17 szram

Cięć ciąg dalszy

Autor: AdamWaskiewicz

17 szram
Kiedy w czerwcu 2011 nakładem wydawnictwa Replika ukazała się antologia horroru 11 cięć, miłośnicy tego gatunku dostali solidną dawkę grozy, makabry i koszmaru. Sukces zbioru sprawił, że idąc za ciosem, Replika wydała dwa kolejne tomy: 15 blizn i 13 ran. W listopadzie 2013 roku do tej kolekcji dołączyła czwarta część serii – 17 szram.

Mimo że utworów jest tu więcej, niż w którymkolwiek z poprzednich tomów, objętością pozycja nie odbiega zauważalnie od wcześniejszych antologii. Na 306 stronach znalazły się teksty różnej długości, ale przeważają krótsze formy. Nie uświadczymy tak długich utworów jak Amerykański horror z 11 cięć – dwa najdłuższe opowiadania liczą sobie nieco ponad czterdzieści stron.

Pierwsze z nich to otwierający zbiór Kompleks Kasandry Aleksandry Zielińskiej. Opowiadanie tej autorki zamieszczone w 15 bliznach stanowiło jeden z mocniejszych akcentów antologii, więc pomysłowi, by to jej tekst witał czytelnika w najnowszym zbiorze Repliki, można jedynie przyklasnąć. Kompleks... to tekst dobrze napisany, w którym nieśpiesznie rozwijająca się fabuła w finale ukazuje drugie dno, uderzając czytelnika niespodziewanym twistem. Wydawca wyraźnie wyciągnął wnioski z 11 cięć i 13 ran i nie ryzykował już zrażenia czytelnika kiepskim rozpoczęciem zbioru, lecz zaczął od zagrania wysokiej karty – aż chciałoby się przypomnieć słowa Alfreda Hitchcocka o tym, jaki powinien być początek.

Skojarzenie z reżyserem Ptaków budzi też drugi tekst w zbiorze, Rozpruwacz F. Paula Wilsona. To opowiadanie jest bowiem nie tyle rasowym horrorem, co kryminałem z suspensem, jakby żywcem wyciągniętym z jednego z odcinków serii Alfred Hitchcock przedstawia. Czego bynajmniej nie traktowałbym jako zarzutu, groza przecież niejedno ma imię. Szkoda tylko, że – podobnie jak niektóre stare odcinki telewizyjnej serii mistrza suspensu, dziś już trącące myszką – zwrot zaprezentowany w finale Rozpruwacza jest potwornie wprost przewidywalny, zwłaszcza w porównaniu z tym z opowiadania otwierającego zbiór.

Trochę lepiej prezentuje się A czerwiec był piękny tego roku Łukasza Radeckiego – opowieść o wilkołaku przeniesiona do współczesnej Polski. Jej kolejne fragmenty przeplatane są cytatami z fikcyjnego dzieła o likantropii i stanowią raczej zbiór luźno powiązanych ze sobą scen (które bez większego problemu można by ułożyć w zupełnie innej kolejności) niż spójną historię. Tekst czyta się przyjemnie, choć fakt, że znów w zakończeniu otrzymujemy "niespodziewany zwrot akcji", zmusza do zastanowienia się, czy redaktor odpowiedzialny za układ tekstów nie mógł wybrać innej kolejności, zamiast serwować pod rząd trzy opowiadania oparte (choć w różnym stopniu i z różnym efektem) na próbie zaskoczenia czytelnika w finale.

Na szczęście Z perspektywy czasu Ramseya Campbella już od początku buduje niepokojący nastrój, a finisz jest jedynie jego ukoronowaniem. Atmosfera zagubienia i niepewności głównego bohatera szybko udziela się także czytelnikowi, który może jedynie zastanawiać się, czy obrazy opisywane przez autora są tylko wytworem wyobraźni, objawem szaleństwa, czy może narastającą świadomością zmarnowanego życia protagonisty.

*

Dobrze należy ocenić Karolinę Roberta Ziębińskiego. Poznajemy w niej historię samotnej matki, która znajduje sposób na ucieczkę przed problemami codziennego życia – aż przekracza granicę, zza której nie ma już powrotu.

Skorodowany Kazimierza Kyrcza Jr. to z kolei zdecydowanie jeden ze słabszych punktów antologii – przegadane opowiadanie o niczym, z akcją osadzoną na Ziemiach Odzyskanych trudno nawet uznać za horror, raczej za słabą wprawkę, której autor nie mógł się zdecydować, czy chce napisać tekst straszny, czy śmieszny. Określenie rezultatu mianem "mizernego" byłoby nazbyt łagodne.

Na szczęście, odbiwszy się od tego płytkiego dna, możemy przejść do najlepszego opowiadania w zbiorze, jakim jest Czerwony świat Carltona Mellicka III. Autor, który na polskim rynku zadebiutował Uszatkiem zamieszczonym w poprzedniej części antologii, raz jeszcze tworzy absurdalne, a zarazem fascynujące realia urągające zdrowemu rozsądkowi. Monochromatyczna postapokaliptyczna rzeczywistość odbiega od tego, jak zwykle w literaturze i filmie przedstawiany jest świat po zagładzie. Jeśli miałbym ją przyrównać do jakiegokolwiek dzieła, byłaby to Umierająca Ziemia Vance'a, nie tylko dlatego, że i tu to przemiana naszej gwiazdy przynosi koniec świata. Tak jak u Vance'a wśród niedobitków ludzkości (niektórzy zmienili się nie do poznania) przeważają okrutni egoiści, ale i w historii Mellicka nad beznadzieją upadku przeważa absurd groteski, pozwalający śmiać się nawet w obliczu nieuchronnej zagłady – bohaterów i całego świata. To opowiadanie chętnie zobaczyłbym zekranizowane, najlepiej jako animację w klasycznym stylu. Historia trudnej braterskiej miłości dwójki sierot starających się przetrwać w zniszczonym mieście zamieszkanym przez robactwo, degeneratów i ryboludzi mogłaby być zbyt ciężka do przedstawienia w filmie aktorskim, a co ważniejsze – utracić swój nierzeczywisty, absurdalny posmak.

Absurdem przepełniony jest również kolejny tekst w zbiorze, Biel łabędzia, biel łabędzia Krzysztofa Maciejewskiego. Pomysł istnienia bytów żywiących się słowami, pasożytów zdolnych doprowadzić do upadku naszą cywilizację, musi budzić zdumienie, podobnie jak koncepcja, by zbitki określonych wyrazów powtarzane zbyt wiele razy wywoływały nieodpartą manię samobójczą. W innym miejscu antologii ten tekst zasługiwałby jedynie na zbycie wzruszeniem ramion, ale umieszczenie go bezpośrednio po Czerwonym świecie sprawia, że absurdalne założenia, na jakich jest oparty jego koncept, stają się dla czytelnika zdecydowanie łatwiejsze do przyjęcia.

Autora następnego opowiadania, zatytułowanego W obronie Rogera Herringsa, nie trzeba fanom horroru przedstawiać. Graham Masterton doskonale znany jest miłośnikom grozy nie tylko w Polsce, choć tu ma szczególnie liczne grono wielbicieli. Jak dotąd wydane przez Replikę antologie z dreszczykiem sygnowane w tytułach numerami nie miały szczęścia do prac Brytyjczyka. Zarówno Splugawiona z 11 cięć, jak i Mechanik zamieszczony w 13 ranach sromotnie rozczarowywały, także Korzeń wszelkiego zła opublikowany w 15 bliznach był poniżej oczekiwań. Kolejny tekst Mastertona okazuje się historyjką obyczajową mającą niewiele wspólnego z rasowym horrorem, a fakt, że mnie nie rozczarował, wynika raczej z niewysokich oczekiwań, jakie wobec niego miałem. Mimo sprawnego warsztatu opowiastka o młodzieńczych próbach utracenia seksualnej niewinności niespecjalnie pasuje do antologii grozy i gdyby nie osoba autora, trudno byłoby znaleźć powód, dla którego ten tekst znalazł się w 17 szramach. Chociaż jednak temat opowiadania łatwo mógłby dać pretekst do mnożenia pikantnych opisów, od których Masterton nie stroni, to tym razem pisarz posługuje się erotyką mniej dosadną od tej, jaką możemy pamiętać choćby z Mechanika. Fakt ten należy policzyć na plus.

*

Jeśli miałbym wskazać, które z opowiadań obok Czerwonego świata najchętniej zobaczyłbym na ekranie, zdecydowanie byłby to Empatron Jacka M. Rostockiego. Opowieść o niezwykłym więzieniu i prowadzonym w nim eksperymencie z pozoru nie odbiega znacząco od mnóstwa opowiadań czy filmów umiejscowionych (aż chciałoby się powiedzieć: "osadzonych") w placówkach penitencjarnych. Mamy więc i sadystycznych strażników, i surowy reżim bezlitośnie karzący wszelkie naruszenia zasad, i głównego bohatera, którego przybycie zburzy ten – zdawałoby się – nienaruszalny porządek. Nie mogło też zabraknąć sporej dawki brutalności i makabry. Choć Jacek M. Rostowski składa tę układankę z doskonale znanych elementów, to udaje mu się stworzyć historię wciągającą czytelnika. Na pewno spora w tym zasługa plastycznych, sugestywnych opisów, które sprawiają, że aż chciałoby się zobaczyć Empatron jako podstawę wysokobudżetowej hollywoodzkiej produkcji.

Mniej spektakularnie prezentuje się Ciało / Krew Dawida Kaina. Wychodząc od stosunkowo niedawno popularnego w horrorach tematu klonowania i związanych z nim zagrożeń, pochodzący z Niemiec autor przedstawia to zagadnienie z niecodziennej perspektywy. Umieszczenie akcji opowiadania w realiach Polski, w której fanatyczni chrześcijanie toczą bezpardonową walkę z legalnie działającymi satanistami, nadaje całości dodatkowego smaczku, tworząc całość co najmniej dobrą.

Zupełnie w innym tonie utrzymana jest Porada Morta Castle'a, choć i tu znany temat potraktowany został w sposób daleki od standardu. Podobnie jak w 11 cięciach, autor daje czytelnikowi historię o duchach odbiegającą daleko od schematu bladych widm pobrzękujących łańcuchami w nawiedzonym zamczysku. W Poradzie duchy tragicznie zmarłych nastolatków okazują się nie różnić zasadniczo od żywych rówieśników, a pomoc, jakiej młodzieży udziela szkolny psycholog, okazuje się bardzo zaskakująca. Po brutalnym Empatronie i równie pełnym przemocy Ciało / Krew to opowiadanie jest jak kojący balsam.

Nie pomaga on, niestety, przygotować się na 18+ Pawła Waśkiewicza. Podczas gdy Porada stanowi ciekawe i oryginalne podejście do – wydawałoby się – oklepanego tematu, tekst redaktora serwisu Horror Online przywodzi na myśl rozliczne produkcje z moralizatorskim przesłaniem "w Internecie nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie". Kiedy przyjaciel głównego bohatera nawiązuje online znajomość z kimś, kto podziela jego zainteresowanie treściami pełnymi krwistej makabry, z miejsca wiadomo, że nie może się to skończyć niczym dobrym. Pomimo warsztatowej sprawności i stylistycznych zabiegów w rodzaju fragmentów będących zapisami czatu bohaterów (co przywodzi na myśl Twitterowanie z cyrku umarłych Joego Hilla) całość sprawia wrażenie mocno średnie i szybko ulatuje z pamięci. W żadnym razie nie jest to najsłabszy tekst w antologii, ale trudno też zaliczyć go do jej mocniejszych punktów.

Za jeden z lepszych fragmentów 17 szram uznałbym za to Przejścia Michała Gacka – wyraźnie widać, że fachowa wiedza z dziedziny psychologii pomogła autorowi ukazać staczanie się bohatera w otchłań obłędu. Towarzyszący temu rozpad otaczającej protagonistę rzeczywistości może być objawem postępującego szaleństwa lub czegoś jeszcze poważniejszego – w końcu także czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy istotnie to, co widzi wraz z młodym krakowianinem, jest wytworem chorego umysłu, czy jednak powolnym końcem świata. Podobieństwo do Z perspektywy czasu jest na tyle duże, że psuje nieco przyjemność z lektury – gdyby to opowiadanie było wcześniejszym w zbiorze, to tekst Ramseya Campbella sprawiałby wrażenie wtórnego.

*

O tym, że horror doskonale daje się wpasować w rozmaite realia, miłośników gatunku nie trzeba przekonywać, a jednak w zdecydowanej większości tekstów zamieszczonych w antologii autorzy poruszają się w znajomej współczesności, z którą mocniej ma kontrastować groza i makabra. Jednym z nielicznych wyłamujących się z tego schematu jest Joseph Nassise ze swoim Syrenim śpiewem. Akcja opowiadania przenosi nas daleko w czasie i przestrzeni, gdy wraz z kosmiczną ekspedycją wyruszamy, by zbadać źródło pochodzenia tajemniczych sygnałów, które zlokalizowano w pobliżu Jowisza. Z relacji jedynego ocalałego członka załogi poznajemy tragiczny los jego towarzyszy, który już wkrótce ma stać się udziałem całej ludzkości – pod skutą lodem powierzchnią Europy, w wymarłym cyklopowym mieście spoczywa bowiem w uśpieniu lovecraftowski Wielki Przedwieczny, którego zew przywiódł do zguby ciekawskich ludzi. Opowiadanie będące swoistym hołdem dla nieśmiertelnego klasyka z pewnością wyróżnia się na tle sporej części pozostałych, mam jednak dość poważne wątpliwości, czy w innym towarzystwie prezentowałoby się równie dobrze.

Tego samego nie mogę powiedzieć o Ouija Roberta Cichowlasa. Autor, który ma na koncie zdecydowanie lepsze teksty, zaprezentował coś, co wygląda raczej na szkic – podobnie jak w 18+ mamy wyeksploatowany do cna temat, przewidywalną fabułę i oczywisty finał. O ile jednak tekst Pawła Waśkiewicza plusował zabiegami formalnymi, tak tu nie sposób znaleźć niczego, co pozwoliłoby podnieść ocenę choćby o włos.

Podczas gdy Ouija przynosi jedynie rozczarowanie, opowiadanie zamykające antologię musi budzić zdumienie. Wszystkie pozostałe utwory to prace autorów współczesnych, tymczasem na koniec dostajemy Legendę o Sleepy Hollow Washingtona Irvinga. Trudno wyobrazić sobie, by fani gatunku nie znali tej historii, czy to z lektury, czy przynajmniej z którejś ekranizacji. Zamieszczenie jej w 17 szramach wygląda więc na tani chwyt, sposób na dobicie do wyznaczonego limitu tekstów. Jeśli kolejna horrorowa antologia wydana przez Replikę będzie miała w tytule dziewiętnastkę (lub jeszcze wyższy numer), to mam nadzieję, że wydawca nie będzie się uciekał do podobnych metod – może warto zastanowić się nad sięgnięciem po liczby parzyste?

*

Jak mówi klasyk, koniec wieńczy dzieło – jednak nie tylko słabszy finisz decyduje o niewysokiej ocenie 17 szram. Podobnie jak we wcześniejszych zbiorach sygnowanych logo Repliki, obok tekstów dobrych znalazły się tu średnie i zwyczajnie słabe. Co gorsza, kilku opowiadań nawet przy przyjęciu najszerszej definicji horroru w ogóle nie można zaklasyfikować do tego gatunku. Ich zamieszczenie w zbiorze wydaje się pomyłką lub, co gorsza, celowym zabiegiem mającym zapewnić mu wymaganą objętość, swoistym sztukowaniem, by nie powiedzieć – łataniem dziur.

Jeśli komuś spodobały się wcześniejsze tomy "numerkowych" antologii grozy, i ta powinna przypaść mu do gustu – nie odbiega od nich tematyką ani poziomem. Jeśli poprzednie części nie zaskarbiły sobie czyjejś sympatii, i ta jej nie zdobędzie. Jeśli zaś ktoś nie miał jeszcze okazji zapoznać się z żadną z replikowych antologii, znajomość z serią radziłbym zacząć od chronologicznie najstarszych 11 cięć – w mojej ocenie są one najlepsze, kolejne tomy prezentują już nieco niższy, choć wyrównany poziom.