» Recenzje » 7EW

7EW


wersja do druku
7EW
Pewnego dnia ni stąd, ni zowąd Księżyc rozpada się na kilka ogromnych brył. Czy ludzi to dziwi? Co najwyżej lekko. Przeraża? Niby czemu. Ciekawią ich przyczyny? A kto by tym sobie głowę zawracał?

Wstęp w bezpośredni sposób przekazuje główną myśl, jaka kołacze w głowie czytelnikowi podczas lektury 7EW. Bo jakże to? Księżyc się rozpadł, każdy wie, że teraz można mówić jedynie o jego kilku odłamkach, lecz nikogo to tak naprawdę nie dziwi, mało kto się nad tym zastanawia, a ludzie emocjonują się tym wydarzeniem tylko trochę bardziej niż wyścigiem ślimaków? Jeden z wykładowców amerykańskiej uczelni odkrywa jednak, że liczebność brył ulegnie wzrostowi, co w dłuższym okresie sprawi, że Ziemię otoczy ognista kopuła wywołana przez istną nawałnicę meteorytów. Błyskawicznie dowiadują się o tym wszyscy ludzie, lecz czy to w jakikolwiek sposób ożywia ich podejście do tematu? Otóż nie, nagle okazuje się, że Ziemię zamieszkuje blisko 7 miliardów zimnokrwistych homo sapiens.

Początek powieści jest co najmniej zachęcający. Co prawda rozpad ziemskiego satelity nie zrobi wielkiego wrażenia, bo został potraktowany przez autora po macoszemu, ale gdy Stephenson przechodzi do wynikającego z tego zagrożenia, zaczyna się robić doprawdy intrygująco. Na Ziemi zostaje wdrożony plan mający zapewnić przetrwanie gatunkowi ludzkiemu, podczas gdy wszelkie wyliczenia pokazują, że minie najwyżej parę lat, nim apokalipsa stanie się faktem. Przygotowania do sądnego dnia przykuwają uwagę w pierwszej i schyłkowej fazie, kiedy to najpierw dowiadujemy się, na czym ów plan ocalenia ma polegać i obserwujemy początki jego wdrażania, a później - gdy komplikuje się on do granic możliwości. Te fragmenty czyta się z dużym zainteresowaniem, bowiem pisarz drobiazgowo ukazuje praktyczną stronę zmagań o ocalenie ludzkości. Gorzej wypada za to środek, kiedy można poczuć znużenie wywołane nadmiarem technologicznych dywagacji.

Stephenson popuszcza wodze wyobraźni, robiąc to jednak w sposób nader przemyślany i nie wywołujący zwątpienia w realizm jego wizji. Dzieje się tak ze względu na istny natłok wiedzy, którą autor przelał na karty powieści. Ogrom przygotowań czynionych przez ludzkość został oddany z najdrobniejszymi szczegółami technicznymi. Godna uwagi jest również mnogość dylematów i problemów dotykających ludzkość, jak chociażby pytania o liczbę i różnorodność osób mogących uciec przed zagładą w przestrzeń kosmiczną, sposoby na zachowanie dziedzictwa historyczno-kulturalnego, kłopoty żywnościowe, które dopadną ostatnich przedstawicieli gatunku, czy organizowanie ich w samowystarczalne społeczeństwo. Pod każdym z tych zagadnień kryje się sporo niebanalnej i czasem dającej do myślenia treści, a Stephenson, choć epatuje mnóstwem naukowych rozważań i precyzyjnych wyliczeń, wymusza na czytelniku koncentrację bez wprowadzania go w zakłopotanie. Momentami da się też odczuć, że autor szedł na skróty, gdyż przykładowo tematy związane z genetyką zostały opisane znacznie skromniej niż kwestie astrofizyki, mimo iż w fabule nie brakowało pretekstów do wykazania się znajomością również owej dyscypliny. Kontrast jest jak najbardziej odczuwalny i wywołuje pewien niedosyt.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Warstwa fabularna została przez autora okrojona, choć być może trafniejszym określeniem byłoby "zredukowana do podrzędnej roli". Pozbawiona wyraźnie nakreślonych bohaterów, sprowadza się do ciągu zdarzeń przyczynowo skutkowych, którego streszczenie bez wielkiego wysiłku można by zamknąć w kilku punktach. Ciąg ten został rozbudowany o liczne i wnikliwe fragmenty naukowe, natomiast sceny wpływające na historię przypominają raczej wtrącenia konieczne do popchnięcia opowieści w kierunku, który umożliwi dalsze rozważania teoretyczne. Siłą rzeczy fani dynamicznej akcji raczej będą dalecy od zachwytów.

Mamy do czynienia z powieścią o ludzkości i jej ostatniej szansie na przedłużenie gatunku, nie zaś o dramacie jednostek czy całych społeczeństw. Nikt nie rozczula się nad zmarłymi i pozostawionymi na Ziemi, nikt nie próbuje desperacko ratować swego żywota kosztem innych… Długo można by tak wymieniać, ale clou pozostaje bez zmian – historia nie niesie za sobą ładunku emocjonalnego, a bohaterowie posłużyli Stephensonowi jedynie do przekazywania informacji i nic poza tym. Wprowadzani są za pomocą co najwyżej parostronicowych fragmentów traktujących o ich przeszłości i wyjaśnienia motywacji, które wpływają na podejmowanie danych decyzji. Dialogi są w większości rzeczowe i poza kilkoma udanymi żartami sytuacyjnymi sprowadzają się do uzupełniania analitycznych wzmianek, w konsekwencji czego nie można mówić o ani jednej personie zapadającej w pamięć. Stephenson zredukował składnik ludzki do absolutnego minimum.

Niemożnością jest określenie 7EW powieścią dla każdego czytelnika, bowiem zawiera okazałą porcję wywodów spod znaku science, podczas gdy pierwiastek fiction znajduje ujście dopiero po kilkuset stronach. Jeżeli więc nie lubicie, gdy fabuła sprawia wrażenie pretekstu do snucia obszernych rozważań, to lepiej dwa razy zastanówcie się przed sięganiem po najnowszego Stephensona. W innym wypadku spędzicie przy tym tomiszczu długie godziny zajmującej rozrywki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
10
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: 7EW
Autor: Neal Stephenson
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Data wydania: 9 listopada 2016
Liczba stron: 896
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7480-671-8
Cena: 69 zł



Czytaj również

7EW
7EW
- fragment
Dziewiąty dom
Powinno wyjść inaczej
- recenzja
Gra środkowa
Siły natury w ciało przyobleczone
- recenzja
Cryptonomicon
Tysiąc stron dygresji
- recenzja
Skrzydlate opowieści
Pusta poezja
- recenzja
W Kalabrii
Magiczny drobiazg
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.