny, ale też wyczerpująca – zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym – a chwilami bardzo nudna praca. Dużo uwagi autorka poświęciła wewnętrznym rozterkom bohaterki, której wyjątkowo rozwinięty dar odczytywania i przekazywania emocji powoli wyrywa się spod kontroli. Położyła także nacisk na kwestie etyczne powiązane z użytkowaniem tej zdolności na nieświadomych tego ludziach.

Zdaniem wielu osób jest to najsłabsza część całej trylogii. Początek książki jest dość interesujący – sytuacja na dworze staje się coraz bardziej skomplikowana, zacieśnia się sieć politycznych rozgrywek, a w samym centrum tych wydarzeń tkwi Talia… Niestety druga połowa książki jest jednostajna i nużąca. Bohaterowie albo jadą przed siebie, albo są uwięzieni w strażnicy podczas burzy śnieżnej, a bohaterka pogrąża się w depresji. Niestety jej stan emocjonalny i wewnętrzne rozważania są opisane tak, że po kilkudziesięciu stronach czytelnik sam ma ochotę popaść w depresję. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany zgłębieniem technicznych aspektów myślmowy (odpowiednika telepatii), empatii czy daru uzdrawiania, spokojnie może opuścić nawet sto stron powieści.

Także dialogi w tym tomie chwilami bardzo kuleją – są albo przegadane, albo… bardzo wymuszone. Czasami ma się wrażenie, że bohaterowie mówią tylko po to, aby zapełnić karty książki, bez żadnego głębszego sensu, wpływu na fabułę czy efektu pogłębiającego portret psychologiczny postaci, co w połączeniu z powolnie ciągnącą się akcją może całkowicie zniechęcić czytelnika.

Upadek strzały to najpoważniejszy tom trylogii Heroldów z Valdemaru, przez krytyków uznawany za najlepszy. Konstrukcyjnie przypomina drugą powieść z cyklu – wyraźny jest podział fabuły na dwie części. Talia po powrocie z praktyki czeladniczej wpada w wir pracy, pałacowych intryg oraz zawikłanych uczuć żywionych do innego Herolda. Po niemożliwej kombinacji emocjonalnych rozterek i niedomówień zakochanej pary Talia zostaje wysłana z pierwszą poważną misją dyplomatyczną, która stanowi właściwą część powieści, a także zapowiedź motywu przewodniego kilku następnych tomów serii.

Fabuła w trzecim tomie jest spójna i dobrze poprowadzona, autorka z wyczuciem dozuje napięcie, budując nastrój oczekiwania i zbliżającego się niebezpieczeństwa, zmierzając do momentu kulminacyjnego, który zaskoczy niejednego czytelnika. Mamy więcej interakcji między bohaterami, a dialogi są bardziej naturalne. Ta część jest najbliższa późniejszej twórczości Mercedes Lackey.

Od słodyczy do goryczy

Seria zaczyna się strasznie słodko – inaczej nie można o tym powiedzieć. Samotna i zapłakana dziewczynka zostaje znaleziona przez magicznego konia i zabrana w nieznane, na spotkanie wielkiej przygody. Jak za dotknięciem magicznej różdżki spełnia się najskrytsze marzenie głównej bohaterki, wszyscy są dla niej dobrzy i mili, a rzeczywistość chwilami wydaje się wspanialsza od jej wyobrażeń. Na szczęście tylko chwilami i tylko na początku. W drugiej połowie pierwszego tomu okazuje się, że bycie Heroldem to nie bajka, a każda kolejna część ma coraz mroczniejszy klimat. Proces ten osiąga apogeum w drugiej połowie trzeciego tomu, gdzie Talia przeżywa prawdziwe piekło. Wyraźnie unaocznia się tutaj przekonanie autorki, iż przeżyte doświadczenia – tak pozytywne, jak i negatywne – hartują ludzki charakter, a naprawdę silne jednostki dadzą radę podźwignąć się nawet po najgorszym przeżytym koszmarze.

Poruszane przez autorkę tematy poboczne – powracające dość często w kolejnych powieściach – nie są też wcale bajkowe. Pojawia się motyw przemocy fizycznej i psychicznej, znęcania się nad dziećmi, molestowania seksualnego i gwałtu. Tematy te jednak wzmiankowane są dyskretnie, bez pozostawiania u czytelnika poczucia niesmaku. Dla niektórych osób dość ciężkostrawny może być wyraźnie zarysowany wątek miłości homoseksualnej łączącej bliskie osoby z otoczenia Talii. Warto tutaj zwrócić uwagę, że Mercedes Lackey jest niezwykle liberalna, jeśli chodzi o miłość przedstawicieli tej samej płci – nie tylko jej nie potępia, ale wręcz ją popiera, czemu wyraz dała w innej ze swych trylogii o Ostatnim magu Heroldów, gdzie główny bohater jest gejem.

Mieszkańcy świata

W moim odczuciu duża pochwała należy się autorce za sposób przedstawienia postaci. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że każda z nich jest idealna – większość bohaterów zresztą to Heroldowie, którzy niejako z założenia nie powinni być źli. Ale na szczęście w miarę rozwoju historii nabierają oni głębi, ich portrety zyskują na wyrazistości dzięki indywidualnym cechom charakteru, humorowi, drobnym przyzwyczajeniom i wadom. Co najważniejsze – dają się lubić z wielu innych powodów niż to, że są "dobrzy".

Lackey stworzyła wyrazisty obraz grupy ludzi, którzy ze wszystkich sił starają się robić to, co należy, i walczyć w słusznej sprawie. Nie mówię tutaj o ideologii, wrogich mocarstwach (do czasu), przepowiedniach i walce ze złem bez twarzy, tylko o codziennych zmaganiach ze złem nam najbliższym – innymi ludźmi. Ludźmi, którzy są egoistyczni, zachłanni i obojętni na krzywdę innych, którzy bez wahania wbiją komuś nóż w plecy, jeśli będzie im się to opłacało. Heroldom nie zawsze się udaje – przygnębiająca informacja, że prawie żaden z nich nie dożywa sędziwego wieku, a także bijący co jakiś czas Dzwon informujący o śmierci kolejnej osoby z ich grona, są tego dobitnym dowodem.

Nie mniej interesujący jest obraz mieszkańców Królestwa Valdemaru – dworzan, członków Rady, mieszczan, wieśniaków, wędrownych kupców, bardów i uzdrowicieli. Ten barwny kalejdoskop postaci ma wyraźnie zaznaczone cechy dystynktywne – każda z nich ma własne cele i pragnienia, kierują nimi zupełnie różne pobudki uwarunkowane przynależnością do grupy społecznej, wewnętrznymi przekonaniami czy też uprzedzeniami. Chociaż niektórzy z nich mogą wydać się trochę schematyczni, można to zrzucić na karb braku doświadczenia pisarki – są to odosobnione przypadki, które w kolejnych powieściach cyklu coraz rzadziej mają miejsce.

Niestety znacznie gorzej poszło autorce z postaciami negatywnymi. W większości przypadków nie ma mowy o żadnych niespodziankach – jeśli ktoś wywołał w czytelniku od początku antypatię lub wzbudzał podejrzenia, to prawie na pewno miał coś złego na sumieniu. Niewiele jest odstępstw od tej reguły, co w moim odczuciu stanowi poważną wadę ujawniającą duże braki warsztatowe. Mercedes Lackey uporała się z tym kłopotem już przy kolejnych powieściach, jednak jej debiutancka trylogia wygląda pod tym względem najsłabiej.

Kolejną wadę trylogii Heroldów Valdemaru stanowi to, że Mercedes Lackey wydaje się wręcz zauroczona stworzonym przez siebie światem i cały czas stara się przybliżyć go czytelnikowi, ale nie ma jeszcze wystarczających umiejętności, aby zrobić to bez dłużyzn, powtórzeń i okazjonalnego popadania w ton pseudonaukowego wykładu. W pierwszym tomie jest to zrozumiałe i łatwo wytłumaczalne niewiedzą głównej bohaterki. Ona musi się wszystkiego nauczyć, więc czytelnik uczy się razem z nią. Jednak w Locie strzały oraz Upadku strzały zdarzają się przypadki, że odbiorca jest wręcz zarzucany informacjami na tematy, o których wystarczyłoby tylko wspomnieć. Poza tym jednak świat przedstawiony zaskakuje kompleksowością i spójnością. Począwszy od podłoża historycznego i systemu wierzeń, poprzez rozbudowane tło społeczno-polityczne, na olbrzymiej liczbie magicznych stworzeń zamieszkujących różne zakątki świata skończywszy. Wiarygodność zbudowanego przez Lackey świata wynika z dbałości o opisywane szczegóły, które pozwalają lepiej wczuć się w opisaną rzeczywistość. Postaci nie są oderwane od świata, lecz są z nim w ciągłej, dynamicznej interakcji – przeżywają w nim swoje smutki i radości, obserwują zachodzące w nim zmiany i dostosowują się do nich. Potrafią cieszyć się pierwszymi wiosennymi promieniami słońca na twarzy, czerpać ekstatyczną radość z galopu na grzbiecie wierzchowca, zatracać się we wspólnym śpiewie w długie zimowe wieczory – właśnie takie drobiazgi wywołują emocjonalne zaangażowanie czytelnika, który zaczyna identyfikować się z bohaterami i ich światem.

Nie bez znaczenia pozostaje także to, iż Mercedes Lackey jest mistrzynią w opisywaniu i wzbudzaniu emocji. Przyjaźń, miłość, żałoba po stracie bliskiej osoby, poczucie winy – wachlarz opisywanych przez autorkę uczuć jest niezwykle bogaty. Lackey nie boi się opisywać negatywnych emocji – pokazuje, jak potrafią one drążyć człowieka od wewnątrz, niszcząc jego wiarę w siebie i oddzielając go od otoczenia.

Osoby, które nie lubią literatury skoncentrowanej na uczuciach, z pewnością nie przebrną przez trylogię Heroldów – emocjonalność bohaterów będzie dla nich zbyt męcząca. Zauważą przede wszystkim introwertyzm Talii, jej systematyczne samoudręczanie się, a także upór postaci odmawiających rozmowy ze sobą. Znajdą się też czytelnicy, dla których tak przedstawione wnętrze postaci i relacje między nimi będą argumentem przemawiającym na korzyść serii. Zwrócą oni uwagę, że wielu niepewnych siebie ludzi zachowuje się właśnie w ten sposób, a miłość potrafi zaślepiać i powodować, że nawet najbardziej inteligentny człowiek głupieje. Dla takich czytelników bohaterowie zyskają na autentyczności i głębi właśnie dzięki tym – chwilami wielce denerwującym – drobiazgom.

Fluffy horse fantasy czy lek dla duszy?

Obiektywnie podchodząc do tej trylogii, dostrzega się całą masę błędów i niedoróbek, brak doświadczenia w prowadzeniu spójnej akcji, chwilami kulawe dialogi, powtórzenia i natłok informacji. Jest kilka o wiele ciekawszych powieści z tego uniwersum, od których można zacząć przygodę z serią o Valdemarze. Skoro zaś wszystkie kluczowe dla kolejnych tomów wydarzenia z tej serii są później parokrotnie wspominane, znajomość trylogii Heroldów z Valdemaru nie jest konieczna, aby być na bieżąco z fabułą całego cyklu.

A jednak te trzy książki mają dla mnie nieodparty urok. Po raz pierwszy przeczytałam Heroldów Valdemaru ponad dziesięć lat temu, kiedy byłam na studiach i wszystko, co nie było lekturą obowiązkową, połykałam w ciągu kilku godzin. Trylogia ta była dla mnie objawieniem. Od tamtej pory przeczytałam dziesiątki książek prezentujących znacznie wyższy poziom niż Heroldowie, jednak co jakiś czas do nich wracam. I za każdym razem daję się porwać opisywanym przez autorkę wydarzeniom.

Nasuwa się tutaj oczywiste pytanie – czy teksty te nie wywarły na mnie takiego wrażenia z powodu wieku i możliwości identyfikowania się z główną bohaterką? Jest w tym sporo prawdy. Z pewnością trylogia będzie łatwiejsza w odbiorze dla kobiet, szczególnie młodych. Ze względu na wiek bohaterki i jej doświadczenia przygody Talii mogą wydać się starszym czytelnikom trochę infantylne. Nie jest to jednak regułą, gdyż znane mi są przypadki osób, które dawno już przekroczyły okres dojrzewania, a Heroldów Valdemaru pokochały całym sercem.

Jedna z bardziej charakterystycznych negatywnych opinii, z jakimi się spotkałam, określa tę trylogię jako fluffy horse fantasy books, inna uznaje Mercedes Lackey za pisarkę emo. Obie te oceny są w dużym stopniu prawdziwe, lecz nie dla każdego będzie to wadą. Lektura tych książek jest idealnym lekarstwem na ból duszy, którego od czasu do czasu doświadcza każdy z nas – bez względu na płeć i wiek. Dlatego też z czystym sumieniem polecam trylogię każdemu, kto chce choć przez chwilę zapomnieć o rzeczywistości, dać ponieść się czarowi opowieści i przenieść się do magicznego świata z dziecinnych marzeń, gdzie dobro – chociaż z trudem i czasem naprawdę dużym kosztem – zawsze zwycięża!


Tytuł: "Strzały królowej" (Arrows of the Queen, 1987) / "Lot strzały" (Arrow's Flight, 1987) / "Upadek strzały" (Arrow's Fall, 1988)
Cykl: "Heroldowie Valdemaru"
Tom: 1-3
Autor: Mercedes Lackey
Tłumaczenie: Leszek Ryś
Wydawca: Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 1994
Oprawa: miękka
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Heroldowie Valdemaru
Od słodyczy do goryczy...
- recenzja
Intrygi
Kształcenia na Herolda ciąg dalszy
- recenzja
Początek
Młodzieżowy balsam dla duszy
- recenzja
Rycerz sowy
- recenzja
Oczy sowy
Magia prostych opowieści
- recenzja

Komentarze


Melanto
   
Ocena:
0
Momo wszystkich wymienionych w recencji niedociągnięć twórczości Lackey ( a także paru innych), za kazdym razem, gdy wracam do świata Valdemaru, jestem nieodmiennie zachwycona przede wszystkim klimatem. Odnoszę wrażenie, ze nowsze pozycje fantasy, jakie czytam, są lepsze w wielu aspektach, ale tego magicznego "czegoś" często im brakuje.
Dobrze jest od czasu do czasu zajrzeć do antykwariatu, zwłaszcza, jeśli towar dobry, a sprzedawca dobrze zorientowany.
08-04-2013 11:22
yukiyuki
   
Ocena:
0
Ja od kilku lat staram sie zebrać wszystko tej autorki :P Dużo niedociągnięć ma tylko ten cykl - pozstałe czytałam już po kilka razy i nadal chętnie do nich wracam. A napisanie ich recenzji jest drogą przez mękę. Strasznie trudno być obiektywnym... Jednak nowsze pozycje - wydane tylko w oryginale - są lepsze technicznie, ale znacznie gorsze do czytania. Brakuje im właśnie tego "czegoś" -
10-04-2013 10:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.