» Artykuły » Wywiady » Rozmowa z Klaudią Heintze, głównym koordynatorem Polconu 2015

Rozmowa z Klaudią Heintze, głównym koordynatorem Polconu 2015


wersja do druku

Last minute na Polcon

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

Rozmowa z Klaudią Heintze, głównym koordynatorem Polconu 2015
Już w czwartek startuje jubileuszowy, trzydziesty Polcon – być może najważniejsze wydarzenie w fandomowym kalendarzu, a na pewno jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych konwentów. Z tej okazji przeprowadziliśmy rozmowę z Klaudią Heintze, głównym koordynatorem Polconu 2015, o radościach i kulisach organizacji tej szczególnej imprezy, wyjątkowej także ze względu na to, że powstała wspólnym wysiłkiem w zasadzie całego fandomu.

Emil Marcinkowski: Ależ mamy upały. Wyobrażasz sobie Polcon w takiej spiekocie?

Klaudia Heintze: Widziałam Avangardę w takich warunkach. Luzik. Szczerze mówiąc, mamy nadzieję na piękną pogodę. Jesteśmy przygotowani na upały – Politechnika Poznańska leży tuż nad Wartą; mamy knajpę konwentową z leżakami i nawet plażę dla konwentowiczów. Oczywiście damy radę i w razie deszczu. W ogóle plan jest taki, że damy radę. Teraz pozostaje nam tylko trzymać się planu.

I niech nie będzie jak w prawach Murphy’ego, że żaden plan nie może przetrwać pierwszego kontaktu z przeciwnikiem. Ale po części dlatego pytam o pogodę, bo do Polconu został niecały tydzień. To dla was gorący okres nie tylko ze względu na temperatury, ale i kwestie organizacyjne?

Gorący. Ale ja lubię upały. Organizacyjne też. Organizacja Polconu to szczególne wyzwanie. Nie ma lat na rozwój imprezy, stopniowe zwiększanie liczby uczestników, budowanie relacji z miastem, instytucjami, partnerami. Nie ma lat na stopniowe budowanie zespołu. Przy Polconie wszystko dzieje się szybciej, intensywniej. Szczególnie jeśli jest to Polcon organizowany przez wiele klubów z wielu miast.

Mieliśmy dwa lata. Przez te dwa lata poznawaliśmy się bliżej, uczyliśmy się współpracować, budowaliśmy wzajemne porozumienie i zaufanie. Teraz, w tym gorącym okresie, widać, że udało się zbudować zespół. Zespół złożony z silnych indywidualności: ludzi z doświadczeniem i własną wizją; lecz jednocześnie połączonych wspólną ideą i szanujących się nawzajem.

Siłą rzeczy znaczna część prac nad trzydziestym Polconem dzieje się w sieci. W tych sieciowych rozmowach pięknie widać jak tworzy się porozumienie, więzi, oparte na zaufaniu relacje. Język staje się coraz mniej formalny i ostrożny, pojawiają się wewnętrzne żarty, offtopy, anegdoty, które rozumiemy tylko my i które tylko nas bawią. To wspaniałe doświadczenie.

Kto tak właściwie robi trzydziestą edycję Polconu?

Formalnie organizatorem jest Federacja Stowarzyszeń Polcon 2015 – organizacja powołana własnie w celu organizacji jubileuszowego Polconu. Stowarzyszenia założycielskie to (alfabetycznie): Gdański Klub Fantastyki, Klub Fantastyki "Druga Era", Podlaskie Stowarzyszenie Miłośników Fantastyki "Ubik", Stowarzyszenie Miłośników Gier i Fantastyki "Thorn", Stowarzyszenie "Wratislavia Fantastica" oraz Zielonogórski Klub Fantastyki "Ad Astra". Wspierają nas mniejsze organizacje i kluby. Pomagają nam osoby niezrzeszone lub zrzeszone w klubach formalnie z Federacją niezwiązanych. Wielką radością jest dla nas wsparcie naszego kontrkandydata do organizacji tej imprezy: warszawskiej Avangardy. Zanim zapadła decyzja, komu przyznane zostanie prawo organizacji jubileuszowego Polconu, obiecaliśmy sobie wzajemną pomoc i wsparcie. I Avangarda dotrzymuje słowa. To ważne dla nas i dla fandomu. Bardzo jestem za tę solidarność wdzięczna.

Jak w ogóle doszło do tej inicjatywy? To raczej wyjątkowa forma organizacji i na początku nie wszyscy byli do niej przekonani?

Myślę, że wciąż nie wszyscy są. To normalne. Każda idea ma entuzjastów i przeciwników. Szczególnie, jeśli jest to idea nowa. Od jednego z przeciwników naszej koncepcji – człowieka, którego lubię i cenię, usłyszałam, że robienie międzyklubowego Polconu jest jak wchodzenie na wielką górę i dodatkowe wrzucanie sobie na plecy plecaka pełnego kamieni; bo robienie Polconu i bez tego jest ciężkim zadaniem. Trudno nie zgodzić się z tym, że ciężkim, i także z tym, że nasz sposób jest trudniejszy; że nasz plecak jest ciężki. Rzecz w tym, że my mamy przekonanie, że w tym plecaku jest samo dobro. Że z tych kamieni zbudujemy lepszy fandom, bliższe relacje. Porozumienie, które zaprocentuje w przyszłości. Ale to nie zmienia faktu, że ludzie mają prawo mieć różne poglądy i różne wizje tej samej imprezy. Cieszy nas pomoc i wsparcie, lecz jednocześnie szanujemy to, że ktoś nie ma życzenia pomagać i wspierać. Raduje nas, że sceptyków jest... jakby coraz mniej. Myślę, że idea wspólnego Polconu się broni. Pytałeś o genezę naszej inicjatywy. Nie jest łatwo udzielić prostej odpowiedzi na to pytanie.

Z jednej strony od lat pojawiały się w fandomie głosy, że trudno jest zrobić dobry Polcon. Impreza jest coraz większa, coraz wyższe są wobec niej wymagania uczestników i partnerów. W kuluarowych rozmowach wielokrotnie pojawiał się koncept stworzenia jakiejś lotnej brygady pomagającej kolejnym organizatorom Polconów – swego rodzaju grupy eksperckiej złożonej z ludzi doświadczonych i chętnych do pomocy. Mieliśmy jednak świadomość, że ludziom nie znającym się osobiście trudno jest czasem nawiązać porozumienie, poprosić o pomoc albo ją przyjąć. Stąd pomysł na imprezę, która wymusi zacieśnienie więzi. Polcon, którego organizatorami – formalnie i nieodwołalnie – będą ludzie z różnych klubów. Ale to nie jest cała prawda.

Ostatecznym impulsem była przyjaźń, wzajemna sympatia, jaką do siebie czujemy całkiem prywatnie; chęć zrobienia czegoś razem. Tak naprawdę razem – od początku do końca. Uznaliśmy, że lepszej okazji niż jubileusz nie będzie. Oczywiście mamy świadomość, że przed nami kolejne jubileusze, ale kiedy spojrzeliśmy na swoje pobrużdzone oblicza i siwe czupryny, uznaliśmy, że za dziesięć lat może być dla nas za późno. Żartuję, ale tylko trochę. Świadomość, że za dziesięć lat możemy nie spotkać się w tym samym składzie i w tak dobrej formie sprawiła, że postanowiliśmy nie czekać i budować te nasze wymarzone mosty już teraz, od razu.

Za wcześnie na pytanie o ewentualny kolejny wspólny Polcon, niech się najpierw jeden odbędzie, ale rozumiem, że chciałabyś, aby idea była kontynuowana?

Ja bym chciała, żeby w fandomie zapanował pokój i miłość. A jeśli nie miłość, to przynajmniej zgoda. I zrozumienie, że wszyscy dmuchamy w tę samą trąbę. Że nie rywalizujemy ze sobą, bo popyt na szeroko rozumianą fantastykę jest ogromny. Każdy udany konwent, festiwal, konferencja czy larp zwiększa naszą rozpoznawalność jako środowiska i atrakcyjność tego typu imprez. Chciałabym też, żeby ludzie pamiętali o tym, co nas łączy. Tym czymś jest wspólna pasja.

Trochę sceptyczny jestem co do tego pokoju i miłości, bo to brzmi nazbyt optymistycznie, ale ze słowami o szacunku i pasji chętnie się zgodzę. Wracając jednak do Polconu: wspólna organizacja, jubileusz – czy jest coś jeszcze, co czyni ten Polcon wyjątkowym?

Z okazji okrągłej rocznicy przygotowaliśmy specjalny Blok Jubileuszowy, w którym o historii Polconów opowiedzą ludzie, którzy tworzyli historię polskiego ruchu fanowskiego: Jacek i Dana Baneccy, Kazik Kielarski, Piotr Rak, Wojtek Sedeńko, Boguś Gwozdecki, Piotr W. Cholewa i wielu innych. Koordynatorem bloku jest wieloletni prezes klubów Taurus i Ubik – Grzegorz Kozubski zwany Harcerzem. Jako gości specjalnych Polconu zaprosiliśmy wszystkich laureatów Nagrody Fandomu Polskiego. I znakomita większość przyjęła nasze zaproszenia i będzie z nami.

Chciałabym jednak zaznaczyć, że tak naprawdę każdy Polcon jest wyjątkowy. Warto mówić o tym, że jest to wydarzenie tworzone przez fanów dla fanów. Nikt na nim nie zarabia: ani organizatorzy, ani gżdacze, ani Twórcy programu. Nawet goście. Także ci najwięksi. Wszyscy pracujemy społecznie – z potrzeby serc. Naszą nagrodą jest poczucie, że uczestniczymy w czymś fantastycznym (sic!). Czy to nie jest wyjątkowe?

Pewnie tak, ale w fandomie taka wyjątkowość to dla mnie norma. Może po prostu mamy takich fantastycznych ludzi, że potrafią i chcą się dzielić swymi pasjami z innymi. To oddanie dla innych objawia się zresztą nie tylko poprzez propagowanie fantastyki, ale i akcje charytatywne. Mieliśmy już różne inicjatywy na konwentach. Częstym elementem są punkty krwiodawstwa, ale czegoś takiego jak akcja "Podziel się chlebem" czy obecność instytucji takiej jak PAH na konwentach nie kojarzę, może przez mój krótki staż w fandomie. Skąd pomysł – by jak pisałaś na Facebooku – na Polconie było jeszcze trochę więcej dobra?

W sprawie zbiórki dla Polskiej Akcji Humanitarnej napisała do mnie Iwona Michałowska-Gabrych. I ja od razu powiedziałam "tak". Nie mam żadnych wątpliwości, że Polcon i dobroczynność do siebie pasują. Wspólnie postanowiłyśmy wybrać cel, który nie budzi żadnych wątpliwości, który jest dobrem ponad podziałami. Politechnika Poznańska, która gości w tym roku Polcon w swych pięknych obiektach, także przyjęła ideę przychylnie.

Tytuł akcji przyszedł mi do głowy spontanicznie, kiedy zakładałam wydarzenie na Facebooku. Muszę jednak zaznaczyć, że cały ciężar organizacji i przeprowadzenia zbiórki wzięła na swoje barki Iwona. To jej idea, jej dzieło i jej zasługa.

A powiedz mi, oprócz tych powodów, które już wcześniej wymieniłaś, dlaczego warto jechać na ten Polcon? Załóżmy, że jeszcze się waham z wyjazdem. Czym i jak byś mnie do tego zachęciła?

Na każdy Polcon warto jechać. Na każdy konwent warto jechać, bo każdy jest owocem zamiłowania do fantastyki. Na jubileuszowym Polconie, poza wspomnianym już Blokiem Jubileuszowym, będzie wszystko to, co bywalcy Polconów cenią: wielu gości – także zagranicznych, spotkania autorskie, prelekcje obejmujące naprawdę szeroko pojętą fantastykę, pasjonujące panele dyskusyjne, pokazy i warsztaty. Będzie barwny cosplay.

Na Polconach tradycyjnie odbywa się wybór laureatów Nagrody Literackiej imienia Janusza A. Zajdla zwanej także Nagrodą Fandomu Polskiego. Jest to nagroda plebiscytowa – przyznawana przez czytelników literatury fantastycznej najlepszym powieściom i opowiadaniom wydanym w roku poprzedzającym Polcon. W tym roku zebraliśmy rekordową liczbę głosów nominacyjnych. Rekordową rekordowo wręcz. To fantastyczne, że ludzie chcą współtworzyć historię polskiej fantastyki.

Podczas konwentu można będzie spotkać autorów tworzących fantastykę – poprosić o autograf, porozmawiać z Twórcą jak fantasta z fantastą, nawet wypić kawę czy kufelek... yerby. Atmosfera Polconów jest szczególna. Na konwencie znika dystans między autorem a fanem, różnica wieku przestaje mieć znaczenie – wszyscy zwracamy się do siebie po imieniu; jesteśmy kompanami.

Yerby, akurat, chciałaś chyba napisać... rumianku. Ale poważnie – to, co mówisz, na pewno przyda się osobom mniej obeznanym z konwentami i fandomem. Choćby to nieszczęsne zwracanie się do siebie po imieniu. Już na ostatnim Pyrkonie pojawiły się badge "Mów mi na ty!", bo tak, wydawałoby się, oczywista kwestia nie wszystkim jest znana. Fandom nam się rozrasta i docieramy do nowych osób, które nie w pełni jeszcze chyba wiedzą jak nas traktować i jak się wśród na zachowywać. Zakładam jednak, że czytelnicy Poltera są bardziej doświadczeni. Oczywiście sami mogą sobie sprawdzić program, ale powiedz mi – z czego w tej rozpisce jesteś szczególnie zadowolona lub na co konkretnie – oprócz Gali i bloku jubileuszowego – warto zwrócić uwagę?

A widzisz! Akurat yerba nie jest przypadkowa. Z pełniącymi rolę konwentowych knajpek lokalami negocjowaliśmy specjalne menu i atrakcyjne zniżki dla uczestników Polconu. W jednym w naszych klubów można będzie skosztować drinka na bazie yerby, który nazywał się będzie "Polcon".

W kwestii programu... Ja chyba w ogóle jestem zadowolona. Z tego, że swoją obecnością zaszczyci nas Wojciech Siudmak – jeden z najbardziej znanych na świecie polskich artystów. Że dzięki pracy i kontaktom Radka Kota i Kingi 'Gaty' Kowalewskiej odwiedzą nas Joe Abercrombie i Wiktor Noczkin. Że udało się do Poznania zaprosić Andrzeja Sapkowskiego i wielu innych, znamienitych pisarzy, których wręcz boję się wymieniać, bo po prostu nie sposób kogoś nie pominąć.

Osobiście jestem zadowolona z programu larpowego – dzięki Agnieszce 'Anathemie' Pilc możemy zaoferować graczom najbardziej gorące larpy ostatniego roku: nagrodzonego Złotą Maską Birdmana i larpa, którego autorzy zostali uhonorowani Śląkfą w kategorii Twórcy Roku – Wszystko dla N.

Aby nie wchodzić w szczegóły powiem, że program staraliśmy się przygotować tak, by każdy z Uczestników znalazł coś dla siebie. I osoby, które na Polcony jeżdżą od lat i cenią miłą, niewymuszoną atmosferę fantastycznych zlotów, i osoby preferujące atrakcje efektowne i wystrzałowe. I gracze, i czytacze. I młodzi, i ci jeszcze bardziej młodzi.

A nie żałujesz, że nie organizujesz mniej ciekawej imprezy? Bo koordynowanie wiąże się też z pewnymi wyrzeczeniami, prawda?

I tu mnie masz. Kiedy patrzę na program i widzę wszystkie te cuda, których NIE zobaczę, myślę że los koordynatora bywa ciężki. Ale z drugiej strony ten los daje mi coś bezcennego: radość z pracy z tymi wszystkimi świetnymi ludźmi, którzy robią Polcon: organizatorami, gżdaczami, twórcami atrakcji. I być może jeszcze jedno, tę najważniejszą dla organizatora konwentu rzecz – szansę na to, by ostatniego dnia usłyszeć: "Świetnie się bawiłem. Dobra robota. Fajna impreza". To jest teraz szczyt naszych marzeń.

Tak "wyserduszasz się" i ogólnie tryskasz miłością (to cytat z Ciebie), że jestem gotów uwierzyć, że faktycznie rozmawiam nie z Tobą, ale z Polconem. I z Twoim zmęczeniem. Ale właśnie – jakie są radości koordynatora? Sporo piszesz o nich u siebie na Facebooku.

No tryskam. Miewam momenty, kiedy czuję się zmęczona. Zwykle najmocniej uderza to wtedy, kiedy coś się wykrzacza, nie idzie, jak powinno, kiedy trzeba coś robić po raz drugi albo i trzeci. Ale globalnie jestem nakręcona jak mały samochodzik. Szczególnie że ja przecież nie robię tego Polconu sama. Na przeciwnych krańcach łącza mam ludzi, którzy pchają ten sam wózek, co ja. W Poznaniu, Toruniu, Zielonej Górze, Gdańsku, Gdyni, Białymstoku, Warszawie, Krakowie, Wrocławiu. To są zdolni, pracowici i bezinteresowni ludzie, którzy z jednej strony liczą na moje wsparcie, z drugiej zaś wspierają mnie, kiedy ja liczę na nich.

Emilu, nikt nie zrobi Polconu sam. Żaden nadkoordynator, żaden geniusz wcielony nie zrobi Polconu bez dobrego zespołu. Ja nie jestem nadkoordynatorem i nie pretenduję do miana geniusza. Polcon 2015 to praca zespołowa: ja tylko koordynuję – ułatwiam współpracę wielu wspaniałych ludzi, którzy obdarzyli mnie zaufaniem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby ich nie zawieść.

I to pomimo tego, że nie masz wiele do zaoferowania – pracę przez cały konwent, od rana do późnego wieczora, bez przerw, bez możliwości opuszczania terenu konwentu. Albo siedzenie w org roomie w Twoim towarzystwie. A mimo to się zgadzają, jak Grzegorz Kozubski czy Konrad Klepacki. I jeszcze piszą, że robią to dla Ciebie. Boją się, że jak Ripley przyjdziesz do ich domostw z miotaczem ognia, czy może mają jakieś inne powody?

Grzesiowi Kozubskiemu niczego nie trzeba oferować. Harcerz robił konwenty, kiedy ja z dywanu na wrotkach skakałam. Wszedł w polconowy zespół, wiedząc na co się pisze – podobnie, jak wielu innych zaangażowanych w ten Polcon ludzi: Boguś Gwozdecki,  Waldek Gruszczyński, Piotr Derkacz, Andrzej Ziółkowski, Piotr Wiśniewski, Anna 'Lathea' Brożyna, Paweł 'Paszko' Matuszak, Paweł Ostrowski, Jakub Rzepecki, Maciej 'Lucek' Sabat czy Bartek Stalewski zwany Werbatem. Werbat, nota bene, jest ojcem idei wspólnego trzydziestego Polconu. To on rzucił pomysł. I wiedząc, jak tytaniczna to praca, wszedł w to. Jako i my weszliśmy. Też wiedząc.

Główny koordynator pełni rolę spoiwa. Chcę wierzyć, że włożono mi na barki słodki ciężar koordynowania jubileuszowego Polconu (drogą głosowania włożono) dlatego, że podejmujący decyzję ludzie wierzyli, że ich z tym nie zostawię. Że znajdę w sobie wiarę i siłę by doprowadzić sprawę do końca. Nie mam ani najdłuższego z organizatorów XXX Polconu stażu, ani największego doświadczenia w robieniu konwentów. Ja po prostu naprawdę niezłomnie wierzę w tę ideę.

A co było dla Ciebie jako koordynatora największym wyzwaniem? I czy te silne indywidualności, z których składa się polconowy zespół, nie sprawiały problemów? Mocne osobowości trudno okiełznać.

Tu nie było co kiełznać. Silna osobowość nie oznacza trudnej współpracy. Współorganizatorzy tego Polconu to ludzie świadomi siebie i celu, przyzwyczajeni do wyzwań. Mam ogromny szacunek dla moich partnerów – ufam ich doświadczeniu i mądrości. Moja rola polega na ułatwieniu im pracy i współpracy, mediowaniu, pilnowaniu terminów, służeniu radą i wsparciem – jeśli go potrzebują. Jestem dla nich, nie oni dla mnie. Wiesz... ja lubię ludzi. Szanuję ich i mam respekt dla ich poglądów, sposobów działania i decyzji. W sytuacjach spornych preferuję dialog. I podobną postawę dostaję zwrotnie.

Dlatego jeśli pytasz o to, co było największym wyzwaniem, odpowiem: odległość. Brak systematycznych spotkań w realu, fakt że część organizatorów widziała teren raz albo wcale, brak tak stymulujących dla kreatywnych grup burz mózgów. Tego mi brakowało. Pod każdym innym względem to jest najbardziej satysfakcjonujący konwent mojego życia.

I z tą odległością radziliście sobie dzięki pracy w sieci. Jak to wyglądało? I czy możesz się podzielić jakimiś anegdotami, które pozwolą nam wejść nieco w ten wasz hermetyczny świat orgów i lepiej was zrozumieć?

Tak, sieć i technologia to sprzymierzeńcy współpracy na odległość. Fantastycznie sprawdzają się Google Docs, które na szeroką (oj, nie wiesz nawet, jak szeroką) skalę do organizacji wprowadził mój fantastyczny wicekoordynator – Andrzej Ziółkowski. Kiedy grupa na Facebooku zaczęła nam pękać w szwach, wpadł na koncept, by część piętrowych wątków wyrzucić na Google. Nigdy wcześniej nie pracowałam w tej skali na wspólnych dokumentach. To był świetny pomysł.

Co do anegdot – kiedy pół setki totalnie zmęczonych, niedospanych ludzi siedzi w jednej grupce na FB i przedziera się przez dziesiątki wątków mnożących się jak dzikie... wtedy wszystko bawi. Wystarczy impuls, żeby ruszyła lawina. Sięgając po pierwszy z brzegu przykład: koordynator tegorocznej Gali Zajdlowej – Maciej Górczyński -–zawodowo zajmuje się opieką nad egzotycznymi zwierzętami. Podczas jednej z dyskusji o wręczaniu Zajdli wspomniał, że jedzie po małpy. W ciągu godziny nie tylko zorganizowaliśmy na tej bazie program artystyczny Gali, lecz także uzupełniliśmy wszelkie braki kadrowe wśród orgów imprezy.

Takie sytuacje to nie tylko metoda odreagowania stresu, napięcia i zmęczenia. One świadczą o tym, że choć czasem nie znamy się osobiście, udało nam się zbudować zespół. Że się lubimy. Że jest więź.

Pozostaje wybrać się na Galę i sprawdzić, jak z tym zbieraniem małp wam poszło. A zmieniając nieco temat – nie masz czasem kryzysu wieku średniego?

Haha! Mam, a jakże! Z tego co pamiętam z Facebooka, Ty też masz. W ulubionych. Bo masz na myśli oczywiście fantastyczny blog naszego naczelnego polconowego grafika – Igora Myszkiewicza. Igor jest geniuszem piętrowo. Jego Kryzys Wieku Średniego uwielbiam od początku istnienia – za czarny humor i dystans do świata. A jego grafikami stworzonymi dla Polconu 2015 cieszę się jak dziecko od miesięcy. Wyznam Ci szczerze, że koszulek z grafiką Igora z przodu i świetnym, entuzjastycznym logo zaprojektowanym dla nas przez Rafała Kosika z tyłu, zamierzam nabyć tyle, by móc w nich chodzić przez najbliższe 50 lat. Albo dłużej. Są piękne.

Dlatego nie mogłem do nich nie nawiązać. Logo i grafika Igora czynią oprawę Polconu jedną z ładniejszych w tym roku. I tak – też uwielbiam Kryzys Wieku, z tych samych powodów co i Ty. Charakter i tematyka komiksu pozwala mi też wrócić jeszcze do Twych słów z wcześniej – tych o Waszych pobrużdżonych obliczach i siwych czuprynach. Co prawda u Ciebie nie widzę ani jednego, ani drugiego, ale niejeden Polcon już widziałaś.

Kiedyś w ręce trafił mi informator z edycji organizowanej przez GKF (Polcon/Baltcon z 2000 roku). Konkretna cegła. Uderzyło mnie to, to że zawierała spis uczestników konwentu. Wszystkich uczestników. Było więc w nim też i Twoje nazwisko. Było też parę innych, ale Twoje wbiło mi się w pamięć, a różnic – dziś wszak nie publikuje się takich list – jest więcej. To nie miejsce i czas na tego rodzaju dyskusje, bo to temat rzeka. Trzeba by mu poświęcić osobną rozmowę, ale nie sposób nie zapytać o różnice i podobieństwa między Polconami dziś i dawniej z Twojej perspektywy. W końcu to już trzydziesta edycja imprezy i przy co najmniej dwóch wcześniejszych też zajmowałaś się ich organizacją.

Dziękuję za komplementy pod adresem naszej oprawy. Powiedziałabym, że przekażę Igorowi i Rafałowi, ale po pierwsze, chyba już im uszami wychodzą moje zachwyty, po drugie, sami pewnie przeczytają.

Co do Polconów – rzeczywiście, trochę mi się już uzbierało. Do pierwszego klubu fantastyki zapisałam się jeszcze w podstawówce, siłą rzeczy zdarzało mi się więc "bywać", choć nie tak często, jak chciałam. Za czasów, kiedy nie było zniżek dla gżdaczy ani wspólnych sal noclegowych, większość konwentów była poza moim zasięgiem finansowym. Dlatego teraz jestem orędownikiem ułatwiania życia młodym fantastom. Nie dlatego, że nie szanuję idei wspólnej pracy i konwentu robionego przez fanów dla fanów. Dlatego, że pamiętam konwenty, na które nie pojechałam tylko dlatego, że nie było mnie stać na akredytację i noclegi.

O dawnych Polconach, różnicach i podobieństwach ciekawie i barwnie opowiadać będą paneliści w naszym Bloku Jubileuszowym. Będzie wśród nich koordynator (wtedy nie używało się tego słowa) pierwszego Polconu – Jacek Banecki, którego barwne wspomnienia polconowe znajdziecie także w naszym konwentowym informatorze.

I na koniec – czy nadal niektórzy organizatorzy nie zamówili sobie koszulek i pojawią się na konwencie topless?

Niestety nie. Udało mi się zamówić dodatkowe 10 koszulek dla orgów tak zapracowanych, że nie myśleli o własnych wygodach. Choć to bardzo ładni ludzie i... A nie. Nic już nie powiem. Będziemy wszyscy ubrani.

No cóż, trzeba się z tym będzie pogodzić. Dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas. Mam nadzieję, że uda Wam się stworzyć jeden z lepszych konwentów w tym roku.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Polconie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

 Polcon 2015
Polcony są potrzebne
- recenzja

Komentarze


fajersztorm
   
Ocena:
0

Autor wywiadu zapomniał że to nie jest wywiad z nim i nie powinien informować czytelnika o swoich opiniach gdyż nie jest to wywiad z nim i zapewne mało osób jest zainteresowanych jego opinią na temat tego co mówi osoba z którą wywiad przeprowadza .,

19-08-2015 10:41
Exar
   
Ocena:
0

Autor wywiadu zapomniał że to nie jest wywiad z nim

Kto wie, może więcej nie popełni tego błędu i w przyszłości będzie robił wywiady sam ze sobą :)

19-08-2015 17:33
earl
   
Ocena:
+2

Wywiad nie polega jedynie na automatycznym zadawaniu pytań, by usłyszeć odpowiedzi. Może być połączony z wyrażaniem odczuć, opinii itd. przez dziennikarza, który w ten sposób przedstawia swoje stanowisko albo stanowisko pewnej grupy czy grup społecznych, w imieniu których przemawia. Ma to na celu zmuszenie rozmówcy, aby ustosunkował się do tych kwestii - potwierdził je, zaprzeczył im lub jeszcze bardziej rozwinął, wyjaśnił. Jak dla mnie pytania świadczą raczej o dobrym przygotowaniu merytorycznym Emila do rozmowy i chęci wyciągnięcia od rozmówczyni jak najwięcej informacji, czemu właśnie służą niektóre dłuższe wypowiedzi.

19-08-2015 22:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.