Aleja Potępienia

Protoplasta Mad Maxa

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Aleja Potępienia
Wszystko ma swój początek: ktoś napisał pierwszą książkę fantasy, ktoś inny po raz pierwszy wydobył z gitary rockowe brzmienie. Roger Zelazny co prawda nie wymyślił nurtu postapokaliptycznego w literaturze, ale można zaryzykować twierdzenie, że miał wpływ w jego rozwój.

Po potędze Stanów Zjednoczonych pozostało jedynie wspomnienie. Ostatnie bastiony ludzkości, będące onegdaj kwitnącymi miastami, próbują przetrwać w nowej rzeczywistości. Ludność Bostonu, jednego z takich miejsc, jest dziesiątkowana przez epidemię, a ostatnią deską ratunku wydaje się być szczepionka wyprodukowana w dawnym Los Angeles. Gdyby istniał jeszcze transport lotniczy, można by dostarczyć lekarstwo w ciągu kilku godzin. To jednak przeszłość, zaś jedyny szlak wiedzie przez spustoszone przez bomby atomowe pustkowia, napromieniowane i zamieszkiwane przez mutanty. Tylko szaleńcy albo samobójcy spróbowaliby ruszyć w taką trasę, nazywaną aleją potępienia.

Aleja potępienia bez wątpienia nie była pierwszym utworem literackim zaliczanym do szeroko pojętego nurtu postapokaliptycznego, wydaje się jednak, że wywarła istotny wpływ na późniejsze dzieła, a zwłaszcza kinowego Mad Maxa. Czytelnik znajdzie całkiem sporo koncepcji oraz elementów, które mogły natchnąć George Millera podczas prac na planie filmowym: zadeklarowany samotnik przemierzający pustkowia i stawiający czoła gangom motocyklowym budzi aż nadto oczywiste skojarzenia, zaś zmutowane zwierzęta zamieszkujące postnuklearne pustkowia stanowią obecnie stały element mnóstwa powieści z gatunku science-fiction.

Skoro już jesteśmy przy protagoniście, to trzeba powiedzieć, że z przyjemnością obserwuje się jego metamorfozę. Tanner, z początku z początku będący egocentrycznym gburem, z czasem zaczyna nabierać ludzkich cech oraz odruchów, z pospolitego zabijaki ewoluując ku autentycznemu posłańcowi oddanemu powierzonej misji. To jeden z najbardziej interesujących aspektów utworu. Bohater całkowicie dominuje w powieści, zaś wszystkie napotkane osoby przede wszystkim wpływają na decyzje podejmowane przez Czorta oraz stymulują opisaną przemianę. Dzięki temu początkowa niechęć do głównego bohatera szybko zmienia się w ostrożną neutralność, zaś ostatnie strony wzbudzają już sympatię do samotnego kierowcy.

Ogólnie rzecz ujmując na przestrzeni niespełna dwustu stron widać kunszt pisarski Zelaznego. Do narracji nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń; po kilku chaotycznych pierwszych stronach autor łapie rytm, regularnie serwuje dynamiczne rozdziały umiejętnie poprzecinane spokojniejszymi interwałami, a sama struktura powieści jest nienaganna: Zelazny zawiązuje fabułę i sprawnie ją prowadzi ku końcowi, bez dodatkowych furtek czy otwartych wątków.

Zrujnowane przez apokalipsę tereny Stanów Zjednoczonych z dzisiejszej perspektywy nie wywołują już takich uniesień, jakie zapewne stały się udziałem czytelnika w roku 1969; cóż, powstało zbyt wiele powieści oraz filmów o podobnym klimacie. Ale też nie można wizji autora niczego zarzucić: jest wyrazista i z olbrzymią mocą oddziałuje na percepcję odbiorcy. Trzeba też mieć na uwadze, że tekst powstał ledwie kilka lat po kryzysie kubańskim, w realiach przepełnionych strachem przed atomową zagładą; ten aspekt wywarł zauważalny wpływ na świat przemierzany przez Tannera.

Mimo niewątpliwych zalet, zastanawia troszeczkę wybór pozycji przez wydawnictwo Rebis. Koniec niewinności – pomimo całego szacunku dla autora – okazał się powieścią, która mocno się zestarzała. Zjawisko to nie jest tak widoczne w przypadku Alei potępienia, jednak tym razem zdecydowano się na ponowną publikację powieści, która w zamyśle Zelaznego była opowiadaniem – opublikowanym w roku 1967 – rozszerzonym do dłuższej formy, co autor uczynił na wyraźną prośbę agenta, będąc świadomym, że nie jest to najlepszy pomysł. Zabieg ten, na skutek powtarzalności niektórych wydarzeń, jest niestety widoczny jak na dłoni.

Z kolei bardzo interesująco wypada zestawienie Alei potępienia z Drogą Cormaca McCarthy'ego, ukazujące jak fascynującą ewolucję przeszła literatura fantastyczno-naukowa, w tym także postapo. Utwór Zelaznego nosi wszelkie znamiona powieści przygodowej osadzonej w realiach upadku cywilizacji; dominują wartka akcja i widowiskowe opisy zjawisk pogodowych. Droga to zupełnie inna rzecz, z akcentami silnie położonymi na przetrwaniu, skupiająca się człowieku i tym, czym może się stać w obliczu apokalipsy. Tym samym jest to utwór dojrzalszy, zdecydowanie odbiegający zwykłej literatury rozrywkowej jaką jest właśnie omawiana pozycja.

Najważniejsze jest jednak to, że perypetie z udziałem Czorta Tannera angażują uwagę czytelnika od pierwszej do ostatniej strony i pomimo upływu 40 lat od premiery książka nadal zapewnia dobrą rozrywkę, nawet jeśli nieco trąci myszką. A to wystarczający argument przemawiający za tym, aby wspólnie z Tannerem udać się w podróż przez tytułową aleję potępienia.