» Recenzje » Ad infinitum

Ad infinitum


wersja do druku

Zabawa w kotka Schrödingera i myszkę

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska, Staszek 'Scobin' Krawczyk

Ad infinitum
Lubię książki, które pod przykrywką atrakcyjnej fabuły przemycają trochę rzetelnej wiedzy naukowej z różnych dziedzin – w przypadku Ad infinitum byłaby to fizyka teoretyczna. Problem w tym, że powieść, co do której miałem nadzieję, że będzie bawić i uczyć, zawodzi na obu tych polach.

Autystyczna córeczka Tomasza Szymkowiaka, dobrze zarabiającego architekta z Warszawy, zostaje porwana w czasie zakupów z opiekunką. Policyjne śledztwo ujawnia, że w sprawę prawdopodobnie jest zamieszany na wpół mityczny przestępca o tysiącu twarzy, prawdziwy człowiek widmo. Tymczasem w Lizbonie David Katzner, dwudziestosześcioletni geniusz w dziedzinie fizyki, poznaje dwie osoby, które odmienią jego życie. Pierwszą z nich jest Mayer Hochbaum, podstarzały żydowski naukowiec, który z czasem zostanie mentorem młodzieńca. Drugą – Kong Wen Huan, chiński odpowiednik Katznera, stojący podobno o krok od opracowania teorii wszystkiego, unifikującej Einsteinowskie równania grawitacji z fizyką kwantową. Jakiś czas potem Azjata ginie w niejasnych okolicznościach, a ostatnią osobą, która widziała go żywego, jest David. W dwóch zakątkach Europy rozpoczyna się polowanie na prawdę.

Nikogo chyba nie zaskoczy to, że oba wątki – prowadzone przez Tomasza poszukiwania córki oraz przygody Davida (naszpikowane ciągnącymi się przez całe rozdziały retrospekcjami, zawartymi w opowieściach Hochbauma) – ostatecznie splotą się w jedną, większą intrygę. Zresztą już po kilku rozdziałach czytelnik ma szansę wydedukować, co łączy obie historie, i nie wymaga to wielkiego wysiłku; jeżeli zaś trudno jest odgadnąć dalszy zdarzeń, to raczej ze względu na ich mało logiczny przebieg niż umiejętności autora w dziedzinie tworzenia nieprzewidywalnych zwrotów akcji. W powieści można bowiem wyróżnić dwie ich kategorie. Jedne są logiczne i dobrze napisane, ale sztampowe, drugie to zdarzenia zaskakujące, jednak bezładne, nieprzemyślane lub niespójne z resztą fabuły – do moich ulubionych należy scena, w której wróg przykłada jednemu z bohaterów pistolet do głowy, pociąga za spust i trafia... w łydkę. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że snując swą opowieść, autor podążał śladem logiki pewnego wampira: "lepiej bez celu iść naprzód, niż bez celu stać w miejscu".

Co więcej, gdy brniemy w głąb fabuły, okazuje się, że znaczna część opisywanych zdarzeń nie ma żadnego znaczenia dla jej rozwoju. Połowa książki poświęcona warszawiakowi (z jego perspektywy jest bowiem pisany co drugi rozdział) stanowi niewiele więcej niż pretekst dla jednej, wyjaśniającej wszystko rozmowy; mogłaby zostać wycięta z powieści bez większej szkody dla całej historii. Również we fragmentach poświęconych duetowi David-Mayer znajdziemy kilka urwanych w połowie wątków, które w ostatecznym rozrachunku pozbawione są znaczenia.

Mimo to podczas lektury nie grozi nam nuda. Protasiuk stworzył ciągnącą się przez parę dekad intrygę, w którą wplątane są osoby ze zdolnościami paranormalnymi, szpiedzy różnych narodowości, przestępcy wszelkiej maści, policja kilku krajów, fizycy teoretyczni oraz, jakże by inaczej, ortodoksyjni żydzi. Książka obfituje więc w dramatyczne wydarzenia, zawarte głównie w kluczowych dla fabuły opowieściach starego profesora z czasów jego związków z wywiadem, fabuła zaś prze do przodu całkiem szybko. Pomimo wszystkich wad Ad infinitum potrafi wciągnąć samym tempem zdarzeń. I choć finał rozczarowuje, to sama droga do celu może sprawiać pewną przyjemność – przy pewnej dozie dobrej woli ze strony czytającego.

Przez większość czasu styl pisarza jest bardzo dobry: pozwala na gładkie prześlizgiwanie się przez kolejne akapity, oszczędnie, lecz plastycznie opisując otoczenie bohaterów i targające nimi emocje. Jednak od czasu do czasu, jakby znudzony nijakim, codziennym słownictwem, pisarz sięga po rodzynek z rzadko używanych stron tezaurusa. I tak bohaterowie nie wykorzystują sytuacji, oni ją dyskontują; nie sprzeciwiają się, a kontestują. Od czasu do czasu trafimy też na nieco dłuższe zbitki tego typu, z których najbardziej widowiskowa straszy już w pierwszym rozdziale: "Antropomorficzna czerń wokół niego jak topologiczna pułapka, która oddzieliła go od rzeczywistości i wypączkowała w innym wszechświecie". Trudno też nie zauważyć, że kiedy już autor odkrył jakiś wyrafinowany synonim, to nie mógł się oprzeć przed wykorzystaniem go –niektóre fragmenty poskładano w dość niezwykły sposób chyba tylko po to, by skomplikowane słówko mogło przewinąć się w tekście kilka razy. Nie jest to szczególnie dokuczliwe, jednak w typowo sensacyjnej, niezbyt głębokiej powieści wygląda wyjątkowo sztucznie. Szczęśliwie z czasem sytuacje takie pojawiają się coraz rzadziej.

Ostatnią sprawą jest podejście autora do omawianych zagadnień fizycznych. Od stricte sensacyjnej książki wzorowanej na prozie Dana Browna trudno oczekiwać gruntownej ich analizy, miałem jednak nadzieję, że powieść będzie choćby trzymała się faktów, może nawet nauczy mnie czegoś nowego, jak to się udało Amerykaninowi. Niestety, choć Protasiuk dość swobodnie szafuje terminami naukowymi, to ogranicza się do rzucania ogólnikami. Dodatkowo otacza naukę mistyczno-magiczną otoczką, myli też model matematyczny z rzeczywistością, którą on opisuje. Spotkało mnie więc rozczarowanie.

Ad infinitum to powieść słaba. Z jej lektury można czerpać przyjemność, jednak wymaga to od czytelnika ignorowania na poły przewidywalnej, na poły chaotycznej, momentami nielogicznej fabuły. Książka może się sprawdzić jako zapychacz, gdy brak innej alternatywy; w pozostałych sytuacjach szkoda na nią czasu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
7.67
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Ad Infinitum
Autor: Michał Protasiuk
Wydawca: Powergraph
Data wydania: 1 kwietnia 2014
Liczba stron: 520
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm
ISBN-13: 978-83-64384-09-7
Cena: 39 zł



Czytaj również

Ad infinitum
Niebanalny, erudycyjny… thriller?
- recenzja
Święto rewolucji - Michał Protasiuk
(Nie)fantastyka społeczna
- recenzja
Święto rewolucji
fragment rozdziału 3

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.