Bessa na rynku anlieszczyzną Autor:
Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek
Po tomie pierwszym
A.D. XIII chętnie zasiadłam do kontynuacji, nawet pomijając fakt, że fajerwerków się nie spodziewałam. Mój apetyt zaostrzył jeszcze wstęp autorstwa Jacka Piekary i Dominiki Repeczko, fachowo wprowadzający w teorie piekielne nie tylko według chrześcijaństwa, ale także islamu, hinduizmu, judaizmu a nawet starożytnych Greków, Egipcjan i Sumerów. Ogromnym atutem jest przekrojowe podejście do tematu; autorzy, mimo pewnej dozy dydaktyzmu, umiejętnie obrazują rozwój idei anielskości oraz piekła i nieba w literaturze na przykładzie klasyków - Dantego i Miltona.
Wybór opowiadań wydaje się być już mniej fachowy, za to same teksty – bardzo umiejętnie porozmieszczane. Tom rozpoczyna bowiem całkiem przyzwoity
Gringo Mai Lidii Kossakowskiej, czyli rozważania nad sensem rewolucji a zarazem rzecz o tym, że i diabeł potrafi przedobrzyć a kończy zabawny i lekki
Cyrograf Pilipiuka, w którym autor przedstawia jedną z podróży słynnego Jakuba Wędrowycza.
Pomiędzy tymi dwoma tekstami znajdują się opowiadania na różnych poziomach, ale z czystym sumieniem mogę polecić niewiele. Jednym z tych lepszych jest
Na skalnym ostańcu Piskorskiego, który eksploruje temat poświęcenia dla dobra ogółu i jest swojego rodzaju kontemplacją tragicznej miłości. Umieszczenie akcji w baśniowym kraju Wikingów, gdzie mróz i zima są zarówno sprzymierzeńcami, jaki i zagrożeniem samym w sobie, jest pomysłem godnym konia z rzędem. Ale jeżeli chcecie coś mniej romantycznie poruszającego, to koniecznie przeczytajcie
Cichy dom Orbitowskiego. Motyw wędrówki i zemsty zza grobu został tu potraktowany z charakterystyczną autorowi obrazowością i przygotujcie się na to, że ciężko wam będzie zapomnieć o tym opowiadaniu. Ciekawy jest również
Który patrzy z wysoka Janusza Cyrana, tekst pełen niedopowiedzeń i przez to intrygujący do ostatniej linijki, a dodatkowo napisany dość lirycznym, choć przystępnym i lekkim językiem.
Do tych przeciętnych, choć zapowiadających się dość ciekawie zaliczyłabym przede wszystkim
Każdy ma swoje niebo Iwony Nowak,
Wolna konkurencja Cezarego Frąca i
Nicaron Evy Mroczek. Diabelskość i anielskość są tutaj kontemplowane głównie jako stereotypy zachowań.
Każdy ma swoje niebo jest mocno zakorzenione w kulturę masową, ale ma swój urok, za to
Wolna konkurencja po prostu mnie znudziła – negocjacje o duszę wyglądające jak działania typowych łowców głów są według mnie mało ekscytujące. Również
Nicaron prezentuje komercyjne podejście do kupczenia ludzką duszą. Tym razem za pośrednictwem nowoczesnych mediów.
W tym tomie liczyłam po cichu na dobre teksty pióra Jakuba Ćwieka i Anny Kańtoch, ale się przeliczyłam. Nie wiem na czym zawiodłam się bardziej, na braku kontynuacji tego, co już znam, czy na rozwodnionej atmosferze opowiadań. Przyznam, że
Szczęścia i wszelkiej pomyślności zaczyna się mocnym akcentem, ale niestety, atmosfera sennej wakacyjnej wsi lat ’20 gubi się gdzieś po drodze.
Newegwasu’u to z kolei próba przeszczepienia naszego wizerunku anioła do kultury amerykańskich Indian. Przyznam, że hybryda dość nietypowa i z trudem ją przełknęłam.
Niechętnie muszę więc podtrzymać swoją opinię o tendencji spadkowej, którą podzieliłam się w recenzji tomu pierwszego. Jestem jednak pewna, że znajdą się tacy, których ten zbiorek mocno ucieszy, szczególnie jako drobny upominek pod choinkę. A już zwłaszcza, jeśli znajdują się w gronie miłośników Pilipiuka, Kossakowskiej lub Orbitowskiego.